El. ME 2020. Łukasz Fabiański. Bramkarz z cienia

East News / Na zdjęciu: Łukasz Fabiański
East News / Na zdjęciu: Łukasz Fabiański

Dwa razy spoliczkował go Adam Nawałka, odstawiając od składu w dużych turniejach. I mimo że Łukasz Fabiański od kilku lat jest w cieniu Wojciecha Szczęsnego, to jednak zawsze z niego wychodzi.

Ze Szczęsnym i Fabiańskim jest trochę jak z ładną dziewczyną i jej sympatyczną koleżanką. Ta pierwsza może mieć każdego faceta i to bez specjalnego starania. Druga w sumie też nie ma się czego wstydzić, ale to jednak za mało, by zostać zauważoną. No chyba, że ładniejsza koleżanka jest już zajęta.

Szczęsny dwa razy zaczynał duży turniej w pierwszym składzie, choć to Fabiański bronił częściej w eliminacjach i nie zawodził. Ale bramkarz West Hamu nawet w momencie odtrącenia nie obrażał się, wybaczał "zdrady" i był w gotowości. Teraz po raz trzeci, gdy trener reprezentacji postawił na jego konkurenta, Fabiański korzysta na nieszczęściu kolegi i wraca do składu.

Strzał, który zatrzymał karierę 

Los w ratach oddaje Fabiańskiemu, co zabrał mu Szczęsny. Obaj grali wtedy w Arsenalu, Wojtek rozgrzewał Łukasza przed meczem z Manchesterem City w styczniu 2011 roku. Dla Fabiańskiego to był bardzo dobry czas, najlepszy w klubie - dostał w końcu szansę w drużynie Kanonierów po trzech latach siedzenia na ławce, zaczął bronić regularnie.

ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Brzęczek zdecydował kto wystąpi w bramce. "Już w marcu mówiłem, że mamy dwóch równorzędnych bramkarzy"

I Szczęsny na rozgrzewce kopnął tak mocno, że przy obronie tego strzału Fabiański uszkodził plecy. Z Manchesterem City zagrał, nie puścił gola (było 0:0), ale do końca sezonu nie wystąpił już ani razu. W jego miejsce wskoczył Szczęsny i został w składzie Arsenalu na cztery lata.

Był to moment, w którym ich drogi się rozeszły: Fabiański trzy następne lata spędził na ławce, później zmienił klub. Trafił do angielskiego średniaka Swansea, obecnie jest zawodnikiem West Hamu. Szczęsny robi karierę. Prezesi Juventusu wybrali go następcą legendarnego Gianluigiego Buffona, Polak występuje w jednym z najlepszych klubów na świecie.

Nawałka zaskoczył. Bolało 

Ale reprezentacja to inny rozdział. Fabiański jest w niej starym wyjadaczem, debiutował w kadrze ponad trzynaście lat temu (w marcu 2006 r. z Arabią Saudyjską), gdy Szczęsny był jeszcze w juniorach Agrykoli.

Był rezerwowym na mundialu w 2006 roku i na Euro dwa lata później w Austrii i Szwajcarii. Na Euro 2012 też miał pojechać, ale na ostatniej prostej doznał kontuzji i Franciszek Smuda nie powołał go na mistrzostwa (Szczęsny zagrał w meczu otwarcia z Grecją, w którym dostał czerwoną kartkę). Na Fabiańskiego postawił dopiero Adam Nawałka w eliminacjach Euro 2016.

Choć rozpoczął je Szczęsny, to jednak Fabiański wystąpił w sześciu spotkaniach na dziesięć. Prezentował się bez zarzutu, jego forma rosła dzięki regularnej grze w Swansea, co przekładało się na reprezentację. Był jej ostoją.

Ale Nawałka zdecydował, że w mecz otwarcia z Irlandią Północną na Euro we Francji wystąpi Szczęsny. Fabiański mógł poczuć się, jakby szkoleniowiec z otwartej ręki strzelił mu w twarz przy całej drużynie. W bramkarzu buzowało, nie rozumiał decyzji selekcjonera, Nawałka z nim wcześniej nie rozmawiał, później też nie tłumaczył decyzji. - Wiadomo, że bolało. Nie ma co ściemniać - mówił nam zawodnik.

Ale krótko bolało. Szczęsny już w pierwszym spotkaniu doznał kontuzji uda i turnieju miał z głowy. Fabiański rozegrał natomiast świetny turniej, a ze Szwajcarią w 1/8 finału przeszedł samego siebie, bronił rewelacyjnie. Z nim w składzie reprezentacja osiągnęła na mistrzostwach Europy historyczny sukces, jakim był ćwierćfinał.

El. ME 2020. Reprezentacyjny nieszczęśnik

Chciał już kończyć

Zaczął kolejne eliminacje w pierwszym składzie, zagrał pięć meczów z rzędu, ale na koniec kwalifikacji Nawałka zaczął rotować. Po awansie na mundial w Rosji znowu to zrobił - Fabiański musiał nadstawić drugi policzek, a były selekcjoner skarcił go w ten sam sposób. Turniej w Rosji zaczynał bowiem Szczęsny.

- Przed rozpoczęciem eliminacji Euro 2016 dowiedziałem się, że jedynką będzie Wojtek. Przed turniejem w Rosji trener też mi swojej decyzji nie uzasadniał, a jedynie poinformował - Fabiański opowiadał później, jak wyglądała komunikacja z Nawałką.

Piłkarz coraz poważniej zastanawiał się nad zakończeniem kariery reprezentacyjnej. Miał to zrobić po mistrzostwach w Rosji, na odchodne Nawałka dał mu zagrać w ostatnim meczu z Japonią, wygranym 1:0. Być może to spotkanie, wcześniej transfer do West Hamu, były dla niego bodźcem. Bramkarz w strefie wywiadów w Wołgogradzie stwierdził, że dalej chce być częścią drużyny.

- Cały czas, niezależenie od sytuacji i decyzji jakie trener podejmował, starałem się mocno pracować na treningu. I myślę, że to przyniosło efekty, że zapracowałem sobie na to minimum, żeby móc wystąpić w spotkaniu o honor z Japonią - mówił.

Znowu na baczność 

Po zmianie trenera wszystko zaczęło się od początku. Brzęczek w przeciwieństwie do Nawałki postawił jednak sprawę jasno: jesienią w meczach towarzyskich i spotkaniach Ligi Narodów da bramkarzom wystąpić w zbliżonym wymiarze czasowym i wybierze numer 1 na następne pół roku. Takie postawienie sprawy spodobało się bramkarzom, ale wewnętrzną rywalizację wygrał Szczęsny. Dzięki temu zagrał w pierwszych meczach eliminacjach Euro 2020 z Austrią (1:0) i Łotwą (2:0), bronił pewnie, nie puścił gola, nie zawiódł.

I bramkarz Juventusu grałby dalej, ale od marca zaczęło dokuczać mu kolano i operację musiał przejść już przed dwoma ostatnimi meczami sezonu z Macedonią Północną (7.06) i Izraelem (10.06). Los znowu uśmiechnął się do Fabiańskiego, on w takich sytuacjach staje na baczność i zgłasza gotowość. Może i musi podwójnie pracować, być wiernym i oddanym w tych ciężkich chwilach, ale tylko taka postawa pozwala mu wychodzić z cienia.

Przynajmniej do powrotu Szczęsnego.

El. ME 2020. Reprezentacja Polski. Była sielanka, czas na robotę

Źródło artykułu: