To był mecz na szczycie PKO Ekstraklasy. Obie drużyny miały na swoim koncie po 13 punktów, a na pozycji lidera sklasyfikowany był Raków Częstochowa, który wyprzedzał Górnika minimalnie lepszym bilansem bramek. To zwiastowało spore emocje na stadionie w Zabrzu. Żałować można było, że hit kolejki odbędzie się bez udziału kibiców. To efekt rządowych obostrzeń, które mają zahamować rozprzestrzenianie się koronawirusa.
Górnik ten mecz rozpoczął najlepiej, jak tylko mógł. W 4. minucie niepilnowany Roman Prochazka dostał podanie na skrzydle i błyskawicznie dośrodkował w pole karne. Tam spod opieki obrońcy urwał się Bartosz Nowak i strzałem głową pokonał Jakuba Szumskiego. Były to jednak miłe złego początki.
Po zdobyciu gola zabrzanie cofnęli się do defensywy i czekali na swoje szanse. Te jednak częściej stwarzali sobie częstochowianie. W 20. minucie po rzucie rożnym głową uderzył Krzysztof Kubica, ale piłkę złapał Szumski. Bramkarz szybko rozpoczął akcję Rakowa, dalekim wybiciem dograł do Patryka Kuna, który podał w kierunku Iviego Lopeza. Piłkę starał się wybić Alasana Manneh, ale popełnił fatalny błąd. Z prezentu skorzystał Lopez, który miał przed sobą już tylko Chudego i pewnym strzałem pokonał Słowaka.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ekspert krytycznie o zamknięciu stadionów. "Takie gwałtowne restrykcje są przesadą"
Raków nie spuścił z tonu. Już po chwili piłka znów wylądowała w bramce Górnika, lecz na spalonym był debiutujący w zespole Oskar Zawada. W kolejnej akcji strzelał Kun, a piłkę z linii bramkowej wyciągnął Chudy, a następnie wybił ją Aleksander Paluszek. W 31. minucie słowacki bramkarz Górnika znów skapitulował. Tym razem David Tijanić urwał się spod opieki obrońcy i w sytuacji sam na sam nie dał szans Chudemu.
Górnik przerwał ofensywny napór rywali w 37. minucie. Po dograniu Alexa Sobczyka piłkę w polu karnym dostał Jesus Jimenez, ograł Szumskiego, który ekwilibrystycznym wyskokiem chciał zatrzymać Hiszpana, a następnie wpakował piłkę do pustej bramki. Po trzyminutowej analizie VAR stwierdzono jednak, że Jimenez był na minimalnym spalonym i gol nie został uznany.
Po wznowieniu gry Raków zadał kolejny cios i znów wykorzystał błąd defensywy zabrzan. Po dalekim podaniu piłki nie zdołał wybić Adrian Gryszkiewicz, który zamiast tego dograł do Lopeza. Zawodnik Rakowa wykorzystał kolejny prezent i wygrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. To był gol z niczego, po którym Górnik miał podcięte skrzydła. Było 3:1 dla Rakowa.
Częstochowianie kontrolowali sytuację na boisku. W ofensywie nie pozwalali rywalom na zbyt wiele. Górnik grał chaotycznie, nie potrafił stworzyć zagrożenia pod bramką Rakowa. Gospodarze stracili wszystkie swoje atuty, a przyjezdni konsekwentnie realizowali założenia taktyczne i odnieśli w pełni zasłużone zwycięstwo.
Górnik Zabrze - Raków Częstochowa 1:3 (1:2)
1:0 - Bartosz Nowak 4'
1:1 - Ivi Lopez 20'
1:2 - David Tijanić 31'
1:3 - Ivi Lopez 52'
Składy:
Górnik Zabrze: Martin Chudy - Przemysław Wiśniewski, Aleksander Paluszek (46' Stefanos Evangelou), Adrian Gryszkiewicz - Roman Prochazka, Alasana Manneh (61' Daniel Ściślak), Krzysztof Kubica (37' Giannis Masouras), Erik Janza - Bartosz Nowak - Alex Sobczyk (61' Piotr Krawczyk), Jesus Jimenez.
Raków Częstochowa: Jakub Szumski - Kamil Piątkowski, Tomas Petrasek, Maciej Wilusz - Fran Tudor (90+1' Daniel Bartl), Igor Sapała, Marko Poletanović (67' Petr Schwarz), Patryk Kun - Ivi Lopez (67' Piotr Malinowski), David Tijanić (75' Ben Lederman)- Oskar Zawada (75' Vladislavs Gutkovskis).
Żółte kartki: Giannis Masouras, Alasana Manneh, Erik Janza (Górnik Zabrze).
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Czytaj także:
Artur Wichniarek - król Bielefeld, który pokonał Olivera Kahna
Robert Lewandowski najlepszy na świecie. Słynny magazyn nie ma wątpliwości