Gdy w listopadzie Hansi Flick zastąpił Niko Kovaca, Bayern był dopiero czwarty w tabeli i miał cztery punkty straty do lidera - tak nieudanego początku sezonu gigant z Monachium nie miał od lat. Flick miał być tylko tymczasowym rozwiązaniem - strażakiem, który ugasi pożar, nim ten doszczętnie strawi zespół, dając władzom klubu czas na znalezienie docelowego szkoleniowca.
Tymczasem po kilku tygodniach Flick odłożył wąż, ściągnął hełm, a wóz strażacki odprowadził na klubowy parking i przystąpił do konstrukcji maszyny, która będzie rozgniatała rywali na drodze do mistrzostwa, pucharu i Ligi Mistrzów. Gdy wszystkie tryby znalazły się na swoim miejscu - Alphonso Davies na lewej obronie, Joshua Kimmich w pomocy, a Thomas Mueller na boisku, zamiast na ławce - Bayern był nie do zatrzymania. Ostatni mecz przegrał 7 grudnia.
Od tego czasu wygrał 24 z 25 spotkań, jedno zremisował. A przed restartem sezonu Flick zatankował swój walec do pełna. Po wznowieniu rozgrywek Bayern wygrał wszystkie 11 meczów, strzelając w nich aż 33 gole - rewelacyjna średnia jest prosta do wyliczenia: 3 trafienia na mecz. Zapewnił sobie tytuł na dwie kolejki przed końcem sezonu i jako drugi w historii przekroczył granicę 100 zdobytych bramek. A w sobotę do mistrzostwa dołożył puchar.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalna sztuczka Lewandowskiego na treningu Bayernu!
Gdyby na Stadion Olimpijski w Berlinie zostali wpuszczeni kibice, to mogliby narzekać na nudę. Dominacja Bayernu była bezdyskusyjna, a jego triumf nie był zagrożony nawet przez chwilę. Mistrz udokumentował przewagę już w 16. minucie. Po faulu na Robercie Lewandowskim tuż przed polem karnym wydawało się, że sprawiedliwość wymierzy sam Polak, bo piłka była ustawiona na jego źdźble trawy - 17 metrów od bramki, na wprost słupka. Podobnie chyba myślał Lukas Hradecky, bo strzał Davida Alaby go zaskoczył. Austriak uderzył nad murem, a Czech nie zareagował w porę i Bayern prowadził 1:0.
Sześć minut później mistrzowie bezlitośnie wykorzystali błąd rywali w wyprowadzeniu piłki. Błyskawicznie po przechwycie Joshua Kimmich uruchomił Serge'a Gnabry'ego, a ten nie dał szans Hradecky'emu. Bayern szybko wybił rywalom myśli o zdobyciu trofeum, a Lewandowski rozpoczął polowanie na 50. gola w sezonie. Przed przerwą miał dwie okazje, ale najpierw został zablokowany, a potem podjął złą decyzję i w dobrej sytuacji zamiast uderzać, próbował dryblowaći stracił piłkę. W 55. minucie po podaniu Kingsleya Comana w końcu udało mu się oddać strzał, ale uderzył wysoko nad bramką.
Po tym zagraniu aż zzieleniał ze złości i gdyby był "Hulkiem", to kostium Bayernu właśnie zacząłby się na nim rozpruwać. Nie jest mutantem z serii "Marvela", ale za to w 66. minucie zafundował telewidzom nostalgiczną podróż w przeszłość, bo zdobył bramkę żywcem wyjętą z kultowej kreskówki "Kapitan Jastrząb". Tyle że tak strzelał Kojiro Hyuga, a nie Tsubasa Ozora.
Po dalekim wykopie Manuela Neuera "Lewy" przyjął piłkę 30 metrów od bramki Bayeru i choć przed nim nie było żadnego obrońcy, to huknął wolejem bez większego namysłu. Tak jakby włożył w ten strzał całą złość, która skumulowała się w nim po nieudanych zagraniach. Uderzył wprost w Hradecky'ego, ale na tyle mocno, że bramkarz Bayeru nie potrafił złapać piłki, która zatańczyła między jego nogami i wtoczyła się za linię bramkową. W takich niecodziennych okolicznościach Lewandowski strzelił swojego 50. gola w sezonie - przekroczył tę granicę po raz pierwszy w karierze.
Bayer szybko odpowiedział trafieniem Svena Bendera po rzucie rożnym, ale triumf Bayernu nie był zagrożony. W 89. minucie "Lewy" postawił kropkę nad "i", puentując akcję Ivana Perisicia efektowną podcinką nad Hradeckym. W doliczonym czasie gry na boisku odnalazł się Kai Havertz. Wielka nadzieja Bayeru na zarobienie 100 mln euro do Berlina "nie dojechała", ale ostatnim kopnięciem w meczu zamieniła na gola rzut karny, zmniejszając rozmiar porażki swojego zespołu.
Po finałowym dublecie Lewandowski ma na koncie 6 trafień w tej edycji Pucharu Niemiec, co dało mu tytuł króla strzelców rozgrywek - piąty w karierze, a trzeci z rzędu. Także po raz trzeci rzędu Polak kończy sezon w podwójnej koronie: króla strzelców Bundesligi i Pucharu.
To czwarty w karierze triumf Lewandowskiego w Pucharze Niemiec, a trzeci dublet. Dla samego Bayernu to 13. dublet w historii, drugi z rzędu, a już 10. w tym stuleciu. Wygrywanie krajowych rozgrywek nikomu w Monachium nie daje pełnej satysfakcji - celem drużyny Lewandowskiego jest triumf w Lidze Mistrzów. Potrójna korona - to byłoby coś. Bayern tryplet skompletował dotąd tylko raz - w 2013 roku, jeszcze przed erą Lewandowskiego.
Bayer 04 Leverkusen - Bayern Monachium 2:4 (0:2)
0:1 - Alaba 16'
0:2 - Gnabry 24'
0:3 - Lewandowski 59'
1:3 - Bender 63
1:4 - Lewandowski 89'
2:4 - Havertz (k.) 90+3'
Składy:
Bayer: Lukas Hradecky - Lars Bender (82' Mitchell Weiser), Sven Bender, Edmond Tapsoba, Wendell - Charles Aranguiz, Julian Baumgartlinger (46' Kerem Demirbay) - Moussa Diaby, Nadiem Amiri (46' Kevin Volland), Leon Bailey (76' Karim Bellarabi)- Kai Havertz.
Bayern: Manuel Neuer - Benjamin Pavard, Jerome Boateng (69' Lucas Hernandez), David Alaba, Alphonso Davies - Joshua Kimmich, Leon Goretzka - Serge Gnabry (87' Philippe Coutinho), Thomas Mueller (87' Thiago), Kingsley Coman (64' Ivan Perisić) - Robert Lewandowski.
Żółte kartki: Wendell (Bayer) oraz Lewandowski (Bayern).
Sędzia: Tobias Welz.