Fortuna Puchar Polski. ŁKS Łódź - Legia Warszawa. Czesław Michniewicz: Powinniśmy szybciej wykorzystać okazje

PAP / Grzegorz Michałowski  / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz

We wtorek Legia Warszawa wygrała z ŁKS-em Łódź 3:2. Zespół Czesława Michniewicza awansował do 1/4 finału Fortuna Pucharu Polski. Choć o zwycięstwo w tym spotkaniu nie było łatwo, o czym wie trener stołecznych.

- Osiągnęliśmy cel, choć łatwo nie było. Trochę na własne życzenie, bo powinniśmy szybciej wykorzystać okazje - powiedział Czesław Michniewicz na pomeczowej konferencji prasowej.

- Czy wynik był ważniejszy od stylu? Przyjechaliśmy do Łodzi po raz drugi. Wcześniej byliśmy na Widzewie i też wielkiego meczu nie zagraliśmy. Ale przeszliśmy do kolejnej rundy i tu jest podobnie, choć oczywiście nie chcę oddzielać stylu od wyniku. Musimy to łączyć, szczególnie w takim klubie jak Legia. I w pierwszej połowie momentami przyzwoicie to wyglądało. Chcielibyśmy dłużej i częściej grać w takim stylu i na takim poziomie - podkreślił trener Legii Warszawa.

Wojskowi weszli bardzo dobrze w ten mecz. Bramkę dla mistrza Polski już w 15. minucie zdobył Bartosz Slisz. Gospodarze dwukrotnie doprowadzali jednak do remisu. Ostatecznie o awansie stołecznych przesądziło trafienie Tomasa Pekharta.

ZOBACZ WIDEO: Zaszczepieni kibice wejdą na stadiony? Ryszard Czarnecki wskazał możliwy termin

ŁKS Łódź pokazał wolę walki. Czesław Michniewicz po zakończonym spotkaniu chwalił zespół Wojciecha Stawowego. Trener mistrzów Polski był przygotowany na to, że rywale postawią we wtorek trudne warunki.

- ŁKS niczym nas nie zaskoczył. Znam trenera Wojciecha Stawowego, więc spodziewałem się takiej gry łodzian, tak jak wysokiej kultury gry. Ełkaesiacy są na dobrej drodze, żeby zagrać w przyszłym sezonie w Ekstraklasie. Mają ciekawy zespół - dodał.

W 85. minucie Pekhart otrzymał czerwoną kartkę za kopnięcie Macieja Dąbrowskiego. Tym samym ledwie kilkadziesiąt sekund po tym, jak zdobył zwycięskiego gola dla warszawian, musiał opuścić boisko.

- Trudno mi powiedzieć, co tam się stało. Tomek to niezwykle spokojny człowiek. On twierdzi, że nic złego nie zrobił - tak mówił w szatni. Ja tej sytuacji nie widziałem, nie chcę jej więc oceniać pochopnie. Jest załamany, bo to rozsądny facet i takich głupot na boisku wcześniej nie robił. Twierdzi, że upadając po drodze dotknął Maćka Dąbrowskiego. Ale jak to w meczach o stawkę bywa, zrobił się z tego mały teatrzyk. Sytuacja musiała być analizowana, bo była konsultacja z VAR-em - tłumaczył Michniewicz.

We wtorek, oprócz Legii Warszawa do kolejnej rundy Fortuna Pucharu Polski awansowały też dwa inne zespoły - Puszcza Niepołomice i Cracovia.

Zobacz też:
Fortuna Puchar Polski: Pięć goli i dwie czerwone kartki. Mroźny awans Legii w Łodzi

Komentarze (0)