Wszystko wskazuje na to, że Artur Boruc spędzi kolejny sezon w Glasgow. W środę Boruc i Łukasz Załuska rozpoczęli z drużyną Celticu przygotowania do następnych rozgrywek. Okno transferowe trwa, a "Holy Goalie" wciąż pozostaje bez transferowych propozycji.
- W środę, w pierwszym dniu mieliśmy dwa treningi, dość ciężkie. Oczywiście ćwiczyłem w parze z Arturem. Czy on gdzieś się wybiera? Raczej na to nie wygląda, na treningu niemiał walizek - uśmiecha się drugi bramkarz Celtów.
Załuska tryska dobrym humorem, a Borucowi do śmiechu na pewno nie jest. Jeszcze rok temu, po Mistrzostwach Europy media donosiły, że znalazł się na celowniku najlepszych klubów, łącznie z Barceloną, Milanem i Bayernem. Wyceniano go wówczas na 10 milionów funtów. Teraz sytuacja reprezentanta Polski zmieniła się diametralnie. Kłopoty prywatne przełożyły się niestety na jego boiskową formę.
- Celtic chętnie sprzeda Polaka, ale nie ma chętnych na jego zakup. Nowy menedżer Tony Mowbray chce sprowadzić kilku nowych zawodników i potrzebuje na ten cel pieniędzy. Dlatego Boruc może pożegnać się z klubem. Tyle, że najpierw musi się znaleźć chętny do zapłacenia kwoty odstępnego. Celtic zażąda pewnie 6-7 mln funtów - mówi znany na wyspach dziennikarz Steve McGowan.
- Czasem trzeba sprzedać gwiazdę, by móc sprowadzić trzech innych zawodników, którzy bardziej przydadzą się zespołowi - stwierdził niedawno nowy menedżer Celticu. Choć nazwiska nie wymienił, to wszyscy domyślają się, że chodzi właśnie o polskiego bramkarza.