Był 28 kwietnia 2019 roku. Na Stadionie Energa w meczu na szczycie spotkały się dwa czołowe zespoły PKO Ekstraklasy - Lechia Gdańsk i Legia Warszawa. Sezon zbliżał się do końca, a na pozycji lidera znajdowali się biało-zieloni, bo legitymowali się lepszym bilansem bramkowym. Starcie nad morzem miało wielkie znaczenie w kontekście dalszej bitwy o mistrzostwo Polski.
Więcej niestety mówiło się o werdyktach sędziego Daniela Stefańskiego niż o pięknym widowisku stworzonym przez piłkarzy. Już początek meczu przyniósł pierwszą kontrowersję. W 3. minucie Artur Jędrzejczyk zatrzymał ręką uderzenie Artura Sobiecha. Arbiter skorzystał z wideoweryfikacji i ku dużemu zaskoczeniu miejscowych, nie wskazał na wapno. Podyktowanie rzutu karnego nie pozostawiało wątpliwości. Reprezentant Polski powinien jeszcze zobaczyć czerwoną kartkę.
Od tej sytuacji kibice gospodarzy byli wrogo nastawieni do rozjemcy. Wściekli Lechiści rzucili się na rywali i przewagę udokumentowali w 17. minucie, gdy piłkę do siatki po świetnym dograniu Konrada Michalaka skierował Lukas Haraslin. W tym momencie gdańszczanie mieli trzy "oczka" więcej od ekipy ze stolicy. W drugiej części gry lepiej prezentowali się przyjezdni, co zaowocowało wyrównującym trafieniem Pawła Stolarskiego.
ZOBACZ WIDEO: Odwiedziliśmy bazę reprezentacji Polski na Euro 2020! Zobacz, jak będą mieszkać kadrowicze
Podopieczni Piotra Stokowca jednak wypracowali sobie kolejną szansę, która przyniosła... drugą kontrowersję. Strzelał Sobiech, a futbolówka trafiła w rękę Williama Remy'ego. Co na to sędzia? Nie dopatrzył się przewinienia. Legia skrzętnie wykorzystała frustrację Lechii i zagrała końcówkę po mistrzowsku - po bramce dorzucili Kasper Hamalainen i Iuri Medeiros, więc zrobiło się 3:1 dla piłkarzy Aleksandara Vukovicia. W doliczonym czasie z boiska wyleciał jeszcze Błażej Augustyn.
Po ostatnim gwizdku gdańszczanie nie szczędzili słów krytyki. W stronę Stefańskiego poleciały mocne komentarze. W strefie wywiadów zameldował się Dusan Kuciak. Słowak jest typem zawodnika, który niechętnie rozmawia po zwycięstwach - ale po porażkach nigdy nie odmawia wypowiedzi. - To była kradzież. Sędzia nas okradł. Skąd on jest, gdzie on mieszka? No właśnie - wykrzyczał do dziennikarzy przypominając, że arbiter urodził się w Bydgoszczy, ale od pewnego czasu mieszka w Warszawie.
- Jędrzejczyk? Powinien otrzymać dwie czerwone kartki. W drugiej połowie faulował Konrada Michalaka tak, jak robi się to w futbolu amerykańskim. Czy to normalne, że po wybiciu piłki na rzut rożny jest rzut sędziowski? Idźmy dalej: sędzia gwizdał wszystkie faule i auty dla Legii. W takich samych sytuacjach nie robił tego dla nas. To ma być sprawiedliwe prowadzenie meczu? A najgorsze jest to, że ten pan nie szanuje ludzi. Nie podał mi nawet ręki po meczu - dodał.
Oliwy do ognia dorzucił Filip Mladenović. - Jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyłem na meczu. To jest tragedia co robił sędzia. Nie było karnego jednego, a później drugiego. Już w pierwszej akcji powinna być jedenastka i czerwona kartka, która zmieniłaby to spotkanie. Ja nie lubię mówić na sędziów, ale czasami trzeba. Graliśmy przeciwko czternastu zawodnikom, a nie jedenastu. Na pewno uda nam się podnieść. Ja teraz jestem bardzo wk***y po tym co się stało - skomentował serbski lewy obrońca.
W język ugryzł się natomiast Flavio Paixao. Portugalski kapitan Lechii dał jednak do zrozumienia, co myśli na temat pracy arbitra. - Jesteś dziennikarzem, więc zobacz sobie powtórkę i wtedy powiedz jak było. Ja jestem tylko piłkarzem. Lepiej będzie, jeśli nie skomentuję nic na ten temat. Jest to trudne. Mieliśmy w całym meczu dwa czy trzy ewidentne karne, ale nie zostały one podyktowane. Taka jest piłka, życie - stwierdził.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że gdańszczanie nie zamierzali podważać triumfu ekipy z Warszawy. Po prostu poczuli się oszukani i skrzywdzeni przez sędziego. Ten mecz podciął skrzydła Lechii. Legia w ostatnich kolejkach też potraciła kilka punktów. Sprawdziło się więc przysłowie "Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta" i mistrzostwo Polski powędrowało do Piasta Gliwice. Gdańszczanie musieli zadowolić się Pucharem Polski, a warszawianie zakończyli sezon bez trofeum.
Zobacz także: PKO Ekstraklasa: Lechia Gdańsk - Legia Warszawa. Aleksandar Vuković: Antolić włos od nieszczęścia
Zobacz także: PKO Ekstraklasa. Lechia - Legia. Bartosz Slisz może zadebiutować już w środę