Bartosz Bereszyński był pierwszym polskim piłkarzem, u którego stwierdzono chorobę COVID-19. Zaraziła się też jego partnerka, Maja Mocydlarz. Para została poddana kwarantannie. Na szczęście zarówno Bereszyński, jak i Mocydlarz, mieli tylko łagodne objawy koronawirusa. W końcu wrócili do zdrowia.
Zdrowy już Bereszyński stwierdził wprost: to było nie tylko siedem najdłuższych, ale też i najcięższych tygodni w jego życiu. - I wcale nie z powodów zdrowotnych, bo pod tym względem tylko pierwsze tygodnie były trudne. Ciężko było przetrwać to psychicznie. Przez siedem tygodni nie wyszliśmy z mieszkania nawet na metr - wyjawił w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Opowiedział, że właśnie konieczność ciągłego przebywania w mieszkaniu była dla jego i jego najbliższych najtrudniejsza. Zwłaszcza, że para ma dwuletniego syna Leona.
ZOBACZ WIDEO: Mateusz Klich o życiu w czasie pandemii. Akcje charytatywne, dziwna pozycja w kadrze i mordercze treningi u Bielsy
- Naprawdę nie jest łatwo spędzić kilkadziesiąt dni na kilkudziesięciu metrach kwadratowych, szczególnie z dwulatkiem, który przyzwyczajony jest do spacerów. Nie chcę dramatyzować, wiem, że ludzie mają o wiele trudniejsze sytuacje. Dla nas to jednak było coś zupełnie nowego - powiedział Bereszyński. Dodał, że z całej trójki to właśnie dwuletni Leon zniósł ten trudny dla rodziny okres najlepiej.
Po siedmiu tygodniach oczekiwania, Bereszyński w końcu uzyskał dwa negatywne testy na koronawirusa z rzędu. Dopiero po dwóch takich wynikach, wcześniej zakażony uznawany jest za zdrowego. Informację o drugim negatywnym rezultacie przekazał Bereszyńskiemu klubowi lekarz Sampdorii.
- Napisał, że oboje: i ja, i Maja, jesteśmy negatywni, że życzy nam udanego spaceru. Podbiegłem do Mai, wszyscy się wyściskaliśmy. To była ogromna ulga, że to już jest za nami. Ten etap jest już zamknięty. Zaraz potem wyszliśmy na spacer. W maseczkach, ale to i tak fajne uczucie, że możemy już wyjść z domu. Od razu przeszliśmy dwa i pół kilometra. Trzeba zachować zdrowy rozsądek. Poza jednym spacerem dziennie nie nadużywam tej wolności - opowiedział reprezentant Polski.
Doniesienia o pozytywnym badaniu na obecność COVID-19 pojawiło się w przypadku Bereszyńskiego w połowie marca. Pierwszym zakażonym w klubie był Manolo Gabbiadini, potem padło na Polaka.
Ostatecznie wirusa zdiagnozowano u ośmiu graczy. Poza Gabbiadinim i Bereszyńskim byli to: Omar Colley, Albin Ekdal, Edgar Barreto, Antonino La Gumina, Morten Thorsby oraz Fabio Depaoli. Wszyscy pokonali chorobę.
Zobacz też:
Kamil Grosicki murem za Jerzym Brzęczkiem. Nie wyobraża sobie zmiany selekcjonera
Kto następcą Jerzego Brzęczka? Piotr Stokowiec mówi o swoich marzeniach i chwali selekcjonera