Premier League. Andrzej Twarowski, komentator CANAL + SPORT: Z Artetą Arsenal zyska nową energię

Getty Images /  Justin Setterfield / Na zdjęciu: Mikel Arteta
Getty Images / Justin Setterfield / Na zdjęciu: Mikel Arteta

Arteta ma opinię bardzo zdolnego trenera. Trzy lata u boku Pepa Guardioli powinny zaprocentować w samodzielnej pracy. Arsenal na pewno zyska nową energię - pisze komentator CANAL + SPORT Andrzej Twarowski.

Wydarzeniem weekendu w Premier League będzie debiut Mikela Artety w roli menedżera Arsenalu. Dla Hiszpana to pierwsza samodzielna praca w trenerskiej karierze - dotąd był prawą ręką Pepa Guardioli w Manchesterze City.

Do ciekawego dla układu ligowej czołówki meczu dojdzie na Etihad Stadium. Trzeci w tabeli Manchester City podejmie sensacyjnego wicelidera - Leicester City. Porażka może oznaczać dla The Citizens koniec marzeń o obronie mistrzostwa. A kroczący od zwycięstwa do zwycięstwa Liverpool nie próżnuje i pozyskał z RB Salzburg obiecującego Japończyka Takumiego Minaminę.

O tym wszystkim przed 18. kolejką Premier League pisze dla WP SportoweFakty Andrzej Twarowski, ekspert od angielskiej piłki i komentator Canal+Sport.

ZOBACZ WIDEO: Premier League. O.S.T.R wkracza do gry!

Nowa energia Kanonierów

Arsenal uznał, że potrzebny jest człowiek, który zna klub i jest w stanie szybko ustabilizować sytuację. Tak samo postąpiono w Manchesterze United, kiedy zwalniano Mourinho i w jego miejsce przyszedł Solskjear. Efekt był piorunujący. Zespół natychmiast zaczął seryjnie wygrywać. I pewnie na to samo liczą szefowie Kanonierów.

Arteta był dobrym piłkarzem, zna doskonale ligę angielską. Z powodzeniem reprezentował barwy dwóch klubów (Everton i Arsenal). Ma też opinię bardzo zdolnego trenera. Trzy lata u boku Pepa Guardioli powinny zaprocentować w samodzielnej pracy. Drużyna na pewno zyska nową energię. Teraz już nie będzie się za kim chować, nie będzie można wszystkiego tłumaczyć i usprawiedliwiać słabymi relacjami z poprzednim trenerem.

Piłka jest po stronie zawodników. Nowy szkoleniowiec pojawia się też w dobrym dla siebie momencie. Za chwilę otworzy się okno transferowe i będzie można dokonać pewnych ruchów w kadrze, które pomogą uporać się z najbardziej pilnymi sprawami takimi jak usprawnienie gry obronnej.

W pogoni za Liverpoolem

Ten mecz w teorii może być podobny do starcia z United, które dla drużyny Guardioli dobrze się nie skończyło. Na pewno na korzyść gospodarzy przemawia aktualna forma Gabriela Jesusa, który wreszcie poczuł się dobrze na pozycji środkowego napastnika, a także aktualna dyspozycja Kevina de Bruyne, czyli najlepszego pomocnika na świecie. Belg niemal w pojedynkę zmiótł z boiska Arsenal.

Czytaj również -> Bartosz Kapustka coraz bliżej powrotu do gry

Ponadto Leicester w tygodniu grało wyczerpujący mecz w Pucharze Ligi z Evertonem, a - jak mawia klasyk - noga zmęczona i noga wypoczęta to dwie zupełnie różne nogi. Świeżość i polot przemawiają za gospodarzami. A co do Leicester i porównania obecnej drużyny do tej mistrzowskiej, to podstawowa różnica polega na tym, że wtedy potęgi grały w kratkę, a teraz jest Liverpool, który wygrywa wszystko jak leci.

Keita i Mane przetarli szlak

W transferze Minaminy zaskakujące jest to, że wszyscy trąbili o Haalandzie, a nagle to Japończyk trafił na Anfield. Za Norwega trzeba by było zapłacić morze pieniędzy, a tutaj transfer zamknął się w siedmiu milionach. Co ciekawe to już trzeci zawodnik z "rodowodem" z Salzburga w Liverpoolu. Przez tę samą edukację futbolową przeszli przecież Naby Keita i Sadio Mane. To tez jest przykład, ile może dać piłkarzowi zaprezentowanie się w ważnym meczu na oczach trenera wielkiego klubu. Minamino w starciu Ligi Mistrzów na Anfield przecież strzelił gola i miał asystę. Jeśli ktoś w Liverpoolu wcześniej brał pod uwagę jego przyjście, to taki występ z pewnością przyspieszył decyzję o transferze.

Czytaj również -> Minamino za 7 mln funtów w Liverpoolu

Oczywiście, poza kwestiami czysto sportowymi trzeba także pamiętać o aspekcie czysto komercyjnym. Liverpool jest marką globalną, a każdy wie, jaką wartość ma rynek azjatycki. Niewykluczone, że klub z Anfield już teraz jest na tej transakcji mocno do przodu. Od strony sportowej dziś niełatwo jest przewidzieć, w jakim czasie Japończyk będzie miał szansę zaistnieć w drużynie. Pamiętamy, ile czasu byli przygotowywani do gry w The Reds Fabinho i Keita, zanim stali się ważnymi ogniwami zespołu.

Atutem Minamino jest szybkość, inteligentne poruszanie się po boisku i technika. A także uniwersalność, bo on może grać na pięciu pozycjach. Każdy trener lubi zawodników, którzy potrafią rozwiązywać kilka problemów, z jakimi zmaga się drużyna w trakcie sezonu, czyli kartki, kontuzje etc. Musimy jednak pamiętać, że konkurencja na ofensywnych pozycjach w Liverpoolu jest ogromna. Już kilka występów do końca obecnych rozgrywek będzie sukcesem Minaminy.

W Borussii Jurgen Klopp mocno stawiał na Kagawę, który był ważną postacią w Dortmundzie. Niemiec ma więc dobre wspomnienia z pracy z piłkarzem z Japonii. Minaminie trzeba życzyć, by poszedł w ślady swojego rodaka, ale tylko te niemieckie, a nie angielskie, bo w Manchesterze United Kagawa zupełnie się nie sprawdził.

Źródło artykułu: