Na inaugurację rundy wiosennej Jagiellonia została w blokach. Białostoczanie byli tylko tłem dla świetnie zorganizowanej i konkretnej Wisły. Krakowianie nie pozwolili gościom na wiele, a sami byli do bólu skuteczni.
Kapitan Jagiellonii Taras Romanczuk po końcowym gwizdku nie przebierał w słowach. - Po raz kolejny boimy się wziąć na siebie odpowiedzialności. Znowu nasza gra opierała się na ladze do przodu, a tak wygrać się nie da. Wisła odniosła zasłużone zwycięstwo - w tym temacie nie ma powodu do jakiejkolwiek dyskusji - cytuje oficjalna strona klubu.
Pierwszą bramką Biała Gwiazda skarciła ich za niewyciąganie wniosków po błędach i po kapitalnej kontrze Dejana Ilieva pokonał Alon Turgeman. Kamil Wojtkowski na 2:0 trafił po fatalnym błędzie Ilieva, który podczas interwencji na przedpolu zderzył się z Jakubem Wójcickim, a wypuszczona przez niego piłka trafiła pod nogi wiślaka. Aleksander Buksa ustalił wynik precyzyjnym strzałem z pola karnego, ale poprzedził go błąd gości, którzy stracili piłkę w narożniku boiska na swojej połowie.
ZOBACZ WIDEO: Serie A. Arkadiusz Milik nie przebiera w środkach. Transfer coraz bliżej!
- Determinacja to podstawa. Bez niej nie da się wygrać meczu. Dziwi, że nie wyciągaliśmy wniosków. Dostaliśmy kilka ostrzeżeń, a mimo tego przy trzeciej kontrze pozwoliliśmy Wiśle na zdobycie bramki. Drugi gol to już kabaret, ale chyba w tym sezonie to już na stałe wpisuje się w nasz krajobraz. Chyba nie możemy rozegrać spotkania bez takiej sytuacji. Nie rozumiem nic z tego, ponieważ jesteśmy dobrze przygotowani, mamy sporo odpraw, a na boisku wracają stare błędy - rozkłada ręce Romanczuk.
Jagiellonia była w Krakowie bezradna. Najbliżej strzelenia gola była w 65. minucie, gdy przy stanie 0:2 Jesus Imaz ostemplował słupek bramki Michała Buchalika.
Czytaj również -> Koncert Wisły Kraków
- Czujemy się bardzo źle. Momentami sami nie wiedzieliśmy, co robimy i nie potrafiliśmy tego zrozumieć. Bida musiał walczyć z silniejszymi stoperami w powietrzu. Traciliśmy w ten sposób piłkę, bo rywale zbierali "drugie piłki". Musieliśmy więcej biegać i szybciej się męczyliśmy. Stąd brały się nasze błędy - analizuje Hiszpan.
- Rywale byli bardziej pewni siebie. Zaprezentowaliśmy się bardzo słabo i zdajemy sobie z tego sprawę. Przed nami i nowym trenerem bardzo dużo pracy, żeby się poprawić. Nie potrafiliśmy zaprezentować tego, co chcemy grać. Nie realizowaliśmy planu - dodaje Imaz.
Czytaj również -> 17-letni Buksa śni na jawie
Po porażce w Krakowie Jagiellonia ma równie blisko do podium co do strefy spadkowej. Nad 14. zespołem ma 7 punktów przewagi, a do trzeciej pozycji traci 7 punktów. A w 22. kolejce białostoczanie zagrają z zajmującą 13. lokatę Koroną Kielce. Porażka może ściągnąć ich w dolne rejony tabeli.