Czerwono-Niebiescy w PKO Ekstraklasie czują się coraz pewniej. Widać było to w pierwszym spotkaniu rundy finałowej w Bełchatowie. Przetrwali pierwsze minuty i napór Wisły Kraków, by wyprowadzić cios w postaci gola ze stałego fragmentu gry w pierwszej połowie, a w drugiej dołożyć kolejne dwie bramki.
- Były momenty lepsze i gorsze. Grało się trudno, bo po odbiorze piłki nie mogliśmy płynnie przeprowadzić akcji. Wisła zagrała dużo lepiej niż w Krakowie. Nawet mimo tego, że rywale dobrze grali, nie stworzyli sobie żadnej sytuacji. Jedynie po strzale Buksy strzeliła bramkę. Było kontaktowo, ale mój zespół był mocno dojrzały. Pięknym strzałem Igora Sapały zamknęliśmy ten mecz - ocenił Marek Papszun.
Kibice pomogli Rakowowi
Trener Rakowa Częstochowa cieszył się, że zawody mogli w końcu obejrzeć kibice. Kilkuset sympatyków ekipy spod Jasnej Góry przyjechało dopingować zespół do Bełchatowa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Barcelona pokazała niesamowite nagranie. Zobacz, co wyczynia ten dzieciak!
- Cieszę się, że kibice wrócili. Atmosfera była zupełnie inna, choć jedynie niecałe tysiąc osób zostało wpuszczone. Czuliśmy się jak przed pandemią. To było ważne w tym meczu, bo nie weszliśmy w niego dobrze. Nie mogliśmy złapać płynności i z minuty na minutę było coraz lepiej. Kibice nam w tym pomogli. To nasz wspólny sukces. Myślę, że dzięki temu jesteśmy bezpieczni - cieszył się trener częstochowian.
Z jednej strony beniaminek wygrał spotkanie 3:1, ale oprócz akcji bramkowych kreował też wiele sytuacji, w których brakowało nieco ostatniego podania. Ale tu szkoleniowiec postanowił rozgrzeszyć swoją ekipę.
- Nie podchodzę w ten sposób. Wierzę w to, co robimy. Dobrze reagujemy na błędy, jesteśmy coraz bardziej doświadczeni. W każdym meczu tworzymy dużo więcej szans od przeciwnika, to się wiąże z aktywnością zawodników, więc w tej kwestii mam inne zdanie - powiedział.
"Wiśle nie zabrakło odwagi"
Z kolei Wisła tym razem nie potrafiła odrobić strat, podobnie jak uczyniła to w meczu z Rakowem dziesięć dni wcześniej na własnym stadionie. Trener Artur Skowronek stwierdził, że postawa rywali go zupełnie nie zaskoczyła.
- Od początku czułem, że jesteśmy w stanie przeciwstawić się gospodarzom i powalczyć o wygraną. Raków wyszedł na murawę nisko ustawiony, co być może wynikało z tego, że przeciwnicy nie byli pewni, w jaki sposób zagramy. Nasz sposób operowania piłką sprawił również, że gospodarze grali bardzo daleko od naszej bramki. Po strzelonym golu Raków nieco przejął inicjatywę i właśnie na ten moment zwrócimy uwagę, myśląc o następnym meczu - powiedział szkoleniowiec Białej Gwiazdy.
W 39. minucie drugą żółtą kartkę otrzymał Nikola Kuveljić, co sprawiło, że Wisła Kraków musiała do końca spotkania grać w dziesiątkę. To - przy stanie 0:1 - jeszcze bardziej utrudniło zadanie graczom z Małopolski.
- Wiedzieliśmy, jak Raków chce grać i można było przewidzieć, że po zdobytej bramce cofną się do defensywy, przez co nie mieliśmy zbyt wiele miejsca w okolicach pola karnego. Dodatkowo czerwona kartka skomplikowała całą sytuację, w efekcie czego w naszych szeregach było mniej zawodników do konstruowania akcji, co mocno odczuwaliśmy przez resztę spotkania - stwierdził Skowronek.
- Uważam, że mimo tego, iż graliśmy w dziesiątkę przez znaczną część meczu, to nie brakowało nam odwagi. Ryzykowaliśmy grą jeden na jeden z tyłu, stosowaliśmy wysoki pressing. Zostawiliśmy wówczas w obronie jedynie środkowych obrońców, pozostali zawodnicy mieli zadbać o ofensywę. Nie ma mowy o żadnej bojaźni w postawie piłkarzy - dodał.
Po 31 kolejkach w PKO Ekstraklasie Raków Częstochowa ma 44 punkty i wspólnie z Górnikiem Zabrze prowadzi w tabeli grupy B. Już we wtorek drużyna trenera Marka Papszuna zmierzy się w Kielcach z Koroną, by przypieczętować utrzymanie w elicie. Wisła z kolei plasuje się na trzynastej pozycji i nad strefą spadkową ma tylko pięć punktów przewagi. We wtorek krakowianie zmierzą się z Wisłą Płock.
Czytaj też:
PKO Ekstraklasa: Piast - Lech. Poznaniacy wkraczają do gry o wicemistrzostwo!
Spokój Rakowa i nerwy Wisły. Udany rewanż beniaminka