Z uwagi na rozprzestrzeniający się koronawirus, mecze reprezentacji Polski z Finlandią we Wrocławiu oraz z Ukrainą w Chorzowie odbędą się bez udziału publiczności.
To efekt decyzji premiera Mateusza Morawieckiego, który we wtorek zawiesił wszystkie imprezy masowe, chyba, że odbędą się właśnie bez udziału publiczności.
- Sytuacja jest dużo trudniejsza i bardziej złożona. Nikt nie jest w stanie określić jaki rozmiar będzie miała ta epidemia. Nie powoduje ona takiego spustoszenia jak silne choroby, natomiast, może spowodować spustoszenie społeczne. Już widać panikę na całym świecie - powiedział Zbigniew Boniek w rozmowie z Romanem Kołtoniem na kanale "Prawda Futbolu".
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Zamknięcie trybun na najbliższe spotkania reprezentacji wiązać się będzie także z dużym stratami finansowymi dla polskiego związku. - Proszę wziąć pod uwagę, że my tylko na dwóch meczach reprezentacji stracimy około 10 milionów złotych - zauważa Boniek.
Prezes PZPN-u podkreślił jednak, że samo zamykanie stadionów nie jest rozwiązaniem. - Problem jest inny. Nie można zamykać tylko stadionów, co jest konieczne, żeby dbać o ludzi, ale trzeba zamykać jak najszybciej szkoły, uniwersytety, przedszkola. Nie pozwolić się kontaktować dzieciom między sobą, bo to jest największy problem, bo te dzieci później zarażają swoich rodziców, dziadków - dodał Boniek.
Marcowe zgrupowanie reprezentacji będzie przedostatnim przed mistrzostwami Europy, które startują na początku czerwca. Tuż przed turniejem piłkarze Jerzego Brzęczka spotkają się jeszcze na zgrupowaniu w Opalenicy (koniec maja) i zagrają towarzysko z Rosją i Islandią (2 i 9 czerwca). Pierwszy mecz Biało-Czerwonych na Euro odbędzie się 15 czerwca w Dublinie, rywal nie jest jeszcze znany.
Czytaj także:
- Koronawirus. Puchar Polski. Ćwierćfinałowe mecze w Tychach i Gdańsku bez kibiców
- Bundesliga. "Krok po kroku". Robert Lewandowski kontynuuje rehabilitację