Timo Werner walczy w tym sezonie z Robertem Lewandowskim o koronę króla strzelców Bundesligi. Polak zdobył dotychczas 25 goli, a jego rywal ma na swoim koncie 21 trafień. Co ciekawe, Werner już wcześniej był w orbicie zainteresowań działaczy Bayernu Monachium, ale ostatecznie do transferu nie doszło. Napastnik podpisał nową umowę z RB Lipsk, jednak jego klauzula odstępnego wynosi "tylko" 60 mln euro.
Dla wielkich klubów jest to bardzo atrakcyjna cena. Nic dziwnego, że Werner znalazł się w notesach działaczy Juventusu Turyn, Chelsea FC, Liverpoolu, Manchesteru United czy Realu Madryt. O transferze Niemca myśli także FC Barcelona, a kluczowym argumentem jest wspomniana cena.
Nie jest tajemnicą, że Duma Katalonii myśli latem o pozyskaniu Neymara bądź Lautaro Martineza. Większe szanse na transfer ma Argentyńczyk, który wyceniany jest na ponad 100 mln euro. Blaugrana musiałaby stoczyć trudne negocjacje z Interem, a w przypadku Wernera wystarczy zapłacić 60 mln euro.
Werner cały czas nie podjął decyzji ws. przyszłości. "Dyrektor sportowy Barcelony Eric Abidal spotkał się w Niemczech z ojcem napastnika przed pandemią koronawirusa i nawiązał nić porozumienia, ale piłkarz ma do przeanalizowania wiele ofert" - podkreśla dziennik "Mundo Deportivo", który umieścił Wernera na okładce piątkowej gazety.
Zobacz także:
Sampdoria Genua oficjalnie: wszyscy piłkarz wyleczeni z koronawirusa
Dawid Błaszczykowski: Sytuacja jest bardzo zła. Musimy walczyć o przetrwanie
[b]ZOBACZ WIDEO: Czarny scenariusz dla polskiej piłki. "Koronawirus może spowodować, że niektóre kluby nie dadzą rady"
[/b]