Trzy awanse w trzy sezony. ŁKS Łódź po siedmiu latach znów w Lotto Ekstraklasie

Newspix / Rafał Rusek / Na zdjęciu: piłkarze ŁKS-u Łódź
Newspix / Rafał Rusek / Na zdjęciu: piłkarze ŁKS-u Łódź

To już jest wynik ponad oczekiwania i prognozy. Po sześciu latach od upadku, zbudowany na nowych fundamentach, zespół Łódzkiego Klubu Sportowego powrócił do najwyższej klasy rozgrywkowej.

W 2012 roku ŁKS spadł z ekstraklasy, a rok później musiał wycofać się z rozgrywek I ligi ze względu na długi. Były to ostatnie akcenty długiej historii upadku klubu i prób nie tyle odbudowania go, co reanimacji. Wszystko runęło, bo w międzyczasie posypały się finansowe fundamenty. Trzeba było zacząć stawiać je na nowo.

ŁKS od nowa

Historia "nowego ŁKS-u" rozpoczęła się w sezonie 2013/2014 w IV lidze. Drużyna została zbudowana w oparciu o akademię piłkarską, która dziś jest jednym z powodów do dumy w klubie. Zespół pewnie wygrał rozgrywki na piątym szczeblu rozgrywkowym i awansował wyżej, gdzie spędził trzy sezony. Szkoleniowcem biało-czerwono-białych był wówczas Wojciech Robaszek, pod wodzą którego również w późniejszych latach ełkaesiacy awansowali z trzeciej do drugiej oraz z drugiej do pierwszej ligi.

- Budowałem ten zespół w oparciu o młodych ludzi z charakterem. Nie wiedzieliśmy wtedy, jak to będzie ekonomicznie i organizacyjnie. W III lidze pamiętam moment, że działacze mówili mi: "walczymy o utrzymanie", bo wtedy następowała reorganizacja ligi. To była bardzo trudna runda, ale wykonaliśmy to zadanie - wspominał Robaszek, który obecnie pełni funkcję dyrektora Akademii Piłkarskiej Miedzi Legnica.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Raków już w Lotto Ekstraklasie. Będzie nowa jakość w lidze czy "druga Sandecja"?

W sezonie 2016/2017 ŁKS awansował na trzeci poziom rozgrywkowy w kraju dzięki temu, że zwycięzca grupy 1. III ligi Finishparkiet Drwęca Nowe Miasto Lubawskie nie spełnił wymogów licencyjnych. Rok później łódzka drużyna jako beniaminek spisywała się bardzo dobrze i była do bólu skuteczna. Co prawda z jednej strony często mecze wygrywała różnicą jednej bramki, ale z drugiej - traciła najmniej goli w całej II lidze. Taki system gry przyniósł drugie miejsce w rozgrywkach (pierwsze zajął GKS Jastrzębie, którego pokonanie zapewniło łodzianom awans do Lotto Ekstraklasy) i awans do Fortuna I ligi.

- Mnie interesuje to, czy idziemy w takim kierunku, by ten klub za trzy lata grał w Ekstraklasie. Tak się patrzy na normalny każdy biznes - mówił rok temu prezes ŁKS-u, Tomasz Salski, który w międzyczasie musiał odpierać sporo zarzutów ze strony kibiców i obserwatorów. - A z drugiej strony rozumiem te emocje, bo jestem ełkaesiakiem, w tym klubie się wychowałem i angażuję swój czas i pieniądze. Ale chciałbym, byśmy spojrzeli, czy tu się buduje fundamenty, by ten klub dalej funkcjonował, nieważne czy tu będzie siedział Salski, czy Kowalski. Z całym szacunkiem trzy lata temu nie było wiadomo, czy ten klub będzie funkcjonował - dodał.

Trener z elity

Przed przystąpieniem do walki na zapleczu Lotto Ekstraklasy pierwszym trenerem Łódzkiego Klubu Sportowego został Kazimierz Moskal. 52-letni szkoleniowiec przyszedł do drużyny z al. Unii z Sandecji Nowy Sącz, której nie udało się utrzymać w najwyższej klasie rozgrywkowej.

- Przeważnie tak jest, że to klub szuka trenera. Zadzwoniono do mnie, zastanawiałem się nad propozycją. Zdecydowało to, jak prowadzony jest klub. Do tej decyzji skłoniły mnie również baza i warunki do treningów - mówił w czerwcu 2018 roku Moskal, który wówczas podpisał dwuletni kontrakt. Kilka tygodni temu przedłużył go o kolejne dwa lata.

Na następnej stronie przeczytasz o tym, jak prezentował się ŁKS pod wodzą trenera Kazimierza Moskala, a także o roli dyrektora sportowego Krzysztofa Przytuły w klubie
[nextpage]

Rycerze Wiosny

Pod jego wodzą ŁKS zaczął grać nie tylko efektywnie, ale i efektownie. Jednak kilka pierwszych kolejek w Fortuna I Lidze nie wskazywało na to, że biało-czerwono-biali będą bić się o awans, bo po pierwszych ośmiu meczach (w tym pechowo przegranych u siebie z GKS-em Katowice 0:1 czy Garbarnią w Krakowie 2:3) mieli na koncie zaledwie dziesięć punktów i zajmowali dopiero trzynaste miejsce w tabeli.

