Miliarder wśród wielu swoich biznesów ma też firmę CureVac - jest jej największym udziałowcem, ma 80 procent akcji. Przedsiębiorstwo od stycznia pracuje nad lekiem, który zatrzyma najnowszego koronawirusa i jest na dobrej drodze do sukcesu. Plan jest taki, żeby na początku lata zaprezentować wyniki badań. O postępie prac wiedzą Amerykanie, prezydent Donald Trump chciał kupić firmę, kilka dni temu jej przedstawiciele byli nawet w USA na spotkaniu.
Do przejęcia jednak nie dojdzie. Jak piszą niemieckie media, Trump chciał mieć szczepionkę tylko na rynek amerykański. W niedzielę "Frankfurter Allgemeine Zeitung" napisał: "Wysiłki Trumpa napotkały na opór głównego inwestora. Nazywa się Dietmar Hopp".
Sam Hopp też jest cytowany: - Mamy nadzieję szybko rozwinąć efektywną szczepionkę na koronawirusa. Tak, aby każdy mógł po nią sięgnąć. Nie tylko w regionie, ale też solidarnie - na całym świecie.
ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Gwiazdy piłki nożnej apelują do kibiców! "Jestem ujęty odpowiedzialnością piłkarzy"
Wróg numer 1
Dietmar Hopp ma 80 lat i wiele rzeczy naprawdę nie robi już na nim wrażenia. On nic nie musi. Jest potentatem w branży IT, właścicielem firmy SAP produkującej m.in. oprogramowanie biznesowe. Jest też niespełnionym piłkarzem, gdy był młody to grał w drużynach młodzieżowych klubu TSG 1899 Hoffenheim. Gdy w niego inwestował w 2000 roku, klub pałętał się w piątej lidze. Dzięki pomocy Hoppa awansował z czasem do Bundesligi, zrobił w niej furorę, w 2018 roku zagrał w Lidze Mistrzów.
Niemiec stworzył poważny, europejski klub w zasadzie z niczego. I dlatego jest dziś największym wrogiem na niemieckich stadionach. Fani wielkich klubów z tradycjami uważają, że Hoffenheim to sztuczny twór, który nie ma racji bytu. Obrażają Hoppa od dawna, a konflikt przybrał na sile, gdy miliarder za wyzwiska pozwał kibiców Borussii Dortmund. I procesy z nimi wygrał.
Dziś Hopp na stadionach Bundesligi jest "skur…..", kibice Schalke przepraszali na transparentach prostytutki, że porównywali do nich właściciela Hoffenheim. Pod koniec lutego w meczu Hoffenheim z Bayernem fani z Monachium tak dali do wiwatu, że sędzia przerwał mecz.
- Gdybym tylko wiedział, czego ci idioci ode mnie chcą, łatwiej byłoby mi to zrozumieć. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego są do mnie tak wrogo nastawieni. Przypominają mi się bardzo mroczne czasy - mówił.
Uratował ojca reprezentanta Polski
O głupkach obrażających Hoppa mówił nam też były reprezentant Polski Eugen Polanski, który grał w Hoffenheim i bardzo dobrze poznał miliardera. Były już piłkarz do końca życia będzie wdzięczny 80-latkowi, że ten pomógł uratować jego ojca.
- Dietmar Hopp zrobił bardzo wiele nie tylko dla sportu w Niemczech. Od lat pomaga ludziom zmagającym się z różnymi chorobami. W okolicach Hoffenheim wybudował kilka szpitali specjalizujących się leczeniem chorych na raka. Trzy lata temu raka miał mój ojciec. Wysłałem do Hoppa jednego maila z prośbą o wizytę w jego klinice i reakcja była natychmiastowa. Pomógł nam dotrzeć do lekarza bardzo szybko, dzięki temu tata jest dziś zdrowy, żyje - opowiadał.
I przypomniał, że przecież we wsi Hoffenheim koło miasta Sinsheim w Badenii-Wirtembergii, zanim powstał nowoczesny stadion, było tylko pole i stacja benzynowa.
- W pobliskich miejscowościach postawił centra sportowe. Małym klubikom sfinansował boiska, kupił im autokary żeby mieli czym jeździć na mecze. Wszystko bezinteresownie. Regularnie wspiera też akcje charytatywne. Z własnej kieszeni postawił w okolicy przedszkole, dom opieki, wspiera biednych. Na pomoc innym wydał około 1,5 miliarda euro. Powtarzam: miliarda. Wiele osób o tym nie wie, bo Hopp nie robi tego na pokaz.