Polska jest jednym z nielicznych krajów, który zezwolił na organizację meczów z udziałem publiczności. Od piątku kibice mogą zapełnić 25 proc. stadionu. Na trybunach widzowie mają zachowywać dystans społeczny, choć podczas relacji w meczu Górnik Zabrze - Korona Kielce widać było, że część osób nie stosowało się do tego wymogu.
Możliwość powrotu kibiców na stadiony z polskim rządem negocjował sam prezes PZPN Zbigniew Boniek. - Nie ma co demonizować, że stadiony są jakąś wylęgarnią tego wirusa. Oczywiście wiadomo, że większe skupiska ludzi stanowią pewnego rodzaju zagrożenie - przyznał w rozmowie z tvn24.pl rzecznik prasowy PZPN, Jakub Kwiatkowski.
W piłkarskiej centrali mają nadzieję, że od przyszłego sezonu będzie można już zapełniać stadiony. - Na bieżąco jesteśmy w kontakcie z odpowiednimi służbami i z władzami właśnie po to, żeby monitorować sytuację. Zobaczymy, jak to się będzie rozwijało. Bardzo byśmy chcieli, by od nowego sezonu, jesienią, grać mecze przy w pełni otwartych trybunach. Ale to zdrowie jest najważniejsze - dodał Kwiatkowski.
Dr Paweł Grzesiowski, immunolog i specjalista w dziedzinie profilaktyki zakażeń, również nie obawia się zarażeń na trybunach. Zwraca jednak uwagę na inną kwestię. - Ludzie raczej nie będą się zarażać na samych trybunach. Więcej grozi im w drodze na mecz, w pociągu czy autobusie, albo gdy zaczną się gromadzić przy wejściu na obiekt - podkreślił Grzesiowski w rozmowie z WP SportoweFakty (więcej TUTAJ).
Czytaj też: PKO Ekstraklasa. Kibicowanie w pandemii. Wisła Płock wpuściła kibiców na trybuny
ZOBACZ WIDEO: Wraca liga rosyjska. Grzegorz Krychowiak: Mam ogromne zaufanie do ludzi, którzy dali nam zielone światło