W niedzielnem hicie 27. kolejki Lotto Ekstraklasy Wisła Kraków - Legia Warszawa (godz. 18:00) Carlitos zagra przy Reymonta 22 po raz pierwszy od głośnej przeprowadzki na Łazienkowską 3.
W lipcu minionego roku Hiszpan przeniósł się z Białej Gwiazdy do mistrza Polski jako król strzelców i najlepszy piłkarz poprzedniego sezonu Lotto Ekstraklasy, tymczasem niewiele brakowało, by w ogóle nie trafił do Krakowa.
Hiszpański szrot
Z inicjatywą sprowadzenia do Wisły Carlitosa, napastnika III-ligowych rezerw Villarrealu, latem 2017 roku wyszedł trener Kiko Ramirez, a dyrektor sportowy Manuel Junco przyklasnął pomysłowi. Hiszpanie mieli jednak opozycję, na czele której stał skaut Marcin Kuźba.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Polakom znudził się Lewandowski? "Piątek jest nowy i świeży. Tego właśnie pragną kibice"
- Jego transfer był prawie zablokowany tylko dlatego, że były osoby w klubie, które uważały, że nie był dobry. Najdziwniejszym dla mnie był fakt, że dalej tak mówiły nawet po jego pierwszych wspaniałych meczach w lidze. Były też w klubie osoby, które nazywały go hiszpańskim szrotem - zdradził Junco na łamach "Sportu".
- Prezes dostała na biurko dokument, w którym sugerowano, że chcemy oszukać klub. Kuźba podnosił argument, że chcemy sprowadzić piłkarza z amatorskim kontraktem. Twierdzili, że się nie nadaje. Zaryzykowałem. Manuel sądził, że coś może z niego być, ale nie oglądał go na żywo. Na wideo dostrzegł jednak potencjał. To był transfer naprawdę trudny do przeprowadzenia - wspominał w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą ówczesny trener Wisły.
Czytaj również -> Leśnodorski: Na stadion Wisły wchodzę w koszulce Legii
- Carlitosa chcieli odpalić po pierwszym meczu okresu przygotowawczego. Napisali w raporcie, że grał w Torrellano, Eldense, rezerwach Villarrealu i zawsze na amatorskim kontrakcie. A ja przed Wisłą pracowałem w skautingu Rayo Vallecano, jeździłem po całej Europie, doskonale znałem ligi hiszpańskie i wiedziałem, kogo chcę ściągnąć - tłumaczył Ramirez.
Życzenie spadku
Kuźba próbował obronić swoją reputację w rozmowie z "Przeglądem Sportowym": - Trener włączył nam dziesięciominutowy skrót występów Carlitosa i na koniec powiedział, że bierzemy tego zawodnika. Ja wolę oglądać piłkarzy ze stadionu, a nie na wideo, a już zwłaszcza nie na krótkim filmie, w którym są zmontowane najlepsze fragmenty. Absolutnie nie byłem przeciwny - po prostu go nie znałem. Później oglądałem dużo jego meczów na InStacie i nie widziałem tam żadnego spotkania na poziomie, na jakim grał w Polsce. Byłem nastawiony sceptycznie.
Ten sceptycyzm był uzasadniony. Przed przyjazdem do Polski Carlitos występował tylko w hiszpańskiej III i IV lidze oraz w II lidze rosyjskiej i cypryjskiej. W swoim najlepszym sezonie strzelił 15 goli, a za granicą sobie nie poradził. Nie był to życiowy rekord na miarę kogoś, kto miałby zluzować w Wiśle Pawła Brożka. Dlaczego więc Hiszpanom tak zależało na ściągnięciu rodaka?
- Miał na wysokim poziomie cechy piłkarskie jak zachowanie z piłką przy nodze, poruszanie się czy łatwość strzelania goli. Dla napastnika to ważne, by mieć naturalną zdolność do zdobywania goli, ale największą trudnością dla każdego z nich jest kreowanie bramek z niczego. Jeśli to potrafi - a Carlitos potrafi - to znaczy, że został obdarzony bardzo rzadką cechą. Zaobserwowaliśmy, że w Villareal B Carlitos ją prezentował - tłumaczył Junco w rozmowie z weszlo.com.
Nim jednak Junco i Ramirez w ogóle mogli zetrzeć się z Kuźbą o Carlitosa, piłkarz musiał uwolnić się od kontraktu z Mallorcą, do której miał się przenieść w lipcu 2017 roku. Na szczęście dla Wisły, umowa ostatecznie nie weszła w życie.
- W kontrakcie znalazł się zapis mówiący o tym, że do finalizacji transferu Mallorca musi utrzymać się w II lidze. Spadła, więc Carlitos stał się wolnym zawodnikiem. Śledziliśmy ostatnie mecze Mallorki ze szczególną uwagą. Nie mam nic przeciwko temu klubowi, ale nie ma co ukrywać, że z tego spadku się ucieszyłem - opowiadał Junco.
Narodziny gwiazdy
Trenerowi i dyrektorowi sportowemu udało się przeforsować pomysł i Wisła zakontraktowała Carlitosa, ale ryzyko ograniczono do minimum. Piłkarz podpisał roczną umowę na stosunkowo niewielką pensję - 6,5 tys. euro miesięcznie. W sparingu z amatorską Olimpią Wojnicz (10:1) strzelił dwa gole, w tym jednego "krzyżakiem", ale w grach kontrolnych z bardziej wymagającymi rywalami bramki już nie zdobył. Przełamał się dopiero w próbie generalnej przed sezonem z Zagłębiem Sosnowiec (1:4).
Nic nie wskazywało na to, że podbije ekstraklasę, ale w ligowym debiucie pokazał, że Ramirez nie pomylił się w ocenie jego potencjału. W meczu 1. kolejki z Pogonią Szczecin (2:1) pokonał Łukasza Załuskę kapitalnym uderzeniem z rzutu wolnego i zaliczył asystę przy golu Petara Brleka, a podanie poprzedził efektownym dryblingiem.
Jeśli ktoś przeoczył obiecujący debiut Hiszpana, to miesiąc później jego spektakularny występ w 194. derbach Krakowa nie mógł umknąć już nikomu. Do 80. minuty Wisła przegrywała z Cracovią 0:1, ale potem Carlitos zaczął swój show, kompletując dublet. O rajdzie poprzedzającym zdobycie bramki na 1:1 kibice Wisły będą opowiadali dzieciom i wnukom - nim pokonał Grzegorza Sandomierskiego, przedryblował czterech rywali.
Czytaj również -> Sa Pinto: Malarz zrozumiał swoją rolę
Carlitos w świetnym stylu przedstawił się polskim kibicom, a potem nie spuścił z tonu. Skończył sezon z 24 bramkami, co dało mu tytuł króla strzelców Lotto Ekstraklasy. Rozkochiwał w sobie widzów dryblingami, ale też pomagał zdobywać bramki kolegom - do 24 trafień dołożył siedem asyst. Hiszpan, który w ojczyźnie nie wspiął się powyżej trzeciego szczebla, a na Cyprze i w Rosji zawiódł, wygrał plebiscyt Ekstraklasy SA na najlepszego piłkarza rozgrywek.
Gaszenie pożaru
W marcu 2018 roku Wisła skorzystała z prawa do przedłużenia kontraktu z Carlitosem, planując, że za trzy miesiące sprzeda go z dużym zyskiem. Gdy Hiszpan zmierzał po koronę króla strzelców, przy Reymonta 22 oczekiwali, że zarobią na nim ok. 3 mln euro. Zainteresowanie ze strony zagranicznych klubów jednak się nie skonkretyzowało, a upływający czas sprawił, że władze Wisły znacznie obniżyły swoje oczekiwania.
Ofertę (1 mln euro) przysłało Dinamo Zagrzeb, ale Carlitos nie porozumiał się z mistrzem Chorwacji w sprawie kontraktu. Albo nie chciał się porozumieć, ponieważ był już wtedy zainteresowany przenosinami tylko do Legii. Przy Łazienkowskiej 3 zarabia dziś osiem razy więcej niż w Wiśle.
Legia kupiła go za promocyjną cenę 450 tys. euro. Kwota nie rzuca na kolana, bo zdarzały się wewnątrz ekstraklasy wyższe transakcje, ale to jeden z najbardziej spektakularnych transferów w historii polskiej ligi. W końcu mistrz kraju pozyskał najlepszego piłkarza i króla strzelców Lotto Ekstraklasy w jednym. Jeśli w przeszłości tacy zawodnicy zmieniali kluby, to tylko na zagraniczne.
Czytaj również -> Peszko tłumaczy, dlaczego odrzucił oferty Legii
Wisła zgodziła się na mało atrakcyjne warunki, ponieważ była pod ścianą. Przez tzw. "kryzys stadionowy" nie miała mocnej pozycji negocjacyjnej. Na gwałt potrzebowała gotówki, by nie została eksmitowana z Reymonta 22. Sprzedaż Carlitosa pomogła klubowi ugasić pożar, który wybuchł trzy tygodnie przed startem ligi. Krakowianie zarobili zdecydowanie mniej, niż oczekiwali jeszcze kilka tygodni wcześniej, ale i tak ubili na Carlitosie złoty interes. Sami pozyskali go na zasadzie wolnego transferu, płacąc jedynie 3,5 tys. euro prowizji jego agentowi.