Piłkarze Korony Kielce po przegranej z Arką Gdynia znów znaleźli się w strefie spadkowej. - Jesteśmy rozczarowani, źli i sfrustrowani. Wiedzieliśmy jaki to jest mecz, jak bardzo ważny dla nas i dla kibiców, a także dla układu tabeli. Niestety przegraliśmy i to Arka nas wyprzedziła w tabeli. Sytuacja nie jest zbyt komfortowa - podkreślił Marek Kozioł, bramkarz kieleckiego klubu.
Wiele razy wydawało się, że w końcu Korona otworzy worek z bramkami. - Były sytuacje. Ja sam wyskakiwałem w górę, bo myślałem, że piłka ląduje w siatce. Pavels Steinbors pokazał swój kunszt. Szkoda, że my mamy taką niemoc i nie potrafimy wpakować piłki nieważne czym do siatki. To boli, ale wszyscy przegrywamy, wszyscy wygrywamy. Nie mam do nikogo pretensji. Mam nadzieję, że ta złość będzie sportowa i powalczymy o punkty - stwierdził Kozioł.
Trenera Korony rozpiera nieludzka złość. Zobacz więcej!
Bramkarz Korony wpuścił gola w 10. minucie, kiedy strzałem głową pokonał go Maciej Jankowski. - Zrobiłem krok w stronę wrzutki, bo wydawała się do wyjścia, ale się wycofałem myśląc, że mogę się przebiec. Po tym jak on uderzył, nic nie mogłem już zrobić - wytłumaczył.
Przełamanie Górnika Zabrze. Zobacz więcej!
Korona Kielce spadła na miejsce spadkowe, jednak przed wszystkimi zespołami jeszcze wiele kolejek. - Musimy zrobić wszystko, żeby mentalnie być przygotowani na kolejny mecz - podsumował Marek Kozioł.
ZOBACZ WIDEO: Losowanie Euro 2020. Kto trafi z barażu do grupy z Polską? "Będziemy faworytem niezależnie od przeciwnika"