Nie ma w tej chwili równie źle zarządzanego klubu z topu jak FC Barcelona. Kolejnym tego przykładem jest sprawa Quique Setien. Były już szkoleniowiec Katalończyków opublikował w czwartek na Twitterze specjalne oświadczenie, w którym uderza w klub i w sposób, w jaki został zwolniony.
"Po upływie miesiąca całkowitego milczenia ze strony zarządu Barcelony i po niezliczonych prośbach z naszej strony, dopiero wczoraj (16 września), za pośrednictwem burofaksu, wreszcie otrzymaliśmy oficjalny komunikat. Ujawnia on zamiar zarządu, by nie wywiązywać się z umowy o pracę z dnia 14 stycznia 2020 roku" - napisał szkoleniowiec, który podkreśla, że od jego publicznego zwolnienia, do przedstawienia mu stosownych dokumentów minął miesiąc.
Co więcej, Barcelona miała przekazać asystentom Setiena, że planowane jest obsadzenie ich w innej roli w klubie.
ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Robert Lewandowski z nowym celem na kolejny sezon. "Ma coś do udowodnienia"
"Biorąc to wszystko pod uwagę, zostaliśmy zmuszeni, by oddać sprawę w ręce prawników, którzy wszczęli już odpowiednie kroki prawne w celu ochrony wcześniej ustalonych z klubem zasad i rozwiązania sporu" - podkreślił w oświadczeniu 61-latek.
Setien w Barcelonie miał zarabiać około 4 miliony euro rocznie i właśnie takiej sumy oczekuje teraz od klubu za przedwczesne zwolnienie.
Co więcej, jeżeli klub nie porozumie się ze swoim byłym trenerem, to możliwe, że w 1. kolejce nowego sezonu na ławce nie usiądzie Ronald Koeman. Tak przynajmniej twierdzą hiszpańskie media. Hiszpańska federacja wciąż bowiem czeka z zarejestrowaniem Holendra i nie uczyni tego, dopóki Katalończycy nie dogadają się z Setienem w sprawie rozwiązania umowy.
Czytaj także:
- Liga Europy: Legia Warszawa wie, z kim zagra. Drita Gnjilane przyleci do Polski
- Liga Europy. Piast Gliwice - TSV Hartberg. Grad goli i awans Piasta do III rundy!