Już w 15. minucie meczu TSG 1899 Hoffenheim - Borussia Dortmund pechowej kontuzji nabawił się Łukasz Piszczek. Stefan Posch przypadkowo uderzył w twarz Polaka i trafił go palcem prosto w oko. Lekarze długo opatrywali obrońcę BVB, który ostatecznie nie mógł kontynuować meczu (więcej TUTAJ).
Po spotkaniu okazało się, że Piszczek jeszcze w trakcie meczu został odwieziony do szpitala na specjalistyczne badania. - Piszczek dostał palcem w oko, a potem krwawił. Zabrano go prosto do kliniki - przyznał po spotkaniu dyrektor sportowy klubu, Michael Zorc.
To fatalna informacja dla trenera Borussii. Już za trzy dni niemiecka ekipa zagra ważny mecz w Lidze Mistrzów. We wtorek, 20 października, BVB zainauguruje rozgrywki wyjazdowym spotkaniem z Lazio Rzym (godz. 21:00).
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ekspert krytycznie o zamknięciu stadionów. "Takie gwałtowne restrykcje są przesadą"
- Mam nadzieję, że we wtorek zagra - nie ukrywał po spotkaniu na temat Piszczka Zorc. Trener Borussii ma bowiem olbrzymie problemy z ustawieniem linii defensywnej.
W sobotę na boisku Hoffenheim nie mogli zagrać kontuzjowani Dan-Axel Zagadou, Marcel Schmelzer, Nico Schulz i zakażony koronawirusem Manuel Akanji. Co więcej przeciwko Lazio nie zagra Emre Can, który w ostatnim meczu Ligi Mistrzów obejrzał czerwoną kartkę. Turek jest nominalnym pomocnikiem, ale przez braki w kadrze w sobotę grał jednego z trójki obrońców. Na tę chwilę trener Lucien Favre spośród obrońców ma do dyspozycji tylko Matsa Hummelsa.
Czytaj też: Bundesliga. Arminia - Bayern Monachium. Lewandowski z notami marzeń. "Bohater spotkania"