Przed eliminacjami wyglądało na to, że naszymi najpoważniejszymi rywalami będą piłkarze reprezentacji Austrii, jednak pierwsze mecze wskazują na zespół Izraela, naszego poniedziałkowego przeciwnika. Selekcjoner Andreas Herzog objął drużynę uchodzącą niedawno za średniaka i wyciska z niej naprawdę dużo. A więc robi to wszystko, czego oczekujemy od Jerzego Brzęczka. Ma znacznie mniejszy potencjał, ale jest bardzo skuteczny.
- Izrael przeszedł sporą przemianę u Herzoga. Grają systemem 5-3-2 z dwoma defensywnymi pomocnikami oraz ofensywnie ustawionymi bocznymi obrońcami, dzięki którym tworzy się sporo przestrzeni w środku. A tam czyha Eran Zahavi - opowiada Michael Yokhin, dziennikarz ESPN.
Rolę bocznych obrońców spełniają Eli Dasa z Maccabi Tel Aviw oraz Omri Be Harush z Lokeren. W środku rządzi kapitan drużyny, Bebras Natcho z Olympiakosu, zawodnik dość wolny, ale dobrze zorganizowany.
ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Fabiański wie, co jest głównym problemem kadry. "Musimy być bardziej regularni"
- Naszą drużynę wyróżnia świetna organizacja gry. Nie ma może polotu, ale wyniki są bardzo dobre. Poza tym jest świetny klimat, co też ma ogromne znaczenie - mówi Michael Yokhin. Natcho odgrywa tu dużą rolę. Jest pierwszym muzułmaninem w tej roli w historii reprezentacji, co w obecnej sytuacji politycznej, a więc graniu na antyarabskiej strunie przez premiera Binjamina Netanjahu, daje zawodnikom poczucie życia w pewnym azylu.
Normalnie w ataku grają Munas Dabbur z Eranem Zahavim, ale ten pierwszy wypadł ze składu ze względu na swój ślub. Najważniejszy jest jednak Zahavi, którego miejscowi nazywają swoim Messim. Jak mówią: "Graj do Zahaviego i niech się dzieje wola nieba".
A niebo sprzyja Zahaviemu. O ile np. nasz Robert Lewandowski w meczach z Austrią i Macedonią nie oddał nawet strzału, Zahavi ma już na koncie 7 goli i prowadzi w klasyfikacji strzelców eliminacji. Dla polskiego fana to zawodnik anonimowy, ale piłkarz przechodził do chińskiego Guangzhou R&F mając na koncie trzy tytuły króla strzelców ligi izraelskiej. W Chinach wygrał tytuł w 2017, a teraz ma szansę na kolejny tytuł, bo prowadzi w klasyfikacji strzelców. Po 12 kolejkach ma 11 bramek.
Co ciekawe, nieobecność Dabbura może być dla Izraela wręcz zbawienna, bo w ataku Zahaviemu powinien towarzyszyć Dia Saba, a więc jego kolega klubowy.
Początkowo kibice w Izraelu narzekali nieco na styl zespołu, ale pomysł Herzoga jest skuteczny. Drużyna ma już osiem goli w trzech meczach. W tym czasie Polska zaledwie cztery, z czego trzy po stałych fragmentach gry.
ZOBACZ: Polski kibic czuje się oszukiwany
A warto popatrzeć jak, piłkarze z Izraela strzelali w poprzednich eliminacjach - do mundialu w Rosji: 10 goli w 10 meczach, oczywiście w dużo trudniejszej grupie, z Włochami i Hiszpanią, ale też z Liechtensteinem. W kwalifikacjach do EURO 2016 piłkarze Izraela strzelił więcej goli, bo 16, ale 8 z nich drużynie Andory. W eliminacjach do mundialu w Brazylii strzelił 19 goli, z czego 9 Luksemburgowi (wtedy jeszcze znacznie słabszemu niż obecnie). Dlatego nasi przeciwnicy naprawdę szanują to co mają.
ZOBACZ: Dziennikarz z Izraela: Brakuje nam zawodników klasy światowej
Jeśli Izrael nie spuści z tonu, ma szansę pojechać na pierwszy duży turniej od 1970 roku, gdy drużyna awansowała, pokonując Nową Zelandię i Australię.