"Lewy" miał nie grać w pucharowym spotkaniu z drugoligowcem. Bayern poinformował, że jest osłabiony i będzie odpoczywał przed bardzo ważnym ligowym meczem z Borussią Dortmund. Jednak w obliczu niespodziewanych kłopotów giganta z Monachium (czerwona kartka Niklasa Suele już w 15. minucie, wynik 1:2 po pierwszej połowie), trener Niko Kovac w przerwie posłał swojego najlepszego napastnika.
Kapitan reprezentacji Polski szybko zrobił swoje, najpierw asystował przy golu Thomasa Muellera, chwilę później sam strzelił bramkę. Bayern objął prowadzenie 4:2, ale to nie był koniec jego kłopotów. Heidenheim, ku zaskoczeniu 75 tysięcy kibiców, zdołało wyrównać. Na trzynaście minut przed końcem było 4:4.
Czytaj także:
- Robert Lewandowski już na podium. Przed Polakiem tylko dwie legendy Bayernu
- Robert Lewandowski bez ogródek: To najtrudniejszy sezon od sześciu lat
Chwilę po wyrównującym golu Roberta Glatzela Lewandowski niebezpiecznie zderzył się z bramkarzem rywali Kevinem Muellerem. Przy próbie dojścia do zagranej w pole karne piłki wpadł na wybiegającego z bramki przeciwnika, uderzył głową w okolice łokcia zawodnika przeciwnej drużyny i upadł na murawę. Przez kilka chwil leżał bez ruchu z twarzą zwróconą do ziemi. Sędzia nie przerwał jednak gry.
Sytuacja ze środowego meczu przypomniała zdarzenie sprzed czterech lat, gdy pod koniec dogrywki półfinału Pucharu Niemiec pomiędzy Bayernem a Borussią golkiper BVB Mitchell Langerak agresywną szarżą znokautował "Lewego", łamiąc mu nos, kość szczęki i powodując wstrząśnienie mózgu. Nasz reprezentant przez kilka następnych tygodni grał w ochronnej masce na twarzy.
Na szczęście tym razem skończyło się na strachu. Po kilkunastu sekundach arbiter podbiegł do polskiego piłkarza, ale ten już się otrząsnął i z niezadowoloną miną coś sędziemu pokazywał. W ostatnich minutach spotkania zdążył jeszcze dwukrotnie zapisać się w meczowym protokole. Najpierw zdobył gola z rzutu karnego, potem otrzymał żółtą kartkę.
Szalony i zaskakująco zacięty ćwierćfinał Pucharu Niemiec zakończył się zwycięstwem Bayernu 5:4.
ZOBACZ WIDEO Andrew Cole: Robert Lewandowski idealny dla Manchesteru United