Nie bez powodu przed rewanżem, który zostanie rozegrany w Tallinnie, wiele osób wspomina wiślackie blamaże w pucharach. Nie było ich wprawdzie zbyt wiele, jak w przypadku innych polskich zespołów, ale na nazwy Dinamo Tbilisi lub Vålerenga, wiślaccy kibice tylko machają rękami. Nikt nie spodziewał się, że istnieje jakakolwiek obawa o to, że do grona krakowskich zmór może dołączyć Levadia.
Estończycy zostali kompletnie zlekceważeni, zwłaszcza gdy okazało się, że do Polski wybierają się w 40-godzinną podróż - jadąc autokarem. Później okazało się, że na ich postawę na murawie nie miało to żadnego wpływu, bo walczyli bez kompleksów i jako pierwsi stworzyli sobie okazje do zdobycia gola. Trener Wisły, Maciej Skorża, obiecuje że podobna "śpiączka" jego podopiecznych nie wchodzi w ogóle w grę.
- Pozwoliliśmy im na początku na zbyt wiele i to była dla nich "wodą na młyn". Czuli się z tym bardzo dobrze - wspomina grę Estończyków, w meczu z poprzedniego tygodnia, trener Wisły. - W II połowie zaczęło padać i Levadii lepiej się broniło, mogli grać z kontry i groźnie to wyglądało. Mam nadzieję, że to niepowodzenie wyzwoli w nas chęć rewanżu i udowodnimy, że jesteśmy piłkarsko lepszą drużyną. Na pewno w tym aspekcie przewyższamy drużynę Levadii. Chcemy pokazać, że ten awans nam się należy - mówi Skorża.
W Tallinnie krakowianie mają zamiar już od początku narzucić rywalowi swój styl gry i konsekwentnie zmierzać do jednego tylko celu, jakim jest awans do kolejnej fazy kwalifikacji LM. Najważniejsze jest jednak to, że w podobnym co trener tonie, wypowiadają się też piłkarze. - Jedziemy po to, żeby wygrać - powiedział dobitnie Paweł Brożek, który przed sezonem miał ofertę z angielskiego Fulham. Wisła nie podjęła jednak decydujących rozmów z Anglikami, bo nikt pod Wawelem nie wyobrażał sobie, aby przed batalią w pucharach zespołu nie wspomógł najlepszy strzelec.
Dla wiślaków ważny jest też powrót do gry kapitana, Arkadiusza Głowackiego, który z powodu kontuzji pierwsze spotkanie obserwował z trybun. Ławka kontuzjowanych uszczupliła się więc o jednego zawodnika, a pozostają na niej jeszcze Rafał Boguski, Łukasz Garguła i Peter Šinglár.
Estończycy nie zamierzają jednak tanio sprzedać skóry. I choć w ich kraju mecz nie cieszy się jakimś wielkim powodzeniem (nie transmituje go żadna tamtejsza telewizja, przez co nie będzie też transmisji w Polsce), a i klub musi czynić dodatkowe kombinacje - wydając darmowe wejściówki - aby zapełnić ledwie 4-tysięczny stadion, to dla piłkarzy Levadii ewentualnie pokonanie wiślaków byłoby życiowym sukcesem. W końcu wciąż jest to ta sama Wisła, która przed rokiem ograła Barcelonę.
Dla kibiców w Polsce lepiej byłoby, aby remis sprzed tygodnia był dla Wisły jedynym wypadkiem przy pracy, a nazwa Levadia, nie pojawiła się na "czarnej liście" jej fanów. W końcu każdy punkt polskiego zespołu pracuje dla całej naszej piłki!
Wisła Kraków - Levadia Tallinn / śr 22.07.2009 godz. 18.00
Przewidywane składy:
Levadia: Kaalma, Marmor, Morozov, Kalimullin, Teniste, Malov, Ivanov, Nahk, S. Puri, Andreev, Gussev.
Wisła: Pawełek, Piotr Brożek, Głowacki, Marcelo, Díaz, Małecki, Sobolewski, Jirsak, Kirm, Ćwielong, Paweł Brożek.
Sędzia: Cüneyt Çakir (Turcja).