W ciągu sześciu lat na nowych napastników wydano ponad 200 milionów euro. Gonzalo Higuain, Fernando Torres, Mario Balotelli, Carlos Bacca, Andre Silva, Luiz Adriano... I inni. Nie udało się żadnemu z nich. Od 2012 roku, gdy San Siro opuścił Zlatan Ibrahimović, AC Milan zmaga się z problemem braku skutecznego napastnika.
Aż 35 milionów euro wydane na Krzysztofa Piątka jest znakiem, że to polski napastnik ma przerwać prawdziwą klątwę, jaka nawiedziła snajperów grających w barwach Rossonerich.
Sytuacja jest osobliwa i wiąże się nie tylko z odejściem Ibrahimovicia. Szwed grał w Milanie tylko przez dwa sezony, ale swoją grą sprawił, że do dziś wspominany jest tam z rozrzewnieniem. We wszystkich rozgrywkach strzelił aż 59 bramek. Gdy odchodził, z Milanem żegnała się też prawdziwa legenda klubu.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik? "Nieprawdopodobna lewa noga, najlepsza w Europie, jest ze złota"
W 2012 roku wielką karierę zakończył Filippo Inzaghi - król pola karnego, który aż przez 11 lat występował na San Siro. Zostawił nie tylko piękne wspomnienia, ale i koszulkę z numerem 9. I chyba rzucił na nią jakiś zły urok.
W kolejnych latach zakładali ją kolejno: Alexandre Pato, Mattia Destro, Luiz Adriano, Gianluca Lapadula i Andre Silva. I żaden z nich nie strzelił w jednym sezonie nawet 10 bramek.
Oczywiście ma to też związek z kryzysem Milanu, który zbiegł się z zakończeniem kariery przez Inzaghiego. Ze względu na problemy koncernu Silvio Berlusconiego klub musiał uszczuplić budżet i rygorystycznie zmniejszyć kwoty przeznaczane na nowych zawodników.
Nie oznacza to jednak, że na San Siro nie trafiali cenieni piłkarze. Najświeższym przykładem jest przecież Gonzalo Higuain. Za wypożyczenie króla strzelców Serie A z sezonu 2015/2016 (36 bramek!) zapłacono blisko 20 mln euro. W rundzie jesiennej obecnego sezonu Pipita strzelił jednak tylko sześć bramek. Wynik dobry jak na Fabio Boriniego, a nie na byłego strzelca Realu czy Juventusu.
Jaka jest więc przyczyna takiej zapaści wśród środkowych napastników w Milanie? Bo nie mówimy tylko o tych, którzy nakładali koszulkę z numerem 9. Katastrofą zakończyły się transfery Nikoli Kalinicia (20 mln euro) czy Fernando Torresa. Nie trudno zauważyć, że reszta drużyny nie stwarza im wielu dogodnych okazji do strzelenia bramki. Minęły czasy, gdy za rozegranie piłki odpowiadali tam Kaka, Pirlo czy Clarence Seedorf.
W ostatnich latach próbowali robić to tacy zawodnicy jak Keisuke Honda, Andrea Poli czy... Juraj Kucka. Wszyscy są symbolami tego, jak w ostatnich latach obniżył się poziom właśnie drugiej linii Rossonerich. Tak, Kaka - Honda, Pirlo - Kucka. Podobne porównania można stosować także na innych ofensywnych pozycjach. Nic więc dziwnego, że napastnikom brakuje okazji.
Podobnie jest w obecnym sezonie. Za środek pola drużyny prowadzonej przez Gennaro Gattuso odpowiadają piłkarze defensywni, jak Franck Kessie czy Timoue Bakayoko. Grę na swoje barki muszą brać więc Suso, czy Samu Castillejo. I zwłaszcza ten pierwszy nie rozczarowuje, o czym świadczy 5 bramek i aż 8 asyst. Gdy brakuje Hiszpana, kibicom Milanu pozostają modlitwy o korzystny wynik.
Sytuację ma zmienić Lucas Paqueta. Brazylijczyk, sprowadzony zimą z Flamengo aż za 35 milionów euro. To na nim będzie teraz spoczywać większa odpowiedzialność za rozegranie piłki. I za posyłanie piłek do napastników. Fani z Mediolanu liczą, że korzystał z nich będzie właśnie Krzysztof Piątek.
Ostatnie lata pokazują, że sprawdzenie się w roli środkowego napastnika Milanu jest zadaniem wręcz karkołomnym. A tym bardziej tym, którzy zakładają "koszulkę Inzaghiego". Nic więc dziwnego, że włoscy dziennikarze podpowiadali Piątkowi, by ten nie kusił losu.
Nie wiadomo, czy sprawiły to ich sugestie, ale ostatecznie Polak zdecydował się wybrać koszulkę z numerem "19". 23-latek woli nie ryzykować.