Kapitan Real Madryt powinien wrócić do gry na ostatni mecz sezonu, w niedzielę z Betisem Sevilla. Sergio Ramos nie wystąpił w żadnym spotkaniu od początku kwietnia, wtedy nabawił się urazu łydki. Ten powrót będzie trochę przekorny, bo piłkarz postawi ostateczny stempel na najgorszym od lat, przegranym sezonie Królewskich. Choć dla niego samego paradoksalnie - rekordowym.
Nigdy wcześniej nie strzelił tylu goli (11 dla Realu plus 5 dla kadry Hiszpanii), do tego pobił granicę 600 występów w Realu Madryt. Królewscy dla odmiany w lidze zostali punktowo rozgromieni przez Barcelonę (18 pkt różnicy!), na dodatek drugie miejsce wyraźnie przegrali z Atletico Madryt (7 pkt przed ostatnią kolejką). W Lidze Mistrzów Real dotarł zaledwie do 1/8 finału, z rozgrywek wrzucił go Ajax Amsterdam. Gorzej dla takiego hegemona być już może.
Gdy zespół dołuje, wtedy potrzebuje silnych charakterów. Sergio Ramos jest zawodnikiem, którego albo kochasz, albo nienawidzisz. Jest idealnym piłkarzem do zapewnienia kolegom solidnego wstrząsu. Nienawidzisz go - szczególnie jeśli nie kibicujesz Realowi - za bardzo ostrą grę, za prowokacje wobec rywali i wymierzane w ich kierunku łokcie. Ramos jest zapalnikiem, który nie wiesz kiedy wypali.
[color=black]ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Liverpool dokonał niemożliwego w Lidze Mistrzów. "To była lekcja nawet dla najwierniejszych kibiców"
[/color]
Kochasz za poświęcenie, za grę do ostatniego gwizdka jak w finale Ligi Mistrzów w 2014 roku, gdy w doliczonym czasie strzelił Atletico wyrównującego gola. Real wygrał potem 4:1. Za rzuty karne, które strzela nonszalancką podcinką (tzw. Panenka). Uwielbiasz Ramosa za to, że nie zna świętości i jak trzeba, postawi się każdemu.
Po tegorocznej porażce 1:4 z Ajaksem Amsterdam kapitan pokłócił się w szatni z prezydentem Florentino Perezem. Szef - według relacji większości hiszpańskich mediów- zarzucił drużynie brak zaangażowania, ambicji i poświęcenia. Ramos miał odbić piłkę wytykając władzom złą politykę transferową. Perez nie wytrzymał i zagroził kapitanowi wyrzuceniem z drużyny. - Spłacisz mnie i odchodzę. Dawałem z siebie wszystko i padałem na twarz dla tego herbu, dla tego klubu i nawet dla ciebie - krzyczał piłkarz, cytowany przez tamtejsze gazety.
I miał rację, bo słowa o braku zaangażowania kierowane w jego stronę akurat trafione nie są. Z drugiej strony cały dwumecz z Ajaksem pokazuje jaką postacią jest kapitan Królewskich. Ramos zagrał w pierwszym, wygranym 2:1 meczu, ale dostał też wówczas żółtą kartkę, która eliminowała go z rewanżu. Czyściła za to kartkowe konto przed potencjalnym ćwierćfinałem. Obrońca Królewskich nawet nie ukrywał, że dostał ją specjalnie. Real wygrał pierwszy mecz w Amsterdamie, był pewny awansu. W Madrycie Ramos usiadł na trybunach, akurat wtedy kręcił o sobie film, ekipa filmowa towarzyszyła mu na stadionie. Ajax zmiótł Królewskich z boiska.
W trzech poprzednich sezonach to 33-latek podnosił w imieniu drużyny Puchar Mistrzów. Rok temu został też wybrany najlepszym obrońcą Ligi Mistrzów. Oczywiście nie obyło się bez kontrowersji, gdy w finale z Liverpoolem sfaulował Mohameda Salaha i wyeliminował go z gry. Znowu musiał tłumaczyć się, że nie chciał zrobić rywalowi krzywdy. Potem, gdy już odbierał nagrodę, schodząc ze sceny klepnął w ramię piłkarza Liverpoolu, wielu dziennikarzy odczytało to jako kolejną prowokację.
Jest to jazda po wybojach, z Hiszpanem nigdy nie ma nudy. Na końcu jednak, gdy jest źle to potrzebujesz piłkarzy, którzy walkę i wygrywanie mają we krwi. Wiesz, że w tej niebezpiecznej jeździe możesz kapitanowi Realu zaufać, jak solidnej oponie. Sergio Ramos gra w Madrycie od 2005 roku. Wygrał z Królewskimi 4 mistrzostwa Hiszpanii, 2 Puchary Króla, 3 Superpuchary Hiszpanii, 4 Ligi Mistrzów, 3 Superpuchary Europy oraz 4 klubowe mistrzostwa świata.