Śmierć Diego Maradony. Mauro Cantoro: Argentyna nadal jest w szoku

PAP / PAP/Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Mauro Cantoro
PAP / PAP/Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Mauro Cantoro

Od śmierci Diego Maradony minęło już kilka dni, ale Argentyńczycy nadal nie potrafią oswoić się z myślą o odejściu idola. - Argentyna nadal jest w szoku - mówi nam Mauro Cantoro, jeden z najlepszych obcokrajowców w historii PKO Ekstraklasy.

[tag=6538]

Mauro Cantoro[/tag] występował w Wiśle Kraków w latach świetności Białej Gwiazdy (2001-09). Rozegrał dla krakowskiego klubu ponad 200 meczów, w tym aż 164 ligowe. Zżył się z naszym krajem tak bardzo, że otrzymał nawet polskie obywatelstwo. Po zakończeniu kariery wrócił do Argentyny. I w ojczyźnie zastała go wieść o śmierci największego piłkarskiego idola, czyli Diego Armando Maradony.

- W latach dziewięćdziesiątych miałem okazję trenować z Maradoną przy okazji pobytu na zgrupowaniu reprezentacji - zdradza nam Cantoro. Przyznaje, że to jedne z jego najpiękniejszych piłkarskich wspomnień.

Cantoro jako junior był powoływany do reprezentacji Argentyny U-17 i przy okazji jednego ze zgrupowań miał szansę otrzeć się o wielkie gwiazdy tamtych czasów. Kadra seniorska w tamtym czasie była bowiem stosunkowo blisko młodszych kolegów. Młody Mauro ma w albumie m.in. zdjęcie z Maradoną zrobione przed jego wylotem na mistrzostwa świata w USA w 1994 roku.

Po śmierci Maradony Cantoro publikował w mediach społecznościowych emocjonalne wpisy, w których wspominał m.in. jak po raz pierwszy spotkał swojego piłkarskiego idola na żywo. Był pod takim wrażeniem, że udało mu się dotknąć boskiego Diego, że... aż nie chciał myć rąk tego wieczora. "Dziękuję Ci za to, że zainspirowałeś mnie do miłości do futbolu. Bez wątpienia teraz futbol i cały świat płacze. Nigdy Cię nie zapomnimy" - napisał o Maradonie.

Cantoro podkreśla, że rodacy wciąż opłakują śmierć swojego największego piłkarskiego bohatera. - W Argentynie panuje obecnie wielki smutek. Cały naród nadal jeszcze jest w szoku - przyznaje 44-latek. Na razie Argentyńczykom nie dane będzie pożegnać swojego idola tam, gdzie byłoby to najbardziej naturalne - na trybunach, podczas meczów, w formie śpiewów i transparentów. - W Argentynie również cały czas gramy bez kibiców na trybunach, z racji pandemii - wyjaśnia.

Argentyńczyk jest doskonale zorientowany w kwestii tego, co się dzieje z jego byłym klubem. Tym bardziej, że jeszcze do niedawna Wisłę trenował jego przyjaciel Maciej Stolarczyk. - U mnie prywatnie, Bogu dzięki, wszystko w porządku. Cały czas śledzę, co się dzieje w Wiśle i jej wyniki. Wiem, że w klubie nadal grają moi koledzy z boiska: Rafał Boguski i Łukasz Burliga - mówi. Zapewnia, że śledził też całą historię z powrotem do klubu w roli właściciela Jakuba Błaszczykowskiego, z którym również grał przecież w zespole Białej Gwiazdy przez dwa i pół sezonu.

Czytaj również:
PKO Ekstraklasa. Josip Juranović: Legia przepustką do drużyny wicemistrzów świata
Jose Mourinho żegna Diego Maradonę. "Miał wielkie serce"

ZOBACZ WIDEO: Roman Kosecki wspomina spotkania z Diego Maradoną. "Geniusz piłkarski"

Komentarze (0)