Do akcji CBA i ŻW (jeden z zatrzymanych jest żołnierzem Wojska Polskiego) doszło we wtorek rano. "Postępowanie dotyczy podejrzenia nieprawidłowości finansowych w działalności fundacji, występującej w imieniu AZS Koszalin SA" - czytamy w komunikacie Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Chodzi o fundację All Sports Promotion, której założycielem i prezesem jest Łukasz B. To 37-letni były piłkarz Amiki Wronki (2000-2002) i Pogoni Szczecin (2003) - w barwach tego drugiego klubu rozegrał jeden mecz w ekstraklasie. Od 2004 roku jest sędzią piłkarskim, a od sezonu 2011/2012 prowadzi mecze I ligi - w minionych rozgrywkach był arbitrem głównym 14 spotkań Fortuna I ligi. W latach 2016-2017 poprowadził nawet sześć spotkań ekstraklasy, a obecnie jest w najwyższej lidze sędzią VAR.
Jego ojciec Jan to wysoko postawiony działacz piłkarski. Od 2004 roku jest wieloletnim prezesem Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej, a od trzech kadencji jest wiceprezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej ds. piłkarstwa amatorskiego. Został nim wybrany jeszcze za czasów Grzegorza Laty i utrzymał się na stanowisku pod rządami Zbigniewa Bońka. Był również posłem na Sejm V kadencji (2005-2007) z ramienia Samoobrony.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski: "Szkolenie jest na niskim poziomie"
Czytaj również -> Trener Dynama Moskwa zachwycony Sebastianem Szymańskim
Od 2012 roku B. jest także dyrektorem gminnej Hali Widowisko-Sportowej w Koszalinie. Jego nominacja wzbudziła wiele kontrowersji, bo objął stanowisko bez konkursu. Lokalne media zarzucały prezydentowi miasta Piotrowi Jedlińskiemu, że powierzył B. stanowisko ze względu na jego przynależność do Platformy Obywatelskiej.
Według TVP Szczecin, B. ma zostać zawieszony, a w zarządzanym przez niego obiekcie ma zostać przeprowadzona kontrola. Wśród zatrzymanych jest też wiceprezes fundacji Artur K. To właśnie ze względu na niego w akcji wzięli udział funkcjonariusze Żandarmerii Wojskowej - K. jest zawodowym żołnierzem.
W latach 2011-2013 fundacja B. i K., reprezentując koszykarski AZS Koszalin, podpisywała umowy o świadczenie usług reklamowych z Zakładami Chemicznymi Police, ale część środków przekazywanych przez Zakłady Chemiczne w związku z zawieranymi umowami nie trafiła do AZS Koszalin. Śledczy ustalili, że klub otrzymał jedynie 600 tys. z 2,5 mln zł, jakie miały do niego trafić.
Na podstawie analizy dokumentacji fundacji i innych podmiotów, a także analizy wzajemnych przepływów finansowych potwierdzono, że - jak podaje Prokuratura Krajowa - "środki te zostały przelane na konto innej fundacji, a następnie przekazane na rzecz spółki i wypłacone przez jej wspólników. W konsekwencji doszło do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przez Zakłady Chemiczne w kwocie ok. 2 milionów złotych".
Zatrzymania B., K. innych podejrzanych to odprysk afery melioracyjnej, w której 3 lipca br. prokuratura skierowała już akt oskarżenia. Głównym podejrzanym jest Stanisław Gawłowski, były sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej. Według TVP Szczecin zatrzymanym śledczy przedstawili zarzuty prania brudnych pieniędzy, a dwóch z nich usłyszało też zarzut oszustwa. Grozi im do 10 lat pozbawienia wolności. Prokuratura na razie nie udziela dalszych komentarzy w sprawie. Ma to zrobić w czwartek po zakończeniu wszystkich czynności.
Występujący w koszykarskiej ekstraklasie AZS Koszalin jest dziś na skraju bankructwa. Pod koniec czerwca klub poinformował, że jego dług wynosi 1,5 mln zł i jest zmuszony do przygotowania wniosku o upadłość, co w konsekwencji będzie oznaczać wycofanie z Energa Basket Ligi.
Czytaj również -> Transfer Neymara będzie skomplikowany do przeprowadzenia
Warto wspomnieć, że w czerwcu 2014 roku "Głos Koszaliński", informując o fatalnej kondycji finansowej klubu piłkarek ręcznych Energa AZS Koszalin, zwracał uwagę na niekorzystne dla klubu relacje z fundacją B. i K. Do All Sports Promotion należało 90 proc. udziałów w zarządzającej klubem spółce Piłka Ręczna Koszalin SA, której prezesem był Wojciech Kukliński. B. zasiadał natomiast w Radzie Nadzorczej.
"Nieoficjalnie mówi się, że to przez All Sports Promotion przepływają wszystkie pieniądze trafiające do klubu, a sama fundacja pobiera od nich sutą prowizję" - pisał "Głos Koszaliński". O sprawie zrobiło się głośno, gdy zawodniczki Energa AZS zastrajkowały i odmówiły wyjścia na trening ze względu na to, że przez rok nie otrzymywały pensji i dowiedziały się, że nie są ubezpieczone przez klub na wypadek kontuzji. Kilka tygodni po strajku piłkarek Kukliński podał się do dymisji.
Teraz chcą zlikwidować CBA zeby nie mial kto im na ręce patrzeć