2-go lipca 2007 roku Manchester United zdecydował się wyrwać z Portugalii dwie ówczesne największe gwiazdy tamtejszej ligi - Naniego oraz Andersona. I o ile ten pierwszy, choć też wielkiej kariery nie zrobił, odcisnął na "Czerwonych Diabłach" swoje piętno, o tyle transfer Andersona okazał się całkowitą klapą.
Czytaj także: La Liga. Granada - FC Barcelona: to może być czas Juniora Firpo. Nowy nabytek musi zastąpić filar obrony Katalończyków
- Wysłałem Martina aby oglądał go w każdym meczu przez cztery bądź pięć tygodni - wspomina Sir Alex Ferguson w swojej autobiografii. - Martin powiedział: "Alex, on jest lepszy niż Rooney" - czytamy dalej. I choć legendarny szkocki menadżer próbował studzić entuzjazm brata, to ten pozostawał nieugięty. Finalnie "Czerwone Diabły" zapłaciły za niego FC Porto aż 31,5 miliona euro, co jak na tamte czasy, było kwotą astronomiczną. Anderson tym samym stał się najdroższym nastolatkiem w historii i ten rekord dzierżył przez kilka kolejnych sezonów.
Co jednak mogło pójść nie tak? Chwilę po transferze Brazylijczyk zgarnął nagrodę Golden Boy przyznawaną najlepszemu piłkarzowi poniżej 21 roku życia grającemu w Europie i wydawało się, że zabezpieczy środek pola w Manchesterze na lata. Niestety, z czasem okazało się, że za talentem nie nadążała głowa. Piłkarz miał ogromne problemy z trzymaniem odpowiedniej wagi, dodatkowo raczej nie należał do najbardziej pracowitych, a na domiar złego, nie omijały go kontuzje. I choć łącznie, przez 7 lat spędzonych w klubie wystąpił w sumie w 181 meczach, to kibice United na zawsze zapamiętają go, jako jedną z największych pomyłek Sir Aleksa Fergusona.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Kibice zrzucą się na odprawę dla Jerzego Brzęczka?! Nietypowy pomysł
Czytaj także: Serie A: derby Milan - Inter pod nowymi batutami. Wyzwania dla Łukasza Skorupskiego i Bartłomieja Drągowskiego
Po odejściu z Manchesteru piłkarz zacumował w rodzimym Internacionalu, po drodze zaliczając też wypożyczenie do Coritiby. Latem zeszłego roku, po 6 miesiącach bez klubu, związał się z turecką Adaną Demirspor. Nad Bosforem rozegrał 15 spotkań i postanowił dać sobie spokój z piłką.
- Anderson przepracował bardzo dobrze obóz przygotowawczy, jednak nie był brany pod uwagę w planowanym składzie. Dostał on pracę i zdecydował się skończyć z futbolem - powiedział prezes Adany, Murat Sancak w rozmowie z Radyospor. - Anderson obniżył swój kontrakt, który wynosił 600 tysięcy euro za sezon do 200 tysięcy. Zawodnik będzie kontynuował pracę w naszym klubie. Myślę, że będzie to szczególnie efektywne w naszych stosunkach zagranicznych - dodał Sancak.
Adana planuje godnie rozstać się ze swoim zawodnikiem, organizując specjalny mecz pożegnalny. 12 października na tę okazję, turecki drugoligowiec ma zmierzyć się z Besiktasem.