Już po losowaniu na Łotwie nie robiono sobie wielkich nadziei na sukces 4. zespołu ubiegłego sezonu tamtejszej ekstraklasy i w czwartkowym spotkaniu było widać, że ten brak wiary w ekipę Tamaza Pertii nie wziął się znikąd. Finalista krajowego pucharu (właśnie przez te rozgrywki dostał się do eliminacji Ligi Europy) skupił się na głębokiej defensywie i całkowicie oddał pole gospodarzom.
Podopieczni Dariusza Żurawia stale byli w ataku pozycyjnym i musieli szukać luk w nieźle zorganizowanej obronie rywala. Nie było to łatwe. Raz wprawdzie Kamilowi Jóźwiakowi udało się wypracować niezłą pozycję w polu karnym, jednak uderzył nad poprzeczką. Takich szans było w pierwszej połowie mało. W zdecydowanej większości akcji lechici byli zmuszani do strzałów z dystansu, a te im nie wychodziły.
Na szybką i składną akcję poznaniaków czekaliśmy aż do 34. minuty. Wtedy wreszcie wymienili kilka podań na tyle sprawnie, że wyszła z tego idealna sytuacja dla Pedro Tiby. Portugalczyk minął strzałem Rudolfsa Solohę, ale trafił w plecy stojącego blisko bramki Mykoły Musolitina. Jednak nawet ta interwencja nie uratowałaby Łotyszy, gdyby dobijający Dani Ramirez koszmarnie się nie pomylił i nie posłał piłki nad poprzeczką.
ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzów. Jacek Gmoch nie ma wątpliwości: Lewandowski jest najlepszym piłkarzem w piłce klubowej
Lech zmarnował stuprocentową szansę na gola, a to oznaczało, że czekają go dalsze męczarnie. Drużyna Dariusza Żurawia cały czas miała wyraźną przewagę, zdecydowanie dłużej utrzymywała się przy piłce, problem w tym, że wymieniając na połowie przeciwnika dziesiątki podań, nie potrafiła tego przełożyć na konkrety.
Ten marazm trwałby pewnie bardzo długo, gdyby w 59. minucie gospodarzom nie dopisało szczęście. Z dużej odległości uderzył Jakub Moder i po rykoszecie od Juliena Celestine'a piłka trafiła w słupek. Soloha skupił się na tym strzale, robił co mógł, by go obronić i przy dobitce Mikaela Ishaka leżał już na murawie. Szwed miał więc ułatwione zadanie i musiał trafić na 1:0.
Po otwarciu wyniku obraz gry się nie zmienił. Lechici nie chcieli igrać z ogniem, wciąż atakowali i powinni nawet egzekwować rzut karny. Celestine ewidentnym zagraniem ręką zablokował strzał Jóźwiaka, mimo to czeski sędzia Ondrej Pechanec nie zareagował.
Łotysze próbowali coś wskórać, lecz nie byli w stanie wyjść z defensywy i niezwykle rzadko gościli pod bramką bezrobotnego w czwartek Filipa Bednarka. Lech czasem irytował brakiem wykończenia czy niedokładnością w rozegraniu, jednak był lepszy pod każdym względem i znalazło to potwierdzenie w ostatnim kwadransie. Goście stracili piłkę na własnej połowie, Tiba idealnie podał do Ishaka, a ten bez trudu trafił do siatki z ostrego kąta. Wynik zamknął natomiast Filip Szymczak, wykańczając w końcówce szybką kontrę i podanie Jóźwiaka.
"Kolejorz" nie porwał grą, mimo to pewnie i zasłużenie awansował do II rundy eliminacyjnej Ligi Europy. Następnego rywala pozna podczas losowania, które zaplanowano na poniedziałek.
Lech Poznań - Valmiera FC 3:0 (0:0)
1:0 - Mikael Ishak 59'
2:0 - Mikael Ishak 78'
3:0 - Filip Szymczak 88'
Składy:
Lech Poznań: Filip Bednarek - Robert Gumny, Lubomir Satka, Djordje Crnomarković, Tymoteusz Puchacz, Jakub Kamiński (63' Alan Czerwiński), Jakub Moder, Pedro Tiba (80' Filip Marchwiński), Kamil Jóźwiak, Dani Ramirez, Mikael Ishak (84' Filip Szymczak).
Valmiera FC: Rudolfs Soloha - Mykoła Musolitin, Olaide Badmus, Julien Celestine, Pape Fall, Victor Diage, Kriss Karklins, Jorge Teixeira (76' Djibril Gueye), Alvis Jaunzems (83' Daniils Skopenko), Tolu Arokodare, Luka Silagadze (46' Mootez Zaddem).
Sędzia: Ondrej Pechanec (Czechy).