Gdy Neymar sensacyjnie odchodził w 2017 roku z Barcelony do PSG, wszyscy koncentrowali się na milionach euro, jakimi obsypali go katarscy właściciele klubu. Jego otoczenie jako główny argument wymieniało jednak chęć wyjścia z cienia Lionela Messiego. Wszystkie dotychczasowe sukcesy w katalońskim klubie zdobywał tylko "u boku Argentyńczyka". Chciał zostać liderem, w którego blasku ogrzewają się inni.
Wygrany ćwierćfinał Ligi Mistrzów z Atalantą, w którym zasłużenie został wybrany "Najlepszym Zawodnikiem Meczu" (i skromnie przekazał nagrodę zdobywcy decydującej bramki Ericowi Maximowi Choupo-Motingowi) po raz pierwszy pokazał, że mu się udało.
Był na boisku piłkarzem z innej ligi, z kosmosu, jak często nazywany jest Messi. Z łatwością sam tworzył sobie okazje, niemal nie potrzebując do tego reszty drużyny. Choć zmarnował przynajmniej cztery fantastyczne okazje, to jednocześnie ośmieszał rywali, bawił się z nimi, dryblując jak dzieci czy przepuszczając im piłkę między nogami.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!
I wszystko to służyło drużynie, a nie tylko jemu samemu. Co rusz kreował sytuacje kolegom. W końcu to on w 89. minucie dograł piłkę w polu karnym do Marquinhosa, który dał PSG upragnione wyrównanie. A w doliczonym czasie cudownym podanie (balansem ciała posyłając obrońcę w przeciwnym kierunku) podał prostopadle piłkę do Kyliana Mbappe, który odegrał do Choupo-Motinga, a ten zapewnił mistrzom Francji zwycięstwo.
Messiemu dorównał też w statystykach, notując aż 16 skutecznych dryblingów, co Argentyńczykowi udało się, hen, jeszcze w sezonie 2007/08 przeciwko Manchesterowi United. Na Stadionie Światła w Lizbonie zobaczyliśmy Neymara lidera, nie bojącego się brać na siebie odpowiedzialności. Po raz pierwszy na tak wielkiej arenie po odejściu z Barcelony.
I dzięki niemu PSG po raz pierwszy zagra w półfinale najbardziej prestiżowych rozgrywek, których wygranie od lat stało się obsesją szejków z Kataru. Wcześniej bywał wielkim nieobecnym. Nie dlatego, że niknął na boisku. Będąc najczęściej faulowanym zawodnikiem ligi francuskiej często łapał kontuzje. W lutym 2018 roku w meczu z Olympique Marsylia doznał pęknięcia kości śródstopia, co wykluczyło go na 16 spotkań i uniemożliwiło występ w rewanżu przeciwko Realowi Madryt w 1/8 finału Ligi Mistrzów. "Królewscy" wygrali wtedy 2:1 i przeszli dalej.
W styczniu ubiegłego roku w meczu ze Strasburgiem znów doznał urazu stopy i musiał pauzować 85 dni. Desperacko walczył z czasem, żeby zakończyć rehabilitację na mecze 1/8 finału Champions League przeciwko Manchesterowi United. Nie zdążył. Sensacyjne rewanżowe zwycięstwo "Czerwonych Diabłów" 3:1 na Parc des Princes oglądał zza linii bocznej, z szeroko otwartymi ustami w niedowierzaniu. Ta mina jest dziś często używana w memach przez prześmiewców Neymara. W środowy wieczór to oni musieli ją przybrać, patrząc na to co wyprawia Brazylijczyk.
Kontuzje stanęły Neymarowi na drodze sukcesów także z reprezentacją. Pamiętny uraz kręgosłupa w ćwierćfinale mundialu w Brazylii w 2014 roku z Kolumbią sprawił, że zabrakło go później w półfinale z Niemcami, które z nim na boisku nie skończyłoby się może laniem 1:7. Naderwanie więzadła w stawie skokowym w czerwcu 2019 wykluczyło go z udziału w ostatniej edycji turnieju Copa America, który Brazylia wygrała bez niego.
Przerwa spowodowana pandemią i przedwczesne zakończenie sezonu Ligue 1 sprawiły, że wyleczył wszelkie urazy i nie odniósł żadnych kolejnych. - Zdrowie zbyt często zabierało mi wielkie mecze. Teraz Bóg daje mi radość z gry, czas więc pokazać moją najlepszą wersję. Jestem gotowy - powiedział przed meczem z Atalantą.
Zanotował w nim 113 kontaktów z piłką, 25 wygranych pojedynków, 16 udanych dryblingów (43 w całej edycji, więcej - 54 ma tylko Messi). Był też dziewięć razy faulowany (najczęściej faulowany zawodnik tej edycji Champions League), oddał pięć kluczowych podań, w tym asystę i asystę drugiego stopnia.
Tak dobrej wersji Neymara nie widzieliśmy od czasu Barcelony. Wtedy jednak Brazylijczyk był w cieniu Messiego. Za chwilę może się okazać, że w Lidze Mistrzów Argentyńczyka już nie ma, za to Neymar i jego drużyna stoczą walkę o finał.