Po poniedziałkowym zaległym spotkaniu 6. kolejki wybuchł skandal, gdy trener Czesław Michniewicz otwarcie przyznał na konferencji prasowej, że Igor Lewczuk wystąpił mimo gorączki, a Tomas Pekhart w przerwie zgłosił utratę węchu. Mimo to obaj zawodnicy zagrali, przy czym Czech nie zszedł z boiska, gdy poinformował trenera o dolegliwościach, a dopiero na kwadrans przed końcem gry.
Później Legia poinformowała o ujemnych wynikach testów obu zawodników, lecz sprawą zajął się Zespół Medyczny PZPN, bo brak reakcji sztabu szkoleniowego na objawy charakterystyczne dla COVID-19 wzbudził powszechne oburzenie.
Warta wydała niedawno oświadczenie, w którym nie kryła zniesmaczenia postawą mistrza Polski. Beniaminek nie zamierza jednak walczyć o ewentualnego walkowera.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zwariowana końcówka meczu. Rozpacz, euforia i kolejny dramat
- Jesteśmy w kontakcie z Zespołem Medycznym i dostajemy informacje, co się dzieje w związku z nieszczęsną wypowiedzią trenera Czesława Michniewicza i tym, czy obaj zawodnicy faktycznie mogli przeciwko nam zagrać. Teraz jednak wszystko odbywa się między Legią Warszawa a PZPN. Upłynął termin składania protestu, a my nie domagaliśmy się walkowera za ewentualny udział zawodników nieuprawnionych. To dla nas temat zamknięty, właściwie taki był od początku - podkreślił rzecznik prasowy zielonych, Piotr Leśniowski.
- Przegraliśmy ten mecz na boisku i tu nie ma żadnych wątpliwości. Legia była zdecydowanie lepsza i z pokorą przyjmujemy wynik 0:3. Nie zamierzamy składać zażaleń. Pracujemy dalej, żeby punktować w następnych spotkaniach - dodał trener Piotr Tworek.
Najbliższy mecz Warta rozegra w sobotę o godz. 15.00. W Mielcu zmierzy się z innym beniaminkiem, Stalą.
Czytaj także:
PKO Ekstraklasa będzie grać awansem. To sposób na koronawirusa i unikanie zaległości
Liga Europy: Lech Poznań - Standard Liege. Austriak sędzią głównym, pamiętają go Piast Gliwice i Legia Warszawa