Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: Pamięta pan swój debiut w reprezentacji?
Pance Kumbev, były reprezentant Macedonii: Oficjalny był przeciwko Polsce w 2003 roku, przegraliśmy 0:3. Nie jestem pewny, ale możliwe, że grał już u nas Goran Pandev.
Był już reprezentantem kraju, ale akurat go zabrakło. Niemniej wtedy był on waszą nadzieją, a dziś można powiedzieć, że to taki "macedoński Robert Lewandowski".
Oczywiście, on znaczy dla nas tyle samo. Wygrał Ligę Mistrzów z Interem Mediolan, grał też w SSC Napoli, a teraz w Genoi. Z pewnością jest to nasz lider, najlepszy piłkarz. Potrafi zrobić różnicę. Jak on gra to inni zawodnicy grają lepiej, a bez niego wszystko się sypie.
Czyli on jest waszą największą siłą?
Moim zdaniem najważniejsze jest to, że wszyscy kadrowicze grają w swoich klubach. I to są dobre drużyny: Ezgjan Alioski występuje w Leeds United, Stefan Ristovski w Sportingu Lizbona, Ilija Nestorovski i Aleksandar Trajkovski w Palermo itd. Ponadto idzie im bardzo dobrze, a to doskonała informacja, bo jeśli dadzą z siebie w meczach reprezentacji, to powinno być dobrze. Na pewno dużo dał nam też awans na mistrzostwa Europy U-21 w 2017 roku, bo dzięki niemu niektórzy piłkarze zagwarantowali sobie dobre transfery i zrobili duży postęp, co teraz widać w kadrze. Kimś takim jest np. Enis Bardhi. A pamiętajmy, że w walce o udział w tamtym turnieju kadra wygrała z Francją i awansowała jej kosztem, więc to była duża niespodzianka.
ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Piotr Zieliński wskazał najgroźniejszą broń Macedonii. "Potrafi dać piłkę na nos"
Teraz kibice liczą na podobną w eliminacjach mistrzostw Europy.
Mieliśmy dobry wynik ze Słowenią (1:1 - przyp. red.), wygraliśmy z Łotwą i teraz nadal trzeba udowodniać swoją siłę. Myślę, że druga pozycja w tej grupie jest sprawą otwartą dla wszystkich. My gramy teraz dwa mecze u siebie z Polską i Austrią i gdybyśmy zgarnęli 4 punkty to będzie naprawdę bardzo dobrze. Choć oczywiście wszyscy wiemy, że w piątkowym meczu to Polska jest faworytem. No, ale niespodzianki się zdarzają - to jest piłka, wszystko jest możliwe.
Nawet jeśli się nie uda w kwalifikacjach, to możecie jeszcze awansować przez Ligę Narodów. Chociaż legendarny Darko Pancev w wywiadzie z "Przeglądem Sportowym" powiedział, że w takim wypadku to on takiego awansu nie chce.
Skoro tak powiedział Pancev to nie mogę z tym dyskutować. A poważnie - musimy być realistami. Awans przez te rozgrywki nie będzie sukcesem, trzeba pokazać w eliminacjach, że zasługujemy na grę z najlepszymi. Dlatego też uważam, że prawdziwe testy czekają nas teraz: z Polską i Austrią. Niemniej ta Liga Narodów jest oczywiście dobra dla takich zespołów jak Macedonia, ale na ME nie tędy droga.
Mówimy "Macedonia", chociaż od lutego powinniśmy używać terminu "Macedonia Północna".
Ja tego nie uznaję. Dla mnie i dla pozostałych moich rodaków nie istnieje coś takiego jak Macedonia Północna. Jesteśmy Macedończykami i tyle! Mamy się jeszcze dzielić na jakieś regiony? To jest jakaś głupota, co zrobili politycy. Zresztą ta cała polityka zagraniczna z Grekami to jest dramat. Powiedziałbym inaczej, jeszcze mocniej po polsku, ale nie chcę być niekulturalny.
Czytaj więcej: Jest porozumienie z Grecją - Macedonia zmienia nazwę
Apropos polskiego, nadal świetnie pan mówi w naszym języku.
Spędziłem prawie 7 lat w Polsce, więc było kiedy przyswoić ten język.
W ostatnich dniach zapewne był często w użyciu, bo domyślam się, że sporo polskich dziennikarzy do pana się odzywało.
Tak tak, bardzo dużo. Przez ostatnie dni udzieliłem trochę tych wywiadów, dzwonili do mnie nawet z waszej telewizji i mamy w piątek nagrywać coś przed meczem. To miłe, że o mnie pamiętacie.
Śledzi pan polski futbol?
Tak, szkoda mi "Vuko" (Aleksandar Vuković - przyp. red.), że nie udało mu się zdobyć mistrzostwa. On jest moim wielkim przyjacielem jeszcze z czasów Legii. To największy klub w Polsce, dla mnie także szczególny. Liczę, że w przyszłym roku to sobie odbije, bo zasługują na to.
Jak pan wspomina swoją grę w tym klubie?
Byłem 2,5 roku w Legii. Sportowo mogę ocenić to pół na pół. Mam jednak bardzo dobre wspomnienia, bo polubiłem Polskę zarówno jako państwo, jak i jej mieszkańców. A poza tym Legia to największy polski klub. Miałem tam tylko trochę problemów z trenerami: Janem Urbanem i Maciejem Skorżą. Ale cóż taki jest futbol - czasem grasz, czasem nie. Nie zawsze to zależy tylko od zawodnika.
Słynął pan z mocnego charakteru, nie gryzł się pan w język i to niektórym mogło przeszkadzać.
To prawda, jak byłem w Polsce to nie każdemu to pasowało. Przykładowo: kiedy grałem w Groclinie, to w pewnym momencie pojawił się problem. Prezes Zbigniew Drzymała chciał nam obniżyć kontrakty, ale ja na to nie poszedłem i za karę wylądowałem w drugiej drużynie. Nie mogłem się jednak zgodzić na taką zagrywkę. Trudno, muszę robić tak jak myślę. Zawsze byłem takim człowiekiem: Macedończyk, twardy "Bałkaniec", który zawsze stawia na swoim. To mi się jednak przydaje w obecnej pracy. Tu trzeba sporo walczyć: działacze klubowi potrafią oszukiwać, bywają sprawy sądowe, kłótnie. Ale mi to odpowiada, bo taka też moja natura.
No właśnie, jest pan prezesem bardzo ważnej organizacji.
To jest związek profesjonalnych piłkarzy w Macedonii.
Czyli jest pan tym, kim w Polsce Ebi Smolarek?
Tak, słyszałem że on niedawno został wybrany. Teraz pewnie się spotkamy, bo za około dwa tygodnie mamy światowy kongres w Amsterdamie i mam nadzieję, że się tam pojawi, tym bardziej, że ostatnio mieliście jakieś problemy z FIFPro. A poza tym potrzeba tam Polaków, żebym miał z kim troszkę pogadać.
Macedoński futbol nie ma mocnej pozycji, szczególnie liga. Domyślam się, że ma pan wiele pracy.
Tak, jest naprawdę dużo rzeczy do poprawy. Na szczęście ostatnio sporo spraw zmienia się na lepsze. Należy też pamiętać, że Macedonia leży w takim miejscu Europy, gdzie zawsze pojawiały się jakieś problemy czy konflikty. Ponadto nie jesteśmy dużym państwem, mieszka u nas tylko około 2 milionów ludzi i nie jest łatwo. Dzięki sukcesom sportowym mamy jednak trochę siły przebicia. Jeśli ogląda pan piłkę ręczną, to wie, że Vardar Skopje wygrał Ligę Mistrzów. To jest duży sukces, że drużyna z tak małego kraju dwukrotnie zdobyła to trofeum i działa pozytywnie na wszystkich.
Czytaj więcej: Vardar Skopje, czyli waleczne serca
Brakuje wam tam tylko sukcesu kadry.
Tak, ale zawsze jesteśmy na dużych turniejach. Kwalifikujemy się na nie, zajmujemy przyzwoite miejsca. A to wszystko daje bodziec, rozwija. Niedługo Kirył Lazarow będzie kończył karierę, więc mam nadzieję, że uda się zdobyć upragniony medal. Chciałbym by podobnie wyglądało to w piłce nożnej. Jestem pewny, że jeśli wygramy tą Ligę Narodów oraz awansujemy na ME 2020 to podziała to pozytywnie na nasz futbol.
***
Pance Kumbev to 9-krotny reprezentant Macedonii, który w latach 2004-2010 występował na polskich boiskach w barwach Groclinu Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski oraz Legii Warszawa. Łącznie zagrał w 110 meczach tych drużyn i strzelił 7 goli.