Michał Kołodziejczyk ze Skopje
Dziadkowie pamiętający wojnę nie mogą znieść widoku wnuków, którzy marudzą nad ziemniakami przy niedzielnym obiedzie i wyjadają samo mięso. Kiedyś jadło się śledzie w śmietanie jedną łyżką ze wspólnej miski i można było uważać się za szczęściarza. A za komuny to samochody były na talony i na malucha pracowało się siedem lat - więc marzenie o własnym Passacie brzmi jak brak pokory.
Z piłką nożną jest podobnie. O sukcesach kadry Kazimierza Górskiego pamiętają już tylko internetowe dinozaury. Najczęściej bez swojego konta na Twitterze czy Facebooku, więc nawet bez przestrzeni do przypominania, że kiedyś reprezentacja Polski była trzecia na świecie. Aktywni czterdziestolatkowie pamiętają za to lata dziewięćdziesiąte, kiedy strzelaliśmy gola ręką San Marino, a co dwa lata słychać było o czarnej jesieni polskiego futbolu, która trwa i nie chce się skończyć. Od 1986 do 2002 roku Polaków nie było na żadnej wielkiej piłkarskiej imprezie, dopiero w 2008 roku po raz pierwszy w historii udało się awansować na mistrzostwa Europy. A wiadomo, że jak nie pada przez miesiąc, to cieszy nawet mały deszczyk.
Oceny: bez pomysłu, polotu i odwagi. To była kara dla kibica >>
Kibic polski zaczął żyć marzeniami o awansach. O tym, żeby chociaż zostać zaproszonym na bal, a później na niego pójść i nie przejmować się zbyt małym garniturem z bierzmowania i niewypastowanymi butami. Nasz futbol zrobił coś więcej, niż nauczył nas pokory - wbił w ziemię i kazał marzyć nisko. Nasz młody piłkarz ma 25 lat, a na Zachodzie rządzą nastolatkowie, skaczemy w górę po wygranych eliminacjach i łudzimy się, że pasujemy do najlepszych, a nie tylko pudrujemy niedoskonałości. Wolimy być królem wioski, niż wieśniakiem w mieście. Krytykujemy tych, którzy mają czelność narzekać na styl, którym nie podoba się minimalizm.
Do głosu doszło jednak pokolenie, które tak jak nie pamięta talonów na maluchy, tak nie pamięta czasów, gdy polscy piłkarzy w szatniach wielkich klubów mogli co najwyżej pozamiatać po swoich znanych kolegach. To pokolenie wymaga od swoich idoli znacznie więcej. Dzieci hossy rozpieszczone przez dostęp do wszystkich meczów wszystkich lig na świecie, oglądający występy swoich rodaków każdego tygodnia, mają prawo oczekiwać od nich choćby tego samego, co pokazują w klubach. Nie dlatego, że wątpią w ich zaangażowanie i umiejętności w reprezentacji, ale wręcz przeciwnie - dlatego, że tak bardzo w nich wierzą i jak nikt inny wiedzą, na co ich tak naprawdę stać.
Paweł Kapusta: Mecz do zapomnienia >>
To, że na reprezentację Polski po zwycięstwie z Macedonią Północną spada tak wielka krytyka, jakby przegrała, to wina samych piłkarzy. I wcale nie zawinili tym, że słabo zagrali akurat w Skopje. Są winni gry na najwyższym poziomie w Bayernie, Milanie, Napoli czy Monaco, są winni tego, że pokazali, że Polak potrafi, są winni, bo pokonali Niemców, dotarli do ćwierćfinału Euro i przekonali wszystkich, że wyszli już z drewnianych chatek. Polski piłkarz rozbudził apetyty na sukces, ale rozbudził przede wszystkim wyobraźnię. Oczekujemy od naszej kadry, żeby grała pięknie nie dlatego, że mamy zadarte nosy, ale dlatego, że wiemy, że ją na to stać. Gdybym był piłkarzem reprezentacji Polski, czułbym się obrażony, gdyby ktoś chwalił mnie za punkty po bardzo słabej grze w meczu z Macedonią Północną.
Ale jaka była/miała być wczoraj taktyka - tego nie wiem, bo jej nie zauważyłem :D
Brzęczkowi kolejny raz tyłek ratują piłkarze którzy i bez Czytaj całość