Porażka na własnym stadionie 1 września z Bytovią Bytów (2:3) była trampoliną, od której łodzianie się odbili i polecieli wysoko w górę. Od tego czasu w Fortuna I Lidze przegrali zaledwie jedno spotkanie. Po drodze było jeszcze zacięte starcie w 1/32 finału Pucharu Polski z Lechem Poznań, które ŁKS przegrał po dogrywce 0:1.

Na zimową przerwę i pierwszy od lat zagraniczny obóz drużyna trenera Moskala udawała się jako czwarta ekipa tabeli z zaledwie punktem straty do Sandecji Nowy Sącz. Wtedy właśnie coraz głośniej w klubie zaczęto mówić o próbie walki o awans do Lotto Ekstraklasy.

- Powiedzmy sobie szczerze, nikt się nie spodziewał, że tak to będzie wyglądało po tej rundzie jesiennej. Powiedziałem zawodnikom, że nie mamy nic do stracenia, a możemy wiele zyskać. Grzechem byłoby, gdybyśmy nie spróbowali powalczyć o ekstraklasę - zapowiadał wtedy Moskal.

Ze wszystkimi kandydatami do awansu ŁKS w rundzie rewanżowej wygrał - w Mielcu pokonał Stal 1:0, a u siebie pokonał Sandecję Nowy Sącz 2:0 i Raków Częstochowa 2:0. Jak dotąd (bo przed nami jeszcze dwie kolejki) stracił w niej zaledwie sześć bramek. Okazuje się, że przydomek "Rycerze Wiosny" nadany drużynie 62 lata temu przez redaktora Jerzego Zmarzlika z "Przeglądu Sportowego" nie traci na aktualności.

Ręka dyrektora

Warto też zaznaczyć, że trzon drużyny stanowią zawodnicy, którzy z ŁKS-em kilka lat temu walczyli w III lidze. Tacy gracze jak Michał Kołba, Maksymilian Rozwandowicz, Patryk Bryła czy Jan Sobociński razem z zespołem przechodzili przez poszczególne szczeble rozgrywkowe i nadal są podstawowymi zawodnikami w składzie. Duża w tym zasługa dyrektora sportowego Krzysztofa Przytuły, który pełni tę funkcję w klubie od 2016 roku, a w grudniu przedłużył umowę do 2024 roku.

- Dwa i pół roku temu prezes mi zaufał i uwierzył w plany, które mu przedstawiłem. Dziś jesteśmy w innym miejscu, ale co najmniej dwie kwestie się nie zmieniły -wspólne zaufanie, które według mnie tylko wzmocniło się przez 30 miesięcy wspólnej współpracy oraz cel, który pozostaje bez zmian, czyli budowa silnego klubu, opartego na tożsamości z łódzkim środowiskiem piłkarskim. Bez względu na trudności jakie pojawiały się, pojawiają i będą się pojawiać, nie odejdziemy od naszej filozofii rozwoju ŁKS-u - zapowiedział Przytuła.

Ta filozofia zaprowadziła ŁKS do Lotto Ekstraklasy przynajmniej rok, a może nawet dwa lata szybciej niż zakładano. Według pierwotnych planów, piłkarze mieli "zgrać się" z ukończeniem budowy stadionu przy al. Unii. Ale i tu są już dobre wieści dla kibiców. Kilka tygodni temu prezydent Łodzi, Hanna Zdanowska, zapowiedziała, że akceptuje oferty z drugiego przetargu i za 129 milionów złotych miasto dobuduje trzy brakujące trybuny. 8 maja na sesji Rady Miejskiej radni mają głosować nad przesunięciem środków potrzebnych na dokończenie tej inwestycji. Pierwotnie magistrat chciał przeznaczyć na ten cel 95 milionów złotych.

Do końca sezonu w Fortuna I Lidze piłkarzom Łódzkiego Klubu Sportowego pozostały jeszcze dwa spotkania - domowe z Chojniczanką Chojnice 11 maja oraz wyjazdowe z Odrą Opole tydzień później. Teoretycznie łodzianie mają jeszcze nawet szansę na to, by wygrać rozgrywki na zapleczu Lotto Ekstraklasy, bo tracą do liderującego Rakowa cztery punkty.

Rok temu ŁKS świętował 110-lecie istnienia. Dwa razy w swojej historii zdobywał mistrzostwo Polski (w 1958 i 1998 roku), a raz sięgnął po Puchar Polski (w 1957 roku). W tabeli wszech czasów ekstraklasy zajmuje szóste miejsce, a za rok rozpocznie 66. sezon w krajowej elicie.

Źródło artykułu: