"Kolejorz" z drużynami ze Szwecji potykał się już trzykrotnie i za każdym razem odpadał - dwukrotnie z IFK Goeteborg i raz z AIK Solna. - Statystyki są przede wszystkim dla kibiców i dziennikarzy, nie mają większego wpływu na rzeczywistość - mówi WP SportoweFakty Bartosz Bosacki.
- Mam nadzieję, że Lech sobie jednak poradzi i zobaczymy go w kolejnej rundzie. Łatwo nie będzie. Początek ligi w wykonaniu poznaniaków nie jest taki, jakiego wszyscy by sobie życzyli. Grają dość ładnie, strzelają gole, tyle że nie punktują. Nie ma sensu wpadać w panikę, ale to dość niepokojący sygnał - dodaje były gracz Lecha.
Szwedzi postrachem Lecha
W sezonie 1992/1993 poznański zespół mierzył się w eliminacjach Ligi Mistrzów z IFK Goeteborg i przegrał w dwumeczu aż 0:4. Tamte wydarzenia doskonale pamięta ich uczestnik Jarosław Araszkiewicz. - Na wyjeździe przegraliśmy jednym golem straconym w końcówce, ale u siebie poszło nam bardzo słabo. Szwedzi mieli w składzie niesamowicie szybkiego Johnny'ego Ekstroma. Zdobył w rewanżu jedną z bramek, kompletnie nie potrafiliśmy go złapać. Wtedy różnica między Lechem a IFK była dość duża, bo zespół z Goeteborga liczył się w Europie - przyznaje.
ZOBACZ WIDEO: Były reprezentant Polski ostrzega kadrowiczów. "Zawodnicy nie są od tego, by dyskutować"
- Tak naprawdę, oprócz Legii Warszawa, polskie kluby zazwyczaj przegrywały pucharowe spotkania ze Szwedami. Lech ma ciężkiego rywala i będzie musiał się wspiąć na wyżyny umiejętności. Liczę, że dopisze mu szczęście, bo dotąd w lidze go nie miał. Nie chodzi nawet o dużo straconych bramek po stałych fragmentach. Czasem grasz fajnie i nie wygrywasz - jak ostatnio "Kolejorz" - a czasem radzisz sobie słabo, robisz jedną kontrę i kończy się to wynikiem 1:0 - dodaje "Araś".
Inspiracja jest, pomysł na Lecha też
Kibice "Kolejorza" z rozrzewnieniem wspominają sezon 2010/2011, gdy ich ulubieńcy najpierw weszli do fazy grupowej Ligi Europy, a w niej remisowali z Juventusem Turyn, wygrywali z Red Bullem Salzburg i Manchesterem City, by na końcu awansować do 1/16 finału i odpaść dopiero wiosną z SC Braga.
Dziś powtórka takich sukcesów wydaje się czymś abstrakcyjnym, ale obrońca tamtej drużyny, Bartosz Bosacki uważa, że to wcale nie jest zadanie niewykonalne: - Nas wtedy też skazywano na pożarcie. Nikt nie wierzył, że poradzimy sobie w tak silnej grupie, a potrafiliśmy z niej wyjść. Przeciwnicy byli od nas piłkarsko lepsi, mieli większy potencjał, jednak wiele rzeczy można zniwelować ambicją i właściwym nastawieniem. Dlatego wierzę, że dzisiejszy Lech też może zrobić coś wielkiego.
- Życzę chłopakom, żeby im się udało. Dla wielu z nich to byłoby wielkie przeżycie i duża szansa pokazania się w innych realiach niż nasza liga. Wielką frajdę mieliby też kibice, którzy zasługują, by w tym zwariowanym 2020 roku przeżyć coś miłego - dodaje Bosacki.
Araszkiewicz uważa, że do sukcesu "Kolejorz" będzie też potrzebować uśmiechu losu: - Popatrzmy na Legię, która jak na polskie warunki ma naprawdę mocną kadrę, a przyjechała do niej Omonia Nikozja i to ona przeszła dalej. Hammarby będzie bardzo niewygodnym rywalem. Skandynawskie drużyny zawsze grały twardo, nieustępliwie, nigdy nie odpuszczały. Trzeba się do tego dobrze przygotować.
Poznaniacy nie wystąpią w środę w najmocniejszym składzie, bo kontuzję leczy Filip Szymczak, a do eliminacji Ligi Europy nie zostali jeszcze zgłoszeni Nika Kaczarawa i Wasyl Kraweć. Mimo to Bartosz Bosacki widzi w ekipie ze stolicy Wielkopolski spory potencjał.
- To, co dotąd pokazała w lidze nie napawa optymizmem, ale oceniając całokształt pracy trenera Dariusza Żurawia, widzę pozytywy. Wreszcie da się tam dostrzec jakiś kierunek i plan. Zawsze uważałem, że należy w większym stopniu stawiać na młodych Polaków i to w Lechu procentuje. Jakub Kamiński czy Jakub Moder są bardzo młodzi, lecz tak jak ich rówieśnicy w mocniejszych ligach europejskich, mogą odgrywać pierwszoplanowe role. Nie są pod żadnym względem gorsi - podkreśla.
Mecz II rundy eliminacyjnej Ligi Europy Hammarby IF - Lech Poznań rozpocznie się w środę o godz. 19.00. Transmisja w Polsacie Sport.
Czytaj także:
Premier League: Crystal Palace - Southampton. Niskie noty Jana Bednarka
Wysoka forma Dariusza Formelli w USA. Polak z kolejnym golem (wideo)