Mięciel strzelał Legii Warszawa. Wieszczycki nie grał z szacunku dla ŁKS-u. "Chciałem się odegrać Janasowi"

PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Marcin Mięciel
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Marcin Mięciel

W 1995 roku Legia Warszawa przyjechała do Łodzi na mecz z ŁKS-em jako zespół fazy grupowej Ligi Mistrzów. Mistrzowie Polski przegrali 1:2, a obydwa gole zdobył zawodnik Wojskowych, wypożyczony do zespołu z Łodzi, Marcin Mięciel.

Epidemia koronawirusa doprowadziła do zawieszenia rozgrywek PKO Ekstraklasy. Przypominamy zatem najciekawsze, najdziwniejsze i najbardziej pamiętne mecze sprzed lat.

W 1995 roku Legia Warszawa po raz drugi z rzędu sięgnęła po mistrzostwo Polski. Zespół ze stolicy był faworytem w kolejnym sezonie. W nim, po raz pierwszy w historii, udało się polskiemu klubowi awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Latem w zespole prowadzonym przez Pawła Janasa doszło do zmian. M.in. z ŁKS-u na rok wypożyczono najlepszego zawodnika łodzian Tomasza Wieszczyckiego. W zamian warszawski zespół oddał na dwanaście lub sześć miesięcy trójkę graczy. Byli to Zbigniew Robakiewicz, Grzegorz Wędzyński i Marcin Mięciel. - Najbardziej obawiam się zawodników, którzy byli moimi podopiecznymi, a teraz grają w ŁKS-ie - mówił przed spotkaniem Janas. Jak się później okazało, szkoleniowiec czuł co się święci.

ZOBACZ WIDEO: Powrót PKO Ekstraklasy namiastką normalności. "Piłka nożna ma duży oddźwięk w społeczeństwie"

Od początku zaatakowali gospodarze. Legia kilka dni wcześniej cieszyła się z awansu do Ligi Mistrzów, ale w polskiej ekstraklasie nikt nie zamierzał się kłaść przed klubem ze stolicy. Wręcz przeciwnie, piłkarze dodatkowo motywowali się na potyczkę z uczestnikiem elitarnych rozgrywek w Europie.

ŁKS prowadzenie uzyskał już w 9. minucie. Po dograniu z rogu i zgraniu piłki Jacek Bednarz nie zrozumiał się z partnerami, którzy zastawili pułapkę ofsajdową. Futbolówka trafiła pod nogi Mięciela, który z kilku metrów uderzył sytuacyjnie obok Macieja Szczęsnego.

Legia nie potrafiła odpowiedzieć miejscowym. Dodajmy, że w szeregach gości zabrakło coraz lepiej czującego się w klubie z Łazienkowskiej Wieszczyckiego. - Przez szacunek i w podzięce dla ŁKS-u, że nam wypożyczył tego zawodnika, nie chcieliśmy, aby zagrał. Przecież Wieszczycki spędził tutaj piętnaście lat - tłumaczył Janas.

Łodzianie prowadząc 1:0 cały czas atakowali i mogli zdobyć kolejne gole. Udało im się dziewięć minut po przerwie. Daniel Dubicki w polu karnym zagrał do Mięciela, a ten strzałem z ośmiu metrów przy słupku zdobył gola. - Chciałem się odegrać Pawłowi Janasowi za to, że nie stawiał na mnie. Kupił Kucharskiego i Kubicę. Chciałem pokazać, że jestem lepszym zawodnikiem od nich. Strzeliłem dwie bramki. Uwierzyłem w siebie, zacząłem strzelać gole - cieszył się z trafień młody snajper.

Gościom udało się złapać kontakt bramkowy kwadrans później. Honor Legii uratował wspomniany przez Mięciela Cezary Kucharski, który po dośrodkowaniu z rzutu wolnego mocno uderzył głową z ok. 10 metrów.

ŁKS wygrał 2:1, rozgrywki skończył na 4. miejscu. Zimą Mięciel wrócił do Legii, ale nie udało mu się pomóc w obronie tytułu. Mistrzem został Widzew, drużyna z Łazienkowskiej musiała zadowolić się 2. miejscem. W rewanżu wiosną Legia zwyciężyła ŁKS 2:0, a obydwa gole zdobył... Tomasz Wieszczycki.

"Wieszczu" w Warszawie spędził tylko rok. Latem 1996 roku przeszedł do Le Havre AC. Do Polski wrócił półtora roku później i ze "swoim" ŁKS-em w 1998 roku wywalczył mistrzostwo Polski.

PAMIĘTNE MECZE - TUTAJ WIĘCEJ TEKSTÓW

Czytaj także:
Sensacyjny finał rozgrywek Pucharu Polski. W karnych lepszy II-ligowiec
Zamiast świętowania mistrzostwa Polski gonitwy z milicją

Źródło artykułu: