Liga Narodów. Tomasz Rząsa: Holandia to był dla mnie inny świat [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Michał Jankowski / Na zdjęciu: Tomasz Rząsa
WP SportoweFakty / Michał Jankowski / Na zdjęciu: Tomasz Rząsa

- Czy Polacy mogą grać jak Holendrzy? Z dnia na dzień to jest niemożliwe, to jest filozofia futbolu wpajana im od dziecka - mówi Tomasz Rząsa, dyrektor sportowy Lecha Poznań.

- Wychowałem się na meczach Marco Van Bastena, miałem w pokoju na ścianie jego plakat, podziwiałem jego ruchy. Przyjęcie kierunkowe, podanie, strzał wewnętrzną częścią stopy czy prostym podbiciem. Miał wszystko - mówi Tomasz Rząsa, dyrektor sportowy Lecha Poznań, w przeszłości gracz holenderskich klubów de Graafschap, Feyenoordu, Heerenveen i Den Haag. W ostatnim roku fani piłki nożnej z Polski pokochali ofensywny styl gry "Kolejorza". W dniu meczu Polski z Holandią opowiada o holenderskiej szkole gry.

Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Co urzekło pana w holenderskiej piłce?

Tomasz Rząsa, były reprezentant Polski: To była dla mnie nowość. Z Polski wyjechałem do Szwajcarii, gdzie grało się wtedy niemiecką piłkę. Nasz trener Christian Gross słynął z twardej ręki, można powiedzieć, że powielał niemieckie metody, na sparingi jeździliśmy do Niemiec, graliśmy z Bayernem, Freiburgiem. Holandia to był przy tym inny świat. Zresztą w porównaniu do polskiej piłki też. Jak wracałem na kadrę, graliśmy zachowawczo, głównie, żeby nie stracić bramki.

ZOBACZ WIDEO: Liga Narodów. 8 sekund ciszy Lewandowskiego. "Pewne słowa powinny paść między trenerem a drużyną"

W Holandii nie?

Były inne priorytety. Graliśmy bardzo dużo jeden na jednego, wymienność pozycji, dużo poruszania się bez piłki, gra wysoko, często na ryzyku. I to nawet w takim małym klubie jak De Graafschap, gdzie zajmowaliśmy dalsze miejsca. A więc generalnie ofensywny futbol, czyli to co kibice uwielbiają.

Jak się pan odnalazł w tej piłce?

Dobrze. Pochodzę ze szkoły krakowskiej, gdzie technika użytkowa zawsze była bardzo dobra, więc pod tym względem byłem przygotowany. Przyjeżdżając ze Szwajcarii byłem świetnie przygotowany pod względem fizycznym. Na testach wydolnościowych pobiłem jakieś historyczne rekordy, byłem przygotowany jak koń wyścigowy.

W De Graafschap grał pan na skrzydle, ale większość kibiców kojarzy pana z gry w defensywie
.
Pod koniec mojego drugiego sezonu graliśmy z Feyernoordem. Zaliczyłem asystę, strzeliłem bramkę, więc zostało to odnotowane. Po kolejnym meczu podszedł do mnie Leo Beenhakker i zaproponował zmianę klubu. Musiałem tylko razem z klubem przestawić się na lewą obronę. Zdecydowałem się i tak zostało. To był dobry ruch, dzięki temu mam wygrany Puchar UEFA.

I kilku ciekawych rywali.

Tak, to były jeszcze czasy, gdy skrzydłowi biegali bardziej wzdłuż linii, niż schodzili do środka, więc tam cały czas była gra jeden na jednego. Tacy moi najwięksi rywale to Dennis Rommedahl, Jasper Gronkjaer, początkujący Arjen Robben, ale też czasem napastnicy schodzący do linii jak Luis Suarez, Zlatan Ibrahomović. Gra jeden na jednego musiała być opanowana do perfekcji. To się przydało na kadrze, bo Jacek Krzynówek, pół żartem, pół serio, mówił: "Ja wracam do linii środkowej, a potem radź sobie sam".

Patrzę dziś na Lecha Poznań i widzę te naleciałości holenderskie, również ofensywna gra, dużo jeden na jednego, pierwsza piłka po odbiorze do przodu...

Ale też trzeba pamiętać, że to są ogólnoświatowe trendy. Zresztą Darek Żuraw podobnie rozumie piłkę, a przecież grał w niemieckich klubach. Potem razem byliśmy asystentami u Maćka Skorży, który też stosował wiele podobnych zasad. Oczywiście, mówiąc o holenderskiej piłce, też musimy pamiętać, że to nie jest tylko jeden styl. Gdy Beenhakkera zastąpił Bert Van Maarwijk, graliśmy już bardziej defensywnie, zachowawczo. Gdy jeden boczny obrońca wychodził wysoko, drugi musiał zostać. I tak dalej. I to też dawało efekty. Oczywiście Holendrzy się tym nowym stylem chwalą, uważają, że to oni wszystko wymyślili. Trudno mi powiedzieć, na pewno wiele rzeczy stosowali jako jedni z pierwszych. Gra wysoko, odwaga w ataku, dobre decyzje... jak mówili Holendrzy: "Najpierw pomyśl, potem zagraj". Oczywiście kreatywność, ciężko powiedzieć, że to tylko holenderskie, ale na pewno w tym zawsze byli bardzo mocni.

Ale i ich dopadł kryzys.

Tak, dlatego siedli, przemyśleli, pozmieniali, dodali do tej swojej gry więcej fizyczności.

Dlaczego my tak nie możemy grać?

Z dnia na dzień to jest niemożliwe, to jest filozofia futbolu wpajana im od dziecka.

Jak pan widzi szanse Polaków w meczu z Holendrami?

Ciężko powiedzieć. W pierwszym meczu mocno nas zdominowali, nie dali za bardzo pograć, wyjść z atakiem. Na pewno mamy jakość, żeby grać z dobrymi zespołami.

ZOBACZ Jak Mateusz Klich odrodził się w Holandii

ZOBACZ Jerzy Brzęczek skomentował zachowanie Roberta Lewandowskiego

Komentarze (0)