Nafciarze po niefortunnej porażce 2:3 z Pogonią Szczecin byli żądni pełnej puli w Łodzi. Zwłaszcza, że przyjechali na teren ostatniej drużyny w tabeli. To właśnie tu musieli szukać punktów potrzebnych do zapewnienia sobie miejsce w ósemce przed 30. kolejką.
- Po ostatnim meczu byliśmy bardzo źli. Obiecaliśmy sobie, że tę złość będziemy chcieli pokazać. Nie jestem do końca zadowolony, bo złości starczyło na 45 minut - mówił na konferencji prasowej trener Wisły Płock Radosław Sobolewski. - Potem ŁKS był dominującą stroną i to on mógł pokusić się o zdobycie trzech punktów - dodał.
Zdaniem szkoleniowca ekipy z Mazowsza jego zespół był w drugiej połowie wręcz oddał inicjatywę przeciwnikom. Mogło to kosztować drożej niż tylko stratę dwóch punktów.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Kibice wyrozumiali wobec korupcyjnych grzechów Cracovii. "Ukarać, ale nie zniszczyć"
- Czego żałuję? Żałuję, że wątpimy w swoją siłę i oddajemy pole przeciwnikowi. To będę starał się zmienić rozmawiając z chłopakami. Chciałbym, żeby cały mecz w naszym wykonaniu wyglądał jak pierwsze 45 minut w Łodzi - podkreślił.
Trener Kazimierz Moskal uczulał swój zespół na stałe fragmenty gry. Ełkaesiacy się ich nie ustrzegli, ale - jeśli mają szukać pozytywów - nie stracili po nich bramki.
- Udało nam się opanować sytuację, gdy zespół z Płocka był groźny, bo namnożyliśmy tych stałych fragmentów gry. Oni są znani z tego, że potrafią je wykorzystać. W drugiej połowie graliśmy lepiej, ale niestety, czegoś zabrakło. Nawet wiadomo czego - bramki. Absolutnie trzymamy głowy do góry, nie poddajemy się - zapowiedział szkoleniowiec ŁKS Łódź.
- Skoro było tyle stałych fragmentów, to świadczyło o tym, że byliśmy blisko i przez moment mieliśmy mecz po kontrolą. Rozgrywaliśmy akcje na tyle blisko pola karnego, że można było skorzystać z tej broni. Ale to tylko w pierwszej połowie - skomentował z kolei Sobolewski.
Z jednej strony łódzki zespół zdobyty punkt szanuje, ale z drugiej jednak daje się w drużynie wyczuć nutkę niedosytu.
- Przede wszystkim dziękuję piłkarzom za to, ile serca włożyli w mecz i wysiłek. Ciężko pracowali. Niestety, nie dało się przekuć na trzy punkty. Czasami tak bywa, może za mało stwarzaliśmy sytuacji. Najlepsza była chyba w pierwszej połowie, gdy Pirulo mógł się szybciej zdecydować na uderzenie. Trzeba było piłować dużo negatywnych emocji na boisku i w szatni - przyznał Moskal.
Jeśli szukać pozytywów, ŁKS nie stracił gola w ostatnim kwadransie, co w ostatnich kolejkach zdarzało mu się nagminnie.
- Czasami mecze rozstrzygają się w ostatnich minutach. Jeśli chodzi o przygotowanie, my te statystyki mieliśmy bardzo dobre, czasami o tym wyniku decydują szczegóły i pewno później można dorabiać ideologię. Na przykład "przez to, że zespół grał wysoko, brakło sił". Nie miałem takiego wrażenia. Na pewno II połowa była dużo spokojniejsza od pierwszej. Wisła miała mało stałych fragmentów i mało sytuacji, bo nawet ta Sheridana, gdzie zapędził się, to nie wiem czy nie było spalonego. Na pewno druga połowa przebiegała bliżej temu, co chciałbym widzieć - przyznał trener ŁKS-u.
Z innych plusów Moskal dodał, że zespół zagrał na zero z tyłu, ale jednocześnie zaznaczył, że "remisami drużyna daleko nie zajedzie". - Trzeba byłoby coś z przodu ustrzelić, ta satysfakcja byłaby dużo większa - zakończył.
Łodzianie plasują się na ostatnim, szesnastym miejscu w tabeli PKO Ekstraklasy i tracą pięć punktów do Wisły Kraków. Wisła Płock jest ósma z 31 oczkami na koncie.
Czytaj też:
Boris Sekulić żegna się z Górnikiem Zabrze. Serb zagra w MLS
Jagiellonia - Korona. Gospodarze bez Bartosza Bidy i Ivana Runje, ale z Jakovem Puljiciem