[tag=2824]
Miroslav Radović[/tag] żegnał się z Legią Warszawa przed meczem z Lechem Poznań (19.10.2019). Serb zupełnie inaczej wyobrażał sobie ten moment. - Pewnie było widać, że mam łzy w oczach. To był dla mnie mocno emocjonalny moment. I, choć Legia to mój klub, spędziłem w nim 90 procent kariery, to muszę przyznać, że o to pożegnanie mam pretensje. Zresztą powiedziałem to prezesowi Dariuszowi Mioduskiemu wprost - zdradza podczas rozmowy z "Przeglądem Sportowym".
- Boli mnie sposób, w jaki się to odbyło. Marzyłem, by pożegnać się z kibicami jeszcze jako piłkarz, przy pełnych trybunach. Wydaje mi się, że na tyle zasłużyłem. Liczyłem, że powiedzą mi wcześniej, że nie przedłużą ze mną umowy, że podczas ostatniego spotkania sezonu przy Łazienkowskiej będę mógł się pożegnać. O to jedno mam pretensje, o nic więcej. Rozumiem, że potrzebowali nowej krwi, nowej energii. Ale tę jedną kwestię można było rozegrać inaczej - dodaje.
Miroslav Radović grał w Legii Warszawa w latach 2006-2015 i 2016-2019. W sumie w barwach tego klubu wystąpił w 371 meczach. Zdobył w nich 88 bramek i dołożył do tego 78 asyst. Jego pozycja w zespole osłabła, gdy z Legią związał się szkoleniowiec Ricardo Sa Pinto.
W trakcie wywiadu z "PS" Radović wspomina współpracę z portugalskim trenerem w bardzo ciemnych barwach. Zaznacza, że to właśnie on odebrał mu przyjemność z gry w piłkę i pozbawił statusu w klubie. Sa Pinto nazywa dyktatorem, zauważając, że tak naprawdę pełnił w klubie kilka funkcji - dyrektora, trenera i prezesa.
Czytaj także:
- Krzysztof Piątek może mieć rywala w walce o skład. Luka Jović na celowniku Herthy Berlin
- PKO Ekstraklasa przygotowała nowe medale. Ważą 245 gramów i są pokryte 24-karatowym złotem
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarze z A klasy mogą się poczuć jak w Ekstraklasie. Nowa szatnia robi wrażenie!