Lech Poznań nie miał dużo do powiedzenia w twierdzy Benfiki Lizbona. Gospodarze prawie przez całe spotkanie kontrolowali wydarzenia na boisku, a prowadzenie zdobyte w pierwszej połowie przez Jana Verthongena powiększyli po przerwie do stanu 4:0.
- Przy wyniku 1:0 mogło się jeszcze coś wydarzyć, ale po przerwie, stratą dwóch goli w ciągu dwóch minut, oddaliśmy ten mecz. Benfica od tego momentu szanowała piłkę i czekała na nasze błędy przy wyjściu. Nie pokazała nawet całego potencjału - mówi Filip Bednarek, bramkarz Lecha w rozmowie z TVP Sport.
- Biorę na siebie konsekwencje za stratę drugiego gola. Po moim złym wybiciu Benfica przechwyciła piłkę w środku pola, a to klasowa drużyna i wykorzystała błąd. Trzeci gol również był efektem straty w centrum boiska - wspomina Bednarek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fenomenalny gol w III lidze! Strzał piętką, z powietrza!
Kolejorz miał duży problem z przeciwstawieniem się doświadczonym w europejskich pucharach oraz posiadającym dużą jakość przeciwnikom. Porażka poniesiona w Lizbonie odebrała Lechowi resztkę nadziei na wywalczenie awansu do fazy pucharowej Ligi Europy.
- Wyszliśmy w innym zestawieniu niż w poprzednim meczu z Benficą. Piłkarze, którzy grali mniej, dostali dobrą szansę pokazania się. W pierwszej połowie stawialiśmy czoła Benfice i chwała chłopakom, ponieważ nie jest łatwo wyjść w meczu przeciwko tak silnemu przeciwnikowi, kiedy nie jest się w rytmie - mówi Bednarek.
- Nie ma sensu użalać się nad sobą. Benfica ma swoje miejsce w Lidze Mistrzów, a nie w Lidze Europy. Dlatego nie łudzimy się. Już w niedzielę mamy mecz w ekstraklasie i jedziemy dalej - podsumowuje bramkarz.
Czytaj także: AC Milan wrócił z dalekiej podróży. Tottenham Hotspur w szalonej wymianie ciosów
Czytaj także: Arsenal FC postrzelał. Napoli pozostaje niepewne