El. ME U-21. Czesław Michniewicz: Drużyna rodzi się wtedy, gdy zapłacze w szatni

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz

- Ten remis jest sprawiedliwy, choć w piłce nie liczy się sprawiedliwość, a bramki - mówił na ostatniej konferencji prasowej w roli trenera kadry U-21 Czesław Michniewicz. Polacy zremisowali w Gdyni z Bułgarią 1:1.

Tym samym wciąż nie rozstrzygnęło się, czy Biało-Czerwoni zagrają na przyszłorocznych mistrzostwach Europy. Teraz poza pokonaniem Łotwy w ostatnim meczu eliminacji, muszą też liczyć na korzystne rozstrzygnięcia w innych spotkaniach, by znaleźć się w gronie pięciu drużyn z drugich miejsc w grupach z najlepszym bilansem.

- Byłem pod wrażeniem olbrzymiej determinacji moich chłopców, którzy grali przeciwko bardzo silnej reprezentacji Bułgarii. Pierwszy mecz z nimi przegraliśmy 0:3, a teraz przyjechała tu praktycznie ta sama kadra. O sile Bułgarów świadczy to, że dwóch zawodników - Krastew i Antow - przyleciało prosto z Finlandii ze zgrupowania pierwszej reprezentacji, by pomóc młodzieżowej kadrze. To pokazuje, że Bułgarzy bardzo chcieli wygrać - mówił Czesław Michniewicz.

- Zabrakło szczęścia, ale już przed naszym zgrupowaniem, bo wielu kluczowych zawodników wypadło. Najbardziej żałuję trzonów, filarów - Patryk Dziczek, wcześniej wypadli Kamil Pestka, Przemek Płacheta. W Serbii nie mógł zagrać Klimala, teraz wypadł Gumny za kartki. Te problemy sprawiły, że musieliśmy postawić na zawodników, którzy nie grają tak dużo w swoich klubach. To było widać. Pierwsze minuty brakowało wyczucia przestrzeni, podejmowania właściwych decyzji. Mimo wszystko Bartek Bida dał nadzieję tym golem. Szkoda, że nie zdobył drugiej bramki, był bardzo blisko. Bułgarzy świetnie grali 1 na 1, a tego chcieliśmy uniknąć. Niestety, bramka padła po akcji indywidualnej - dodał były już selekcjoner reprezentacji Polski U-21.

ZOBACZ WIDEO: Liga Narodów. Polska - Bośnia i Hercegowina. Szczere wyznanie Macieja Rybusa. "To nie byłoby fair"

Meczem z Bułgarią Michniewicz pożegnał się z posadą trenera młodzieżowej kadry, choć ta wciąż ma jeszcze do rozegrania mecz z Łotwą w eliminacjach do Euro U-21.

- Mówiłem to zawodnikom, że "wspaniałe chwile rodzą się z okazji". Ja dostałem tę okazję. Pracowaliśmy najlepiej jak potrafiliśmy. W poprzednich eliminacjach udało się wiele meczów wygrać, poza meczem barażowym wygraliśmy wszystko. Teraz przegraliśmy dwa mecze i nasza sytuacja jest niewyjaśniona. Musimy czekać - skomentował.

Zapytany o najlepszy moment z reprezentacją do lat 21, Michniewicz odniósł się do mistrzostw Europy z 2019 roku, w których Polacy wygrali dwa mecze, ale zajęli trzecie miejsce w grupie i nie awansowali do półfinału imprezy.

- Drużyna rodzi się wtedy, gdy zapłacze w szatni. Nie byłoby Bolonii, gdyby nie było Wysp Owczych. Nauczyciel mojemu synowi powiedział tak kiedyś, żebym się nie przejmował, bo "każdy ma swoje Wyspy Owcze". Najedliśmy się tam wstydu. Ale zawodnicy pojechali tam, pamiętali co się wydarzyło. Było dużo wspólnych wspomnień. Ale zapytałem 2 dni temu na odprawie zawodników z tej kadry, co kto robił gdy graliśmy z Rosją, Serbią rok temu w eliminacjach. Nie było lasu rąk, a ze dwie-trzy. Ci chłopcy wtedy nawet o tym nie marzyli - wspominał.

Bilans reprezentacji Polski U-21 za trenera Michniewicza to 14 zwycięstw, 7 remisów i 6 porażek. Szkoleniowiec podkreślił, że ponad trzy lata pracy z młodzieżą było dla niego ogromnym wyróżnieniem.

- Chciałbym podziękować prezesowi Bońkowi za powierzenie mi tej funkcji w 2017 roku, wszystkim pracownikom związku, sztabowi, zawodnikom, z którymi miałem okazję pracować. Był to fantastyczny czas dla mnie, niesamowite przeżycie i frajda móc słuchać hymnu Polski przed każdym meczem oraz móc wybierać najzdolniejszych młodych i tworzyć reprezentację. Cieszę się, że wielu z nich trafiło do pierwszej reprezentacji - zakończył.

Czytaj też: Liga Narodów. Koronawirus w kadrze Włoch. Mecz z Holandią zagrożony

Komentarze (0)