PKO Ekstraklasa: Raków - Jagiellonia. Grzegorz Sandomierski wściekły po porażce. "Takie mecze bolą najmocniej"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Grzegorz Sandomierski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Grzegorz Sandomierski

- Jest w nas taka złość, że moglibyśmy wyjść na boisko nawet za 10 minut - powiedział Grzegorz Sandomierski po porażce Jagiellonii Białystok z Rakowem Częstochowa (1:2). - Ten mecz nie może odejść od tak w zapomnienie - dodał doświadczony bramkarz.

Raków Częstochowa pokonał 2:1 (0:1) Jagiellonię Białystok w starciu 17. kolejki PKO Ekstraklasy. Decydujący gol padł w ostatniej akcji. - Nie jest nam łatwo. Takie mecze bolą najmocniej - nie krył Grzegorz Sandomierski w rozmowie z dziennikarzami.

- Z mojej perspektywy wydawało się, że mieliśmy więcej argumentów, by wygrać to spotkanie. Tylko przez ostatnie 10 minut stworzyliśmy kilka dobrych sytuacji. Nieskuteczność i jedna zabójcza kontra sprawiły jednak, że wyjeżdżamy bez punktów. Nie mówmy o braku szczęścia, bo robimy to już od dłuższego czasu. To jest porażka na własne życzenie. Mogliśmy po prostu trochę bardziej szanować remis - dodał 30-latek.

Zdaniem bramkarza Jagi ważnym momentem był gol na 1:1. Niemniej nie był pewien kto go strzelił. Choć nie był zdziwiony, gdy okazało się, że było to trafienie samobójcze Jakuba Wójcickiego. - Tak mi się wydawało. Było tam trochę przypadku... Mogliśmy jednak lepiej zespołowo zachować się w tej sytuacji i wybronić ją. A tak wyrównanie ich napędziło i zobaczyliśmy jak szybko wszystko zmienia się w futbolu - stwierdził.

ZOBACZ WIDEO: Złota Piłka. Robert Lewandowski wysłał jasny sygnał. "Zasłużył na miejsce na podium"

Sandomierski zagrał po raz drugi w tym sezonie PKO Ekstraklasy. We wcześniejszym meczu z Arką Gdynia zachował czyste konto, choć tak naprawdę nie miał w nim okazji do wykazania się. W Bełchatowie było inaczej. Obronił m. in. sytuację sam na sam z Danielem Bartlem przy stanie 1:1. - Niestety, te interwencje ostatecznie nic nie dały - powiedział.

Czytaj także: Ireneusz Mamrot zły na swój zespół

- Jest w nas taka złość, że moglibyśmy wyjść na boisko nawet za 10 minut tylko po to, by się zrehabilitować. Niestety, tak się nie da. Trzeba więc zachować chłodne głowy i skupić się na kolejnym rywalu (KGHM Zagłębie Lubin - przyp. red.). Chociaż ten mecz nie może odejść od tak w zapomnienie - zakończył wychowanek Jagiellonii.

Komentarze (1)
Mo39
2.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Grają tak jak mina trenera.