To była akcja jak wściekły nalot na pozycje nieprzyjaciela. Martin Konczkowski dośrodkował piłkę w pole karne, Gerard Badia ani myślał przyjmować i z piątego metra odpalił niebywałą rakietę, mało nie rozrywając siatki w legijnej bramce. Była dopiero 13. minuta meczu Legia - Piast, a goście z Gliwic prowadzili 1:0. Można było być pewnym, że to dopiero początek emocji.
Przebieg spotkania, ale także ostatnie wyniki nie pozostawiły wątpliwości: w sobotni wieczór przy ulicy Łazienkowskiej w Warszawie zmierzyły się aktualnie dwie najlepsze drużyny w Polsce. Wysokie tempo, znakomite akcje - starcie Legii z Piastem mogło się naprawdę podobać nawet najbardziej wybrednym kibicom piłkarskim, było prawdziwą reklamą ekstraklasy.
Zobacz tabelę Lotto Ekstraklasy po porażce Legii Warszawa z Piastem Gliwice
Piast przyjechał w sobotę do Warszawy jako najlepiej punktująca tego roku drużyna w lidze, mająca za sobą cztery wygrane mecze z rzędu. Zespół Waldemara Fornalika od tygodni imponował nie tylko atrakcyjną dla oka grą, ale także skutecznością. I choć jeszcze niedawno w Gliwicach nikt głośno nie mówił o mistrzostwie, to po niezwykle intensywnym okresie w drugiej połowie kwietnia (seria trzech wygranych meczów na przestrzeni sześciu dni) w końcu pojawiły się deklaracje: gramy o tytuł!
I rzeczywiście, Piast miał piorunujący początek. Wyszedł na murawę pozbawiony bojaźni, pewny swego, kreując kolejne okazje bramkowe. Na prowadzenie wyszedł w 13. minucie, Gerard Badia oddał atomowy strzał i nie dał najmniejszych szans Radosławowi Cierzniakowi. Od tego momentu zarówno jedna, jak i druga drużyna wykreowała co najmniej kilka znakomitych okazji do zdobycia gola.
Jeszcze w pierwszej połowie na 2:0 podwyższyć mógł zaliczający wspaniałe zawody Joel Valencia, ale w 16. minucie nieczysto trafił w piłkę, stojąc na siódmym metrze od bramki. Legia też miała swoje szanse. Zmarnowali je między innymi Sebastian Szymański (znakomity rajd i zablokowany strzał) i Michał Kucharczyk (uderzenie w słupek po kontrataku).
Lotto Ekstraklasa: Lech - KGHM Zagłębie. Ogromne emocje w końcówce i zmarnowana szansa poznaniaków
W drugiej połowie Legia szukała swoich okazji, kilka razy próbował Hamalainen, szarpał Iuri Medeiros, który zastąpił w przerwie Kucharczyka. Piast znakomicie się jednak bronił i nie dał sobie strzelić gola. Waldemar Fornalik i prowadzony przez niego Piast dokonuje w ostatnich tygodniach rzeczy wielkich. Gliwiczanie pojawili się w sobotę w Warszawie pewni swoich umiejętności, ograli Legię - czego nie można uznawać ze wielką niespodziankę - i bardzo mocno zamieszali w tabeli ekstraklasy. Dopisane w sobotę trzy punkty sprawiają, że Piast wskoczył właśnie na pozycję wicelidera i traci już tylko jedno oczko do mistrzów Polski!
W niedzielę oczy kibiców ze stolicy zwrócone będą na Kraków, gdzie Lechia zagra z Cracovią. Legia Warszawa kolejny mecz rozegra z kolei 12 maja. Przed własną publicznością Wojskowi podejmą o godzinie 15:30 Pogoń Szczecin. Piast Gliwice tego samego dnia o godzinie 13:00 zmierzy się z Jagiellonią Białystok.
Legia Warszawa - Piast Gliwice 0:1 (0:1)
0:1 - Gerard Badia 13'
Legia: Radosław Cierzniak - Marko Vesović, Artur Jędrzejczyk, William Remy, Luis Rocha - Domagoj Antolić (84' Miroslav Radović), Andre Martins - Michał Kucharczyk (46' Iuri Medeiros), Kasper Hamalainen, Sebastian Szymański - Carlos Lopez (73' Sandro Kulenović).
Piast: Frantisek Plach - Marcin Pietrowski, Jakub Czerwiński, Aleksandar Sedlar, Mikkel Kirkeskov - Patryk Dziczek - Martin Konczkowski, Joel Valencia, Tom Hateley, Gerard Badia (79' Patryk Sokołowski) - Piotr Parzyszek (68' Paweł Tomczyk).
Żółte kartki: Rocha, Vesović, Martins - Hateley.
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock).
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Raków już w Lotto Ekstraklasie. Będzie nowa jakość w lidze czy "druga Sandecja"?