Bruno Labbadia, czego po efektownej wygranej z TSG 1899 Hoffenheim (3:0) można się było spodziewać, nie dokonał rewolucji w składzie i znów postawił w ataku na Vedada Ibisevicia, przez co Krzysztof Piątek musiał się zadowolić miejscem na ławce rezerwowych. Tydzień temu Bośniak zdobył gola, teraz już w pierwszej połowie mógł mieć asystę. To on w 27. minucie świetnie dograł Dodiemu Lukebakio, jednak bramka nie padła, bo kapitalnie interweniował Rafał Gikiewicz.
Nie udało się w pierwszej części, po przerwie już tak! 35-letni snajper Herthy perfekcyjnie zamknął głową dośrodkowanie Marvina Plattenhardta i tu Gikiewicz był bez szans. Mało tego, Polak jeszcze nie zdążył się otrząsnąć po pierwszym golu, a już wyjmował piłkę z siatki po raz drugi. Jego koledzy beznadziejnie wznowili grę od środka i po szybkim przejęciu, na czystą pozycję wyszedł Lukebakio. Podawał Ibisević, a skrzydłowy Herthy minął bramkarza Unionu i wykonał egzekucję z ostrego kąta.
Ta nawałnica gospodarzy trwała raptem kilkadziesiąt sekund, lecz w praktyce rozstrzygnęła losy meczu, tym bardziej, że Union od początku spisywał się bardzo przeciętnie. Bramce Rune Jarsteina zagrażał sporadycznie i to wyłącznie po stałych fragmentach.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy mecze piłkarskie są bezpieczne? Specjalista nie ma wątpliwości. "Duńskie badania to potwierdzają"
Hertha była zdecydowanie lepsza. Mimo że widowisko nie porywało, dawkę emocji zapewniali tylko podopieczni Bruno Labbadii. Niemal cały czas mieli inicjatywę, byli świeżsi i pewniejsi siebie, o czym świadczy efektowna akcja na 3:0. Znów asystował świetnie dysponowany Ibisević, a Gikiewicza pokonał płaskim strzałem Matheus Cunha.
Piątek dostał tym razem pełny kwadrans i zameldował się na boisku w 75. minucie. Polak wszedł w komfortowym momencie, niestety był praktycznie niewidoczny i nie udało mu się poprawić notowań u trenera.
To jednak wciąż nie był koniec strzelania na Olympiastadion. Na 4:0 głową po rzucie rożnym trafił Dedryck Boyata. To kolejny dowód na katastrofalną dyspozycję obrony Unionu, przez co mimo straty czterech bramek, trudno było cokolwiek zarzucić Gikiewiczowi. Koledzy mu w ogóle nie pomogli.
Hertha odniosła w piątek następne efektowne zwycięstwo i po restarcie Bundesligi pokazuje znakomitą formę. Union dokładnie odwrotnie, przy takiej dyspozycji jak w dwóch ostatnich meczach beniaminek może mieć duże problemy z wywalczeniem utrzymania.
Hertha Berlin - 1.FC Union Berlin 4:0 (0:0)
1:0 - Vedad Ibisević 51'
2:0 - Dodi Lukebakio 52'
3:0 - Matheus Cunha 61'
4:0 - Dedryck Boyata 77'
Składy:
Hertha Berlin: Rune Jarstein - Peter Pekarik, Dedryck Boyata, Jordan Torunarigha, Marvin Plattenhardt, Per Skjelbred (80' Lazar Samardzić), Marko Grujić, Matheus Cunha (66' Maximilian Mittelstaedt), Vladimir Darida (80' Arne Maier), Dodi Lukebakio (75' Javairo Dilrosun), Vedad Ibisević (75' Krzysztof Piątek).
1.FC Union Berlin: Rafał Gikiewicz - Marvin Friedrich, Florian Huebner, Michael Parensen, Christopher Trimmel, Robert Andrich (72' Felix Kroos), Grischa Proemel, Ken Reichel (63' Julian Ryerson), Marcus Ingvartsen (57' Anthony Ujah), Sebastian Andersson (72' Sebastian Polter), Marius Buelter (63' Yunus Malli).
Żółte kartki: Marko Grujić, Dodi Lukebakio (Hertha Berlin) oraz Michael Parensen (1.FC Union Berlin).
Sędzia: Harm Osmers.
Czytaj także:
Nowe zasady w klubach odczują nie tylko piłkarze i trenerzy. Hotele zamienią się w sterylne twierdze
Szymon Mierzyński: PZPN chciał być jak król Salomon, teraz ustawi się kolejka pokrzywdzonych (KOMENTARZ)