W ubiegłym sezonie Lechia Gdańsk była znana z tego, że co prawda nie grała pięknie dla oka, jednak skutecznie potrafiła dowieźć jednobramkowe zwycięstwa. Ostatecznie dało jej to brązowy medal i Puchar Polski. W tych rozgrywkach PKO Ekstraklasy gdańszczanie nie potrafią prowadzić i zamiast kontrolować wynik, tracą kuriozalne bramki w końcówce. Tak było w meczu w Gdyni, podobnie teraz w starciu z Górnikiem Zabrze.
Od początku spotkania więcej przy piłce byli gdańszczanie, którzy jednak musieli sobie radzić z gęstymi zasiekami obronnymi zabrzan. Chociaż Górnik teoretycznie grał na dwóch napastników, jednak drużyna Marcina Brosza grała bardzo niskim pressingiem.
Obronne usposobienie Górnika było problemem dla piłkarzy Lechii, którym zdecydowanie brakowało konkretów pod bramką Martina Chudego. Gdyby Sławomir Peszko czy Lukas Haraslin mieli lepiej skalibrowane celowniki, Lechia mogłaby prowadzić do przerwy nawet 2:0, jednak nie było precyzji w grze gospodarzy.
ZOBACZ WIDEO: Dostawca murawy na PGE Narodowy zrugał Kamila Glika. "To oburzające"
Najlepszą okazję do przerwy mieli jednak goście. Po doskonałym podaniu Argentyńczyka Juana Bauzy, sam na sam z Dusanem Kuciakiem wyszedł Igor Angulo. Słowak skrócił jednak kąt i najlepszy strzelec śląskiej drużyny z ostatnich lat fatalnie spudłował. Zabrakło mu pół metra do szczęścia, a tak pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.
Druga zaczęła się natomiast bardzo dobrze dla Lechii. Wracający powoli po kontuzji Rafał Wolski wykorzystał błąd zabrzan w środku pola i wyszedł sam na sam z Chudym. Faulował go w polu karnym Paweł Bochniewicz i arbiter podyktował rzut karny.
Gdańszczanie mieli okazję podwyższyć wynik. Kolejną doskonałą okazję miał Haraslin, który jednak nie zdołał wygrać pojedynku ze swoim rodakiem z bramki Górnika. Szansę po kuriozalnym błędzie gdańskiej obrony mieli też zabrzanie, Jesus Jimenez nie skorzystał jednak z prezentu rywala i na kwadrans przed końcem mając przed sobą tylko Kuciaka spudłował.
Gdańszczanie zamiast dobić rywala, kolejny raz wykazali się minimalizmem i zamiast spokojnie kontrolować przebieg spotkania, prostymi błędami wystawiali się na ciosy ze strony Górnika. W końcu zabrzanie skorzystali z prezentu i na 8 minut przed końcem regulaminowego czasu gry, wyrównał Jimenez. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1, z czego zdecydowanie bardziej usatysfakcjonowani mogą być goście. Lechia w podobny sposób straciła już cztery punkty w przeciągu 7 dni.
Lechia Gdańsk - Górnik Zabrze 1:1 (0:0)
1:0 - Sobiech 52' (k.)
1:1 - Jimenez 82'
Składy:
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Karol Fila, Michał Nalepa, Błażej Augustyn, Filip Mladenović - Tomasz Makowski, Jarosław Kubicki - Sławomir Peszko (68' Maciej Gajos), Rafał Wolski (64' Patryk Lipski), Lukas Haraslin (84' Flavio Paixao) - Artur Sobiech.
Górnik Zabrze: Martin Chudy - Boris Sekulić, Przemysław Wiśniewski, Paweł Bochniewicz, Erik Janza - Juan Bauza (46' Łukasz Wolsztyński), Mateusz Matras (71' Kamil Zapolnik), Szymon Matuszek, Jesus Jimenez - David Kopacz (71' Daniel Ściślak), Igor Angulo.
Żółte kartki: Kubicki, Haraslin (Lechia), Matras, Bochniewicz, Janza (Górnik).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów: 9 357.