Już po pierwszym spotkaniu szanse Schalke 04 Gelsenkirchen na awans do ćwierćfinałów Ligi Mistrzów były niewielkie. Przed własną publicznością wicemistrzowie Niemiec przegrali z Manchesterem City 2:3. W rewanżu nie postawili większego oporu i przegrali aż 0:7.
"Schalke 04 pożegnało się z Ligą Mistrzów najwyższą porażką w historii występów niemieckich drużyn w tych rozgrywkach. Zespół z Gelsenkirchen dobrze grał przez pół godziny, ale ostatecznie przegrał aż 0:7. Litości dla byłego klubu nie miał Leroy Sane" - pisze "Kicker". Dodajmy, że Sane strzelił jedną bramkę, a przy trzech kolejnych asystował.
Zobacz także: Szczęsny o Ronaldo: Dla nas coś wielkiego, dla niego normalność
"Lekcja zamiast piłkarskiego cudu. Po porażce 0:7 Schalke może teraz skupić się na walce o utrzymanie w Bundeslidze" - dodał "Bild". Dziennikarze zacytowali też wypowiedź trenera Schalke. - Jeśli tracisz siedem bramek i wychodzisz na konferencję prasową, to słowa są bardzo gorzkie. Musimy jak najszybciej zapomnieć o tym meczu - mówił Domenico Tedesco.
Przed meczem dyrektor sportowy Jochen Schneider mówił, że "to mecz, z którego powinniśmy się cieszyć". "Te słowa z perspektywy czasu brzmiały jak kpina" - dodali dziennikarze niemieckiego serwisu.
"Schalke 04 żegna się z Ligą Mistrzów po rekordowej porażce. Zespół doświadczył prawdziwego Waterloo" - czytamy w serwisie sport1.de. Z kolei kibice żartowali, że Schalke powinno zamiast 04 zmienić nazwę na 07.
ZOBACZ WIDEO PSG popełniło szkolny błąd. "To nie był pech. Paryżanie zlekceważyli przeciwników"
A sorry Burton Albion...
Angielski 3 ligowiec oddał 4 strzały na Etihad a Schalke... 2 :)
Bundesliga sięgnęła dna...