Piotr Celeban to jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy PKO Ekstraklasy, mistrz (2012) i wicemistrz (2011) kraju. W najwyższej lidze rozegrał już 341 spotkań, a w reprezentacji Polski wystąpił 10 razy. W rozmowie z WP SportoweFakty 34-latek mówi o tragedii, która dotknęła jego rodzinę, zmuszającej do refleksji w czasie kwarantanny, a także o tęsknocie za futbolem i wznowieniu sezonu w trakcie epidemii.
Artur Długosz, Maciej Kmita, WP SportoweFakty: Jak zdrowie? To podstawowe pytanie nabrało dziś szczególnego znaczenia.
Piotr Celeban, były reprezentant Polski, piłkarz Śląska Wrocław: Zdrowie jest bardzo dobre. Na nic nie choruję. Nie ma żadnych powodów do zmartwień i można spokojnie trenować.
A kondycja psychiczna? Troska o najbliższych, ograniczenia w życiu codziennym nie wpłynęły na pana chęć do treningów?
Rodzina w miarę dobrze zniosła to wszystko. Syn miał zdalne nauczenie. Ja z kolei studiuję, dlatego też byłem troszkę zajęty. W trakcie tygodnia musiałem robić różne zadania na komputerze. Ten czas więc mijał. To, że miałem jesienią poważną kontuzję i nie mogłem w ogóle trenować, pozwoliło mi się bardziej zaadoptować do tego, co było teraz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Adrian Mierzejewski pokazał swój trening
Trzeba się dostosować do tego, co jest na świecie. Trwa pandemia, jest inaczej i będzie inaczej pod wieloma względami. Pod względem fizycznym i psychicznym zniosłem to bardzo dobrze. Teraz człowiek bardziej docenia to, że idzie na trening, trenuje. Docenia się każdy dzień, bo nigdy nie wiadomo, co nas spotka. W tym momencie każdy z nas może mieć więcej czasu na refleksje dotyczące dotychczasowego życia.
Przed wznowieniem treningów zostaliście przebadani, ale czy gdzieś w głowie siedzi wam obawa, że jednak może wydarzyć się coś złego?
Mogę mówić za siebie. Testy pokazały, że jestem zdrowy. Przestrzegam wszystkich restrykcji, chodzę w masce, często myję ręce, mam przy sobie płyn do dezynfekcji rąk, nie spotykam się z nikim, więc nie mam obaw. Człowiek myśli, że kolega zachowuje się tak samo. Za chwilę jest liga, więc musimy wszyscy uważać.
Jak pokazują statystyki, sportowcy w większości przypadków przechodzą to bezobjawowo albo w delikatnym stopniu. Nie ma co panikować. Musimy wrócić do gry i do tego trzeba się przygotować, myśleć tylko o grze. Nie jest jednak tak, że lekceważę koronawirusa, bo akurat dosięgnęła mnie tragedia związana z tym wirusem. W mojej rodzinie, od strony mojej żony, jedna osoba zmarła na COVID-19, więc absolutnie nie bagatelizuję tego tematu. Mam świadomość, że to groźna choroba, ale też są inne choroby, na które ludzie w dalszym ciągu umierają i o których ostatnio tak głośno się nie mówi, na przykład nowotwory.
Temat koronawirusa jest obecny w szatni?
Nie. Przez pierwsze dwa tygodnie treningi wyglądały tak, że przyjeżdżaliśmy w dwójkach, boiska były podzielone, a każdy z nas miał indywidualną pracę do wykonania. Byliśmy kwadrans przed treningiem, nie wchodziliśmy do szatni tylko od razu na boisko. Od niedawna spotykamy się jako cały zespół, ale dalej przyjeżdżamy 15 minut przed treningiem, wychodzimy na boisko, robimy swoją robotę i wracamy. Może gdybyśmy byli w szatni, to byłyby jakieś rozmowy o koronawirusie. Ale wszyscy są zdrowi, więc tak naprawdę, jeżeli każdy przestrzega zasad higieny, a po treningu spędza czas w domu, to nie ma się czego obawiać.
Czuje pan głód piłki, sportowej rywalizacji?
Brakuje obcowania w szatni, bycia w niej, rozmów z kolegami. Całej tej otoczki wokół treningu czy meczu. Brakowało rywalizacji i za tym człowiek najbardziej tęskni. Całe życie rywalizujemy ze swoimi słabościami, z przeciwnikiem. Dzięki temu można coś osiągnąć i zrealizować swoje różne marzenia. Tęskniło się bardzo, a teraz jeszcze bardziej docenia się to, że trzeba się wznieść na wyżyny, żeby coś osiągnąć.
Pan znany jest z tego, że dba o swoją formę fizyczną. Jak pracował pan w czasie kwarantanny?
Od razu, jak tylko rozgrywki zostały zawieszone, to pojechałem do klubu wziąć bardzo dużo sprzętu z siłowni. Zrobiłem sobie taką małą siłownię na balkonie i tam często po każdym bieganiu dodatkowo trenowałem. Okres pierwszych dwóch tygodni był intensywny. Gdy były restrykcje i nie można było pójść pobiegać do lasu, to zszedłem do podziemia i biegałem w garażu. To, co wcześniej robiłem w terenie, robiłem w garażu, a do tego po powrocie dodatkowa siłownia. Można powiedzieć, że każdy dzień to był "dzień świstaka", ale po części byłem do tego przyzwyczajony po kontuzji.
Po takiej przerwie trudno będzie wejść na ten poziom, na którym byliście przed wybuchem pandemii?
Według mnie nie, ale mogę mówić tylko za siebie, bo wiem jak trenowałem, co robiłem i jak do tego wszystkiego podchodziłem. Dawałem z siebie nie sto procent, ale dużo, dużo więcej. W moim przypadku nie będzie żadnego problemu z intensywnością. Jak cały zespół będzie się prezentował, to najbliższe tygodnie zweryfikują każdego. Cała liga także zostanie zweryfikowana. Przede wszystkim świadomość każdego zawodnika musi być w tym momencie na bardzo wysokim poziomie. Jeżeli zawodnicy mieli świadomość, że muszą dodatkowo trenować, to nie powinni mieć problemów w półtora miesiąca zagrać jedenaście meczów.
Sezon zaczyna się od nowa. Czy ta przerwa nie wywróci wszystkiego do góry nogami?
Gdyby połowa któregoś zespołu była w kwarantannie, to można mówić, że jest jakiś problem. Jeżeli wszystkie zespoły miały wynik ujemny i wszyscy zawodnicy podeszli do przerwy, jak należy i wykonywali swoją robotę, to nie powinno być zaskakujących wyników. Na pewno pierwszy, drugi mecz będzie zagadką, jeśli chodzi o dyspozycję techniczno-taktyczną. Nie można rozgrywać sparingów, więc można tylko na treningu wszystko wypracowywać. Tak naprawdę nie powinno być wielkich różnic. Chyba że ktoś będzie "umierał" w 60. minucie, czyli tego okresu nie wykorzystał, jak należy.
Porozmawiajmy o Śląsku. Czwarte miejsce, punkt straty do wicelidera. Dawno nie było tak dobrze. O co w tym sezonie walczycie?
W pierwszej kolejności o awans do pierwszej ósemki. Chcemy to sobie załatwić jak najszybciej. Potrzebujemy chyba czterech punktów, żeby mieć stuprocentową pewność. Później jest jeszcze wiele spotkań, więc trzeba nabić jak najwięcej punktów, a co z tego wyjdzie na koniec sezonu, to jedna wielka zagadka. Półtora miesiąca, jedenaście meczów - dawno tak nie było. Tym bardziej na przełomie czerwca i lipca. Normalnie w tym czasie budowało się formę na nowy sezon albo szykowało się do europejskich pucharów, a teraz będzie końcówka sezonu. Przejście do kolejnego sezonu też będzie bardzo szybkie i praktycznie będzie granie od razu już do grudnia. Na razie trenujemy i skupiamy się na tym, żeby jak najszybciej odbudować dobrą dyspozycję, która dała nam czwarte miejsce, zapewnić sobie "ósemkę" i osiągnąć jakiś sukces.
Legia Warszawa jest już poza zasięgiem?
11 spotkań, 33 punkty do zdobycia, a Legia ma 8 punktów przewagi nad drugim zespołem. Nie ma dyskusji, że coś jest już rozstrzygnięte, tym bardziej że przed nami jest jeszcze runda finałowa. Wszystko można odrobić. Wszystko będzie zależało od tego, jak dany zespół będzie wyglądał - nie tylko fizycznie i psychicznie, ale również jaka będzie atmosfera w klubie. Zagadką jest, jak sezon będzie wyglądał w lipcu. W niektórych zespołach nie ma problemów, w innych są większe lub mniejsze. Tak naprawdę to będzie dobra nauczka na przyszłość dla wszystkich.
Pan niedawno przedłużył umowę ze Śląskiem. Będziemy pana częściej widywać na boisku?
Jestem w bardzo dobrej dyspozycji, tak samo po tej przerwie. Od października przechodzę trzeci okres przygotowawczy. Po kontuzji wróciłem poprzez pierwszy okres przygotowawczy, czyli trenowałem sam z trenerem Polczykiem przez półtora miesiąca. Następnie okres przygotowawczy z drużyną w styczniu i lutym. Wtedy forma była bardzo wysoka. I teraz też. Podpisałem kontrakt i mam nadzieję, że będę się pojawiał częściej na boisku, ale to wszystko zweryfikuje życie i najbliższy czas. Jestem na tyle doświadczonym zawodnikiem, że niczego nie można wykluczyć, przewidzieć. Tym bardziej akurat w takim okresie, w jakim jesteśmy. Cały świat stoi na głowie. Tę przerwę wykorzystałem w stu procentach. Czuję, że jestem w dobrej dyspozycji, a decyzja należy do trenera.