O niemal pewnym powrocie Artura Boruca do warszawskiego klubu poinformował w piątek przed południem portal legia.net. Wojskowi potrzebują nowego bramkarza po odejściu Radosława Majeckiego do AS Monaco. Numerem jeden na liście klubu oraz kibiców jest właśnie Boruc. Jego kontrakt z AFC Bournemouth wygasa, a po spadku klubu z Premier League nie zostanie przedłużony.
Boruc wielokrotnie podkreślał, że chciałby zakończyć karierę przy Łazienkowskiej 3, a teraz ma ku temu idealną okazję. To legionista z krwi i kości. Z "eLką" na piersi rozegrał 77 meczów, a po odejściu ze stolicy zawsze utożsamiał się z klubem. Rok temu kibicował nawet drużynie Aleksandara Vukovicia z sektora kibiców Legii podczas meczu el. Ligi Europy z Rangers FC.
O powrocie Boruca do Legii mówi się od wielu lat, jednak zawsze na przeszkodzie stawały kwestie finansowe. Ostatnio trener Vuković mówił, że w tym roku też to mało prawdopodobny scenariusz: - Artur jest zawodnikiem, który zawsze będzie mile widziany w naszym zespole. Jednak jego obecna sytuacja i fakt, że my szukamy bramkarza po odejściu Radka Majeckiego nie idą ze sobą w parze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarz Legii Warszawa zrezygnował z urlopu. Już trenuje do nowego sezonu
Jak się okazuje, sytuacja na Łazienkowskiej 3 zmieniła się o 180 stopni. Według "legia.net", Boruc jest bliski powrotu do Legii. Były reprezentant Polski miałby podpisać roczny kontrakt i po zakończeniu sezonu 2020/21 zakończyć sportową karierę.
Transfer Boruca byłby świetnym ruchem nie tylko pod względem sportowym, ale także marketingowym oraz mentalnym. "Boruc to chodząca charyzma i w jego przypadku zakończenie kariery na Łazienkowskiej byłoby czymś naturalnym, a jednocześnie czymś, co przekonywałoby ludzi, żeby kupić ligowy karnet. Bo kibic w Warszawie jest wymagający, chce gwiazd i chce chodzić na dobry show" - pisał w swoim felietonie Dariusz Tuzimek (zobacz więcej).
Boruc był zawodnikiem Bournemouth od 2014 roku. Wcześniej reprezentował barwy Celticu, Fiorentiny oraz Southampton.
Czytaj także: Wszystko albo nic, Warta Poznań i Radomiak Radom przed historyczną szansą