Reprezentacja Polski. Jerzy Brzęczek nie powtarza błędów Adama Nawałki

Newspix / Łukasz Grochala/Cyfrasport / Na zdjęciu: Adam Nawałka
Newspix / Łukasz Grochala/Cyfrasport / Na zdjęciu: Adam Nawałka

Jerzy Brzęczek działa według zasady, że najlepiej uczyć się na cudzych błędach. I, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, nie będzie kruszył fundamentów w przededniu mistrzostw Europy. - To nie czas na eksperymenty - mówi selekcjoner.

Adama Nawałkę zgubiło to, że tuż przed mundialem w Rosji postanowił zmienić ustawienie i zamiast szlifować dobrze funkcjonującą taktykę (wariacje 1-4-4-2), zaproponował swoim podopiecznym przejście na ustawienie z trzema środkowymi obrońcami i wahadłowymi pomocnikami. Robert Lewandowski w tym upatrywał głównej przyczyny klęski na MŚ 2018.

- Nowa taktyka wprowadziła chaos, a chaos spowodował, że spadła nasza pewność siebie. Brakowało zagrań w ciemno, a to z kolei sprawiało, że nikt z nas nie czuł się swobodnie. Te zmiany były niepotrzebne, to był najgorszy czas na wprowadzanie ich do drużyny, która dobrze funkcjonowała - przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty kapitan Biało-Czerwonych (cały wywiad przeczytasz TUTAJ).

Rewolucji nie będzie

Po przejęciu reprezentacji Brzęczek wrócił do ustawienia z czterema obrońcami, które dobrze sprawdziło się w el. Euro 2020. W 7 z 10 meczów Polska nie straciła gola, a w 3 pozostałych tylko 5. Kierowana przez Kamila Glika, którego wspiera Jan Bednarek, defensywa jest fundamentem reprezentacji Polski i Brzęczek nie ma zamiaru go kruszyć, choć ma ku temu więcej powodów niż Nawałka.

ZOBACZ WIDEO: Roman Kosecki optymistą w sprawie reprezentacji. "Czas działa na naszą korzyść"

Po pierwsze, poprzedni selekcjoner nie miał wykonawców do gry trzema środkowymi. Oswojony z tym systemem był tylko Glik, który z powodu urazu opuścił dwa pierwsze mecze turnieju. A dla Jana Bednarka, Artura Jędrzejczyka, Michała Pazdana czy Łukasza Piszczka to była nowość. Po drugie, nie miał na to czasu - zaczął eksperymentować z ustawieniem dopiero na ostatnim zgrupowaniu przed mundialem.

Brzęczek natomiast ma i wykonawców, i czas. Jest Glik, Bednarek w Southampton rozegrał w takim ustawieniu ponad 30 meczów, a Sebastian Walukiewicz jest uczony w Cagliari też tego ustawienia. Także boczni obrońcy wiedzą, jak się poruszać jako wahadłowi. Ponadto, do mistrzostw kadra rozegra jeszcze co najmniej 8 spotkań.

Brzęczek zapewnia jednak, że to nie czas na grzebanie w systemie. - Nie zamierzamy eksperymentować, jeśli chodzi o ustawienie w defensywie. Będziemy grali czwórką obrońców - zapowiedział selekcjoner na konferencji prasowej.

Sztafeta pokoleń

To zła wiadomość dla Walukiewicza, który w ostatnich miesiącach zrobił duży postęp i udanie wszedł do kadry. Z dobrej strony pokazał się w październikowych meczach z Finlandią i Włochami, ale w kolejnym spotkaniu z Bośnią i Hercegowiną usiadł na ławce, bo po pauzie za kartki wrócił Bednarek. Walukiewicz musi uzbroić się w cierpliwość - Brzęczek na razie nie ma zamiaru rozbijać pary Glik-Bednarek.

- Bardzo cieszę z tego, jak Walukiewicz zaprezentował się w czasie październikowego zgrupowania. Jego brak z Bośnią nie był efektem analizy meczu z Włochami, bo zagrał doskonały mecz i cieszę się z jego rozwoju - tłumaczy selekcjoner i dodaje: - Rywalizuje o miejsce w pierwszym składzie. Para Glik-Bednarek jest zahartowana, dobrze zgrana i rozegrała najważniejsze spotkania. To w tej chwili para numer jeden, ale to nie oznacza, że Sebastian nie może wskoczyć do "11".

Selekcjoner inwestuje w 20-letniego Walukiewicza i 24-letniego Pawła Bochniewicza, bo przygotowuje się na odejście z kadry Glika. To dlatego zrezygnował z usług 33-letniego Artura Jędrzejczyka, wcześniej pożegnał też Thiago Cionka i Michała Pazdana. Dotąd powoływał kapitana Legii regularnie, ale na listopadowe zgrupowanie zaproszenia mu nie wysłał. - Na tej pozycji chcemy przygotowywać młodszych zawodników, którzy będą mogli przejąć rolę Glika - przyznaje opiekun Biało-Czerwonych.

Ewolucja trwa

Brzęczek zaczął odmładzać kadrę też na innych pozycjach. Pod koniec el. Euro 2020 wprowadził do reprezentacji Sebastiana Szymańskiego (1999), Krystiana Bielika (1998) i Kamila Jóźwiaka (1998). Tej jesieni natomiast umożliwił debiut wspomnianym Walukiewiczowi i Bochniewiczowi oraz Michałowi Karbownikowi (2001) i Jakubowi Moderowi (1999).

- To było jedno z naszych zadań w ostatnich dwóch latach i myślę, że się z niego wywiązaliśmy. Mieszanka rutyny z młodością dodaje nam nieobliczalności. To powiew świeżości. Ale każde kolejne zgrupowanie musi być jednak potwierdzeniem słuszności drogi, którą wybraliśmy - mówi selekcjoner.

Zatem także pod tym względem Brzęczek nie powiela błędów swojego poprzednika. Nawałka zamknął się w określonej grupie piłkarzy, dostęp do jego kadry był mocno ograniczony dla piłkarzy młodszego pokolenia. A u Brzęczka na wyżej wymienionych się nie kończy, bo w kolejce czekają Robert Gumny (1998), Jakub Kamiński (2002) czy Tymoteusz Puchacz (1999).

Nowa pozycja Szymańskiego

W listopadzie Biało-Czerwoni znów rozegrają trzy spotkania w ciągu tygodnia: 11 listopada z Ukrainą, 15 listopada z Włochami i 18 listopada z Holandią. Taki trójmecz to szansa dla zmienników. Poligonem doświadczalnym będzie zwłaszcza towarzyskie spotkanie z Ukrainą. Selekcjoner zapowiedział już, że nie zagrają w nim Robert Lewandowski i inni mocno eksploatowani w klubach piłkarze jak Grzegorz Krychowiak, Maciej Rybus czy Tomasz Kędziora. Więcej TUTAJ.

- Będziemy rotować składem. Temu służą te spotkania, ale to nie oznacza, że nie będziemy grali o zwycięstwa. Nie chcę teraz powiedzieć, czy ktoś zagra w każdym z trzech spotkań. Założenie jest takie, że nie chcemy, by każdy grał w każdym meczu - tłumaczy Brzęczek.

Selekcjoner nie będzie uczył zespołu nowego systemu, ale będzie szukał nowych rozwiązań w ramach aktualnie używanego. Na przykład Sebastian Szymański został w Dynamie Moskwa przekwalifikowany na środkowego pomocnika i ma zostać sprawdzony na tej pozycji w drużynie narodowej.

- Na pewno tego spróbujemy. Obserwujemy go i zdajemy sobie sprawę z tego, że gra w klubie na środku pomocy. Dla nas to ważna opcja. Przy swoich umiejętnościach może dać nam jakość zarówno na skrzydle, jak i w środku - mówi Brzęczek.

Szansa na sukces

Po wrześniowym meczu z Holandią Polska była mocno krytykowana za zbyt defensywne nastawienie. Również z Włochami Biało-Czerwoni nie zagrali otwarcie, choć zdecydowanie odważniej. Jak będzie teraz?

- Zawsze staramy się grać ofensywie, ale jest też przeciwnik. Wiele zależy też od dyspozycji fizycznej. Na pierwszy mecz z Holandią wybraliśmy inną taktykę, bo zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że pod względem fizycznym nie mogliśmy przyjąć otwartej gry - tłumaczy Brzęczek, dodając: - W październiku, kiedy nie wszyscy zawodnicy byli w dobrej dyspozycji, podchodziliśmy do spotkań inaczej. Teraz większość piłkarzy jest w grze.

A mecze z Włochami i Holandią będą nie tylko okazją do sprawdzenia się na tle mocnych rywali. Po czterech kolejkach Ligi Narodów Polska ma na koncie 7 punktów i jest liderem gr. A1. Biało-Czerwoni stoją przed realną szansą na awans do Final Four.

- W piłce wiele rzeczy jest możliwych. Nie jesteśmy faworytem tej grupy. Potrzebujemy punktu, żeby wykonać plan minimum, czyli utrzymać się w Lidze Narodów. Ale sytuacja jest taka, że dwa ostatnie spotkania gramy z faworytami do wygrania grupy. Piłka lubi niespodzianki i myślę, że jesteśmy w stanie pokusić się o taką niespodziankę - kończy Brzęczek.

#DrużynaMZRPBramkiPkt
1 Włochy 6 3 3 0 7:2 12
2 Holandia 6 3 2 1 7:4 11
3 Polska 6 2 1 3 6:6 7
4 Bośnia i Hercegowina 6 0 2 4 3:11 2
Źródło artykułu: