Michał Kopczyński wziął na siebie obrońców i zagrał na lewą stronę do Fabiana Serrarensa. Holender był w doskonałej sytuacji, samotny w polu karnym, przed sobą miał tylko Krzysztofa Kamińskiego. A huknął tak, że piłka mało co nie trafiła drzew za bramką. Była 69. minuta. A 10 minut wcześniej o mały włos gola samobójczego nie strzelił Adam Marciniak. Kapitan Arki interweniował przy uderzeniu Giorgiego Merebaszwilego z bliskiej odległości, został trafiony piłką, która następnie uderzyła słupek. Polak odetchnął z ulgą, a Gruzin pluł sobie w brodę.
W Płocku brakowało tylko Piotra Ćwielonga i jego kultowego tekstu, że "to nie jest pogoda do grania w piłkę". Wisła grała z Arką przy niezłej pogodzie. Wbrew alertom RCB bez deszczu z gradem. Temperatura utrzymywała się ok. 20 stopni, był lekki wiatr.
- Kiedy zespół nie odnosi spodziewanych rezultatów, to w naszym kraju słyszy się tylko dwie rzeczy. Pierwsza: są źle przygotowani, druga: im się nie chce - mówił przed meczem Radosław Sobolewski odpowiadając na pytanie, czy jego drużyna jest odpowiednio przygotowana fizycznie. Po wznowieniu rozgrywek Wisła wypuszcza z rąk okazje i kolejno przegrała z Koroną Kielce oraz zremisowała z Jagiellonią i Cracovią. W sobotę nie wykorzystała słabej formy Arki.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Grzegorz Krychowiak: Jeżdżę na trening z uśmiechem na twarzy
Gdynianie wyglądali mizernie. Najbardziej ofensywny był na ławce ich trener Ireneusz Mamrot, który już na początku meczu dostał żółtą kartkę za dyskusje. Płocczanie zrywali się tylko przy kontratakach, ale bez konkretów pod bramką Marcina Staniszewskiego. Wyjątkowo w bramce Arki zabrakło Pavelsa Steinborsa, który zakończył serię 111 meczów z rzędu w pierwszym składzie gdynian (więcej TUTAJ). Rywale rzadko zatrudniali jego zmiennika.
Arka długo nie wyglądała, jakby miała nóż na gardle. W końcu ekipa Mamrota walczy o utrzymanie, jest przedostatnia w tabeli, a do bezpiecznego miejsca traci pięć punktów. Piłkarzom przypomniało się to dopiero w końcówce. Stąd częstsze ataki, pudło Serrarensa rodem z kabaretu i niezłe okazje Macieja Jankowskiego (uderzenie głową po centrze z rzutu rożnego) i Michała Nalepy, który z dystansu strzelił obok słupka.
Sytuacja Wisły w grupie spadkowej jest nieco lepsza. Zajmuje w niej czwarte miejsce, ma dziewięć punktów nad zagrożoną spadkiem Koroną. Ale potrzebuje punktów, by jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie.
W końcówce Sobolewski wpuszczał młodzież - 17-letniego Dawida Kocyłę i 22-letniego Hubera Adamczyka. I nastoletni Kocyła był o krok, by zostać bohaterem. W 67. minucie padł w pole karne, ale został odepchnięty przez Nalepę. Co zaskakujące - umknęło to arbitrowi głównemu Mariuszowi Złotkowi i sędziom VAR.
Wisła Płock - Arka Gdynia 0:0
Wisła:
Krzysztof Kamiński - Damian Michalski (69' Cezary Stefańczyk), Michał Marcjanik, Alan Uryga, Angel Garcia - Damian Rasak, Dominik Furman - Giorgi Merebaszwili (89' Hubert Adamczyk), Mateusz Szwoch, Piotr Tomasik - Karol Angielski (62' Dawid Kocyła).
Arka: Marcin Staniszewski - Damian Zbozień, Luka Marić, Adam Danch (83' Frederik Helstrup), Adam Marciniak - Michał Nalepa (35' Jakub Wawszczyk), Michał Kopczyński - Mateusz Młyński, Dawit Schirtladze (68' Marcus da Silva), Maciej Jankowski - Fabian Serrarens.
Żółte kartki: Szwoch i Garcia (Wisła) orazKopczyński i Zbozień (Arka).
Sędziował: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).