O sprawie zrobiło się głośno w lipcu ubiegłego roku, gdy na jaw wyszły okoliczności uratowania życia Ericowi Abidalowi. Media donosiły wówczas, że wątroba, którą wszczepiono zmagającemu się z rakiem byłemu piłkarzowi, pochodziła nie od jego kuzyna Gerarda, jak brzmiała oficjalna wersja, a z czarnego rynku (czytaj więcej TUTAJ).
"El Confidencial" podał, że hiszpańska policja przechwyciła zapisy kilku rozmów telefonicznych z kwietnia 2017 roku. W nich były prezydent Blaugrany (w latach 2010-2014), Sandro Rosell, komunikował się z tajemniczym Juanjo. Treść konwersacji miała potwierdzać, że wątroba dla Erica Abidala została kupiona.
Dochodzenie, z uwagi na wątpliwości co do tożsamości dawcy, wszczęła Hiszpańska Organizacja Transplantacji. Choć wykazało ono, że wątroba Erica Abidala pochodziła z legalnego źródła, prokurator nie zamierzał porzucić śledztwa. Nic jednak nie wskórał, bo w opinii sądu nie było dowodów na to, że przeszczep przeprowadzono nielegalnie.
Po kilku miesiącach sprawa wraca, bowiem prokuratura znalazła nowe dowody na niekorzyść Abidala. Prokuratorzy wykazali nieprawidłowości w dokumentacji medycznej, a konkretnie brak dokumentu potwierdzającego tożsamość dawcy.
To, zdaniem sędziego, wystarczający dowód na domniemanie popełnienia przestępstwa. W efekcie sąd wznowił dochodzenie. "Wykazano, że istnieją nowe dowody przeciwko oskarżonemu, dzięki którym sprawa może zostać ponownie rozpatrzona" - oświadczył hiszpański sąd.
ZOBACZ WIDEO Stadion Milanu od środka. "Wyjście tunelem na murawę powoduje nagły wzrost adrenaliny!"