Szymon Mierzyński: Liverpool ofiarą własnej doskonałości (komentarz)

Getty Images / John Powell/Liverpool FC / Na zdjęciu: Juergen Klopp
Getty Images / John Powell/Liverpool FC / Na zdjęciu: Juergen Klopp

Liverpool był do niedawna maszyną nie do zatrzymania, rozjeżdżającą każdego rywala. Dziś z tej formy zostało niewiele, a "The Reds" w pewnym stopniu padają ofiarą własnej doskonałości.

Aż do ubiegłej soboty i spektakularnej klęski z Watfordem (0:3), ekipa Juergena Kloppa była niepokonana w Premier League i szła przez rozgrywki jak walec, wygrywając praktycznie wszystko (poza remisem 1:1 na Old Trafford z Manchesterem United). Porażka na Vicarage Road poważnie nią zachwiała, a po środowej wyraźnej przegranej z Chelsea w Pucharze Anglii (0:2), można otwarcie powiedzieć, że "The Reds" przeżywają kryzys.

Znaków ostrzegawczych pojawiało się ostatnio sporo. Liverpool wymęczył ligowe zwycięstwa z Norwich City (1:0) i West Hamem United (3:2), a w tym drugim przypadku pewnie by nie wygrał, gdyby nie duży błąd Łukasza Fabiańskiego przy bramce na 2:2 (Polak przepuścił pod brzuchem łatwy do obrony strzał Mohameda Salaha). Do tego doszła marna postawa i przeraźliwa (zwłaszcza jak na standardy lidera Premier League) bezradność w pierwszym spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Atletico Madryt (0:1).

Po niepowodzeniu na Wanda Metropolitano wielu kibiców "The Reds" było jeszcze spokojnych, że jednobramkową stratę uda się na Anfield odrobić. Teraz ta pewność się ulatnia, bo drużyna Juergena Kloppa ma duże problemy. W pierwszej fazie sezonu wskoczyła na niebotyczny poziom, do którego nikt z jej przeciwników nie był w stanie się nawet zbliżyć. Sęk w tym, że im bardziej jesteś dobry, tym trudniej się na takim pułapie utrzymać.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Piękny gol i wpadka. W Ameryce Południowej nie ma nudy

Liverpool wpadł w kłopoty, z którymi nie zmagał się od dawna i w ostatnich meczach można odnieść wrażenie, że wciąż tkwi w szoku, nie za bardzo wiedząc jak sobie z tym wszystkim poradzić. A wszystko zaczęło się po przerwie zimowej w Premier League, która była Kloppowi na rękę, i której menedżer Liverpoolu bardzo ściśle przestrzegał. To dlatego w powtórzonym meczu IV rundy Pucharu Anglii ze Shrewsbury Town (1:0) zagrał zespół rezerw. Pierwsza drużyna miała wtedy urlop.

Niemiec stoi teraz przed trudnym wyborem. W sobotę jego podopieczni zmierzą się w lidze z AFC Bournemouth, a już w środę czeka ich dużo ważniejsze rewanżowe starcie z Atletico. Tego pierwszego spotkania Liverpool nie musi wygrywać, bo mistrzem Anglii już praktycznie jest (ma 22 pkt. przewagi nad Manchesterem City), jednak to dobra okazja, by odbudować choć część pewności siebie.

"The Reds" przystąpią do gry po trzech porażkach z rzędu i to bez zdobytej bramki. Gdyby jednak stracili zbyt wiele sił, ryzykują gorszą postawę w Champions League, a tam odpadnięcie na etapie 1/8 finału byłoby katastrofą. Liverpool broni trofeum i jeżeli obejdzie się smakiem już w marcu, to mimo zdobycia tytułu w kraju, edycji 2019/2020 nie zapamięta raczej jako sezonu marzeń.

Szymon Mierzyński

Źródło artykułu